Wartości nie chcą mi rosnąć a upłynęło już wystarczająco
dużo czasu, żeby zaczęło mnie to martwić. Czuję się fatalnie, nie mam sił usiąść,
nie mam sił rozmawiać. Dostaję codziennie zastrzyki: czynnik wzrostu. Ma on
pomóc mojemu szpikowi regenerować się po masakrze jaką przeszedł. Popalone
chemią błony śluzowe przełyku i układu pokarmowego nie pozwalają mi zjeść
posiłku bez bólu, wymiotów i biegunki. Leżę w łóżku odbierając jedynie bodźce
zmysłowe- ślepi, boli, drażni bębenki… Przygaszone światło za oknem kuje moje
ślepia. Zamykam oczy na cały dzień. Ruch dookoła mnie odbieram tylko uchem: wchodzą
pielęgniarki, wychodzą pielęgniarki, sanitariuszki przynoszą jedzenie, sanitariuszki
wynoszą jedzenie… Zbiór informacji z całego dnia to jedynie fale dźwiękowe,
powieki moje nie mają już sił sprzeciwiać się grawitacji a oślepione oko szybko
chce wrócić za ciemną kurtynę.
Leżę i czuję się taka strasznie ciężka. Plecy jak z
żelaza, sztywny kark, który nie chcę podnieść głowy, pięty wbijające się w
materac. Zaczynam czuć znany mi ból. To chyba odbyt- znowu on? Biedak jest już
wycieńczony biegunkami, też ma prawo do chwili słabości. Nie pękaj!- próbuję go
pocieszyć.
Pękł. Sam z siebie, wybrał właśnie to miejsce i czas,
kiedy jestem najsłabsza. Najbliższy przyjaciel mojego Odbytu- pan Proktolog-
powiedział mi, że szczelina odbytu to taka pierdoła jak wrastający paznokieć i
że często zdarza się podczas chemioterapii ale niestety nie da się jej
zapobiec. Niestety podczas przeszczepu szpiku, kiedy ma się zerowe wartości,
nic nie jest pierdołą. Mała szczelinka, która u normalnej zdrowej osoby od razu
by się zagoiła i nawet nie dałaby o sobie znać, u „przeszczepowca” to olbrzymi
krater, jak stąd do jądra ziemi. Nie goi się, bo nie ma w krwi odpowiednich
komórek- tynkarzy, który zaklepią pęknięcie w ścianie. Może też dojść do
poważnego zakażenia, bo nie ma komórek odpornościowych, które by pilnowały
wejścia do krwioobiegu i niszczyły każdego, kto chciałby je przekroczyć żeby
napsuć mi krwi. Wiem, że to poważna sprawa. Mój niepokój wzrasta a ból się
nasila.
Nie wiem, co ze sobą zrobić, ból jest coraz silniejszy,
nie pomaga zmienienie pozycji, nie pomagają kroplówki z środkiem
przeciwbólowym. Jestem na granicy płaczu. Ból jest coraz silniejszy, pulsuje,
nie wiem już, gdzie jest jego źródło, rozrywa mi ciało. Nie mogę się ruszyć,
nie potrafię choćbym chciała, lekarze interweniują ale to nic nie daje. Panie z
sali obok zamykają drzwi, żeby nie słyszeć mojego krzyku. Nigdy nie miałam do
czynienia z takim bólem, lekarze dokładają mi kroplówek. Opioidowe środki
przeciwbólowe również nie działają.
Poznałam ten rodzaj bólu, który prowadzi do rozpaczy.
Chciałabym stracić przytomność. Mijają godziny, mija noc. Ból jest nie do zniesienia,
nie potrafię wpłynąć na niego moją wolą, nie daje mi spokoju ani na chwilę.
Pęta każdą moją myśl, buduje złudzenie nieskończoności, ogarnia całe moje
ciało. Nie mogę się ruszyć, leże na boku już od kilku dni a ból razem ze mną.
Nie jem i nie piję, byleby nie musieć korzystać z toalety. Gorączkuję, leżę
nieruchoma, panie pielęgniarki myją mnie. Jestem niesamodzielna, musiałam
przyznać się do tego, przełamać wstyd i dać sobie umyć tyłek.
Mijają dni, odwiedza mnie sztab lekarzy z profesorką na
czele.
- Pani Marzeno, jak dobrze, że nie zrobiliśmy Pani tego
alloprzeszczepu a zdecydowaliśmy się na auto. Gdyby nie Pani mama, gdyby nie
jej wątpliwości… Nie byłoby już Pani z nami. Później pokiwała głową w
zamyśleniu, jak gdyby wyobrażała sobie, jak tragicznie mogłoby się to skończyć.
I dodała:
- Nie możemy zrobić pani alloprzeszczepu…
- Jak to? – spytałam przerażona. Wiem przecież, że
przeszczep od dawcy miał być moją ostatnią szansą na wyzdrowienie a te
autoprzeszczepy to tylko przygotowanie do niego.
Pani profesor wyszła zostawiając mnie bez odpowiedzi.
Poczułam jakbym usłyszała wyrok śmierci bez prawa odwołania. Poprosiłam swoją
lekarkę, aby ze mną została. Wybuchłam płaczem. Wiem, że ten i późniejszy
autoprzeszczep miały mnie tylko przygotować pod alloprzeszczep. Lekarze mówili,
że kolejne autoprzeszczepy prawdopodobnie niewiele pomogą, ale być może
sprawią, że przeszczep od dawcy będzie bezpieczniejszy i być może on mnie
wyleczy. Powiedzieli też, że dłużej nie mogę być leczona tak silną i toksyczną
chemią, bo prędzej umrę z powodu jej powikłań niż z powodu samego chłoniaka.
Alloprzeszczep miał być zatem moją ostatnią szansą na zdrowie.
- Jak nie alloprzeszczep to co?- Pytam lekarkę mając nadzieję, że powie mi, że
pani profesor to kłamczucha. - Nie wiem - odpowiedziała zakłopotana - Może
chemia podtrzymująca- dodała. - Czyli biorę chemię tak długo jak zdołam a potem
umrę? Umrę?- powtórzyłam. - Każdy umrze- odpowiedziała wymijająco lekarka.
Shake’a ze strachu, szoku i bólu wypiłam na raz, prawie dławiąc się ilością. Wiem, że alloprzeszczep, kiedy tak fatalnie przechodzę
autoprzeszczepy, byłoby w tej chwili dla mnie niebezpieczny jak skok bungie na gumie z
majtek. Powoli dochodzi do mnie również to, że gdyby to był alloprzeszczep a nie
auto, to by mnie tu już nie było... Nie byłoby mnie tu. Jak to możliwe, że mogłoby
mnie nie być? O mały włos, prawie, Bogu dzięki. Kwestia jednej trafnej decyzji.
Jednak Jestem- jakie to nieoczywiste.
Leżę w łóżku i płaczę. Ból związany ze szczeliną odbytu
nie niknie, ale teraz nawet on oddał pałeczkę prawdziwej gehennie duszy. A więc
umrę. Raczej prędzej, niż później. Choruję już wystarczająco długo aby
przetrawić temat śmierci i wydawało mi się, że jest już strawiony. Czułam się
już w miarę pogodzona ze śmiercią, nie wypierałam jej, nie trzymałam się
kurczowo tego, że muszę wyzdrowieć i o innej opcji nie chcę słyszeć. Walczyłam
i byłam nastawiona na wygraną ale chciałam być również gotowa na zejście z
boiska. Oswajałam śmierć, aby się jej nie bać. Myślałam, że trzymam ją w
karbach. Rzeczywistość okazała się inna kiedy śmierć przestała być już dla mnie
tylko lękiem tanatycznym do dywagowania, ale stała się rzeczywista, tutejsza i
bliska jak podkoszulka. Kiedy poczułam tak ogromny ból fizyczny, tak długi i
nieznośny, kiedy poczułam tak olbrzymią bliskość śmierci to ogarnął mnie
strach, którego nie potrafię nakreślić żadnymi słowami. Byłam wtedy sama. Tak
długo i nieznośnie. Nie pomógł psycholog ani tabletki uspokajające. I wtedy
pękłam. Przed lekarzami, przed pielęgniarkami,
przed księdzem... Wyjęczałam, wypłakałam jak bardzo nie chce umierać, jak
bardzo się tego boję, że nie chcę odchodzić nieprzygotowana, że sama nie
potrafię się przygotować. Teraz żałuję, że nie pękłam wcześniej, dostałam
bowiem taką pomoc, jakiej bym sobie nie wyśniła, pomoc, na którą nie pozwoliłam
sobie wcześniej, bo liczyłam tylko na
siebie. Zosia Samosia.
Zosie Samosie zastrzeliłam. Dałam sobie pozwolenie na
bycie smutną, na bycie potrzebującą. To wszystko zmieniło. Rozmowy z
pielęgniarkami i lekarzami przestały być już tylko obrotem informacjami a
codzienne spotkania z księdzem jedynie wymianą grzeczności. Dostałam tak
mnóstwo ciepła, te szczere rozmowy, przytulenie przez zapłakaną pielęgniarkę,
wspólna modlitwa... Odżywam, powoli zaczynam sklejać swoje załamania. Wyspowiadałam
się i przyjęłam sakrament chorych. Ksiądz okazał się być najwłaściwszym
człowiekiem na najwłaściwszym miejscu. Bez jego wiary, która podbudowała moją,
nie dałabym rady. Rozmowy o śmierci, o hospicjum, o tym jak się umiera stały
się normalne jak rozmowy o tym, co na obiad. I modlitwa. Mnóstwo modlitwy,
mnóstwo Boga, mnóstwo Miłości. Nigdy już nie chce żyć bez Boga.
Nie wiem nawet, jak nazywa się ksiądz, który mnie odwiedza,
ale wiem jedno- ten ksiądz żyje miłością. Przeprowadziliśmy mnóstwo trudnych
rozmów. Od kilku dni zadaje mu multum pytań, jak dzieciak, który pierwszy
raz usłyszał o Bogu. Było jeszcze jedno pytanie, które mnie trapiło, ale nie
zadawałam go, bo bałam się odpowiedzi. W końcu zdobywam się na odwagę, napinam
się…
- Czy Ksiądz jest wzywany kiedy pacjent umiera? – spytałam,
udając opanowaną.
- Nie.
To było dla mnie wstrząsające słowo na trzy litery.
Rozpłakałam się i powiedziałam, że nie chcę być sama jeśli będzie mi dane umrzeć
w szpitalu…
- Przecież Jezus z Tobą będzie!- odpowiedział z takim
przekonaniem, jak gdyby było to tak oczywiste, że aż dziw, że o to pytam.
Erupcja moich kanalików łzowych była tak gwałtowna, że
myślałam, że tylko dzieci tak potrafią. Zalałam się łzami w mig.
Do szpitala zabrałam sobie tomik wierszy Z. Krasińskiego.
Nowy nabytek. Wzięłam na ślepo, bo był za grosze. Trafiłam tam na wiersz, który
tu- między zimną podłogą a białym sufitem- stał się moim wytchnieniem i modlitwą.
Modlitwa, żeby umrzeć młodą
Dozwól, Panie, bym zniknęła jak kwiat, ścięty kosą o
południu - bym nie więdnęła w wieczornej żałobie.
Dzieci moje jak rozwiną się na podobieństwo pączków
pękających, przechodzących w róże, wtedy czas mi odejść, Panie!
O, skróć pielgrzymkę moją - umniejsz chwil starości próbie
mojej!
Duch mój w świeżości niech oderwie się od świeżego ciała!
Niech umieram w pełności sił!
Niech konam w latach, w których Syn Twój skonał - niechaj
nie przeżywam siebie samej!
Niechaj nie słyszę głosów ludzkich, mówiących o mnie,
jakom była kiedyś!
O jesieni życia niechaj odlecę jak liście borów, jak
kwiaty łąk, jak motyle kwiatów!
Zimy ciemnej, zimy martwej nie nasyłaj na mnie, o miłości
moja!
Nie karaj mnie tym, czym ukarałeś starców - przywiązaniem
do ziemi!
Nie każ mi z wolna stąpać ku trumnie i co krok obzierać
się na niwy zielone, na błonia przeszłości!
Udaruj mnie statkiem i niebo jaźnią śmierci!
Wlej we mnie wiarę, że tam młodość bez końca, że tam
życie wiośniane!
Niechaj czuję, że dni mi ubywa, a że mi coraz spieszniej
ku Tobie!
Nie dopuść, bym zwiędłymi wieńcami igrać miała, jakom
igrała o świcie wieku mojego!
Daj, daj mi umrzeć młodą! Daj, bym z wiosny ziemskiej
przeszła do niebieskiej, jak akord, co z niższego w wyższy ton się przewija - jak promień w tęczy, co z słabszej barwy w ognistszą się podnosi — jak myśl
natchniona, co w jednej chwili staje się porywającą, wielką, nieśmiertelną!
Błogosławić Ci będę w chwili zgonu mego - ale jeśliś mi
przeznaczył długie dni, długie męczeństwo,
O Panie, niechaj stanie się wola Twoja, a nie moja. - Amen.
Marzenko modlę się za CIEBIE
OdpowiedzUsuńStrzeliłaś prosto w moje serce. Płaczemy razem.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego, umarłam... Po raz kolejny w moim życiu...
OdpowiedzUsuńPamiętaj o medycynie niekonwencjonalnej! Skoro medycyna konwencjonalna zawiodła nie masz nic do stracenia, możesz tylko zyskać.
OdpowiedzUsuńPoza tym lekarze bardzo często się mylą,
Słyszałaś o Kris Carr? http://www.youtube.com/watch?v=CGvM0exvn2c
Jeżeli nie możesz być silną, placz, jeżeli boli, to krzycz...
OdpowiedzUsuńi wiedz że w kazdej chwili jest z Tobą miłość nie tylko Twoich bliskich ale i tych, których nawet nie znasz...
Marzenko, nie żegnaj się z nami! Modlę się za Ciebie.
OdpowiedzUsuńMarzenko, potrafisz tak pisać, że niemal czuję Twój ból. Jestem z Tobą modlitwą kochana, dzielna dziewczyno.
OdpowiedzUsuńNiezbadane sąJego wyroki
OdpowiedzUsuńdziś zaskoczeniem jest wybór Papieża
jutro będzie nim Twoje ozdrowienie
Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czujesz. Tak strasznie mi przykro. Marzena nie poddawaj się. Jak napisał Unknown może coś niekonwencjalnego. Musi się udać. Pomodlę się za ciebie całym sercem. Potrzeba ci czegoś? Pisz jak coś. Ściskam
OdpowiedzUsuńZawsze takie komentarze pisze się, kiedy osoba, której dotyczą, nie ma możliwości przeczytać. Zatem, chciałam Ci podziękować, chociaż już nie pamiętam jak do tego doszło, ale chciałam Ci podziękowac, że jakimś cudem tutaj trafiłam. Jestes mega świetną dziewczyną i szkoda, że się juz z nami żegnasz. Ale żegnasz się wyjątkowo pięknie. Dziekuję Ci. Bedzie mi brakowac tych długaśnych doniesień, co u Ciebie. Każdego żartu schowanego głęboko. Każdej literki i przecinka. Mam nadzieję, że ten blog wniósł w Twoje życie troszkę radości i możliwości wylania, co tam w głębi siedzi. I jeżeli to pożegnanie, to trzymaj się Ciepło. Ale jak możesz, to pożyj sobie z nami jeszcze. Ze swoimi bliskimi. Będzie nam bardzo miło móc z Tobą obcować. Ściskam szerokim ramieniem.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że TAM się Tobą zaopiekują jak TU wydarzy się coś 'złego'.
OdpowiedzUsuńCodziennie wchodzę na Twojego bloga, myślę o Tobie. Wiedz, że nie jesteś sama, wielu modli się za Ciebie. Nie potrafię Ci pomóc, ale jestem z Tobą myślą i modlitwą. A Jezus, choć czasem trudno nam w to uwierzyć, zawsze jest z nami. Trzeba prosić Go, żebyśmy my sami się od Niego nie odsuwali. W codziennym życiu, wśród hałasu, zamieszania, ciężko Go usłyszeć. Ale w ciszy możemy poczuć Jego obecność. Tylu rzeczy się boimy, ale z Nim niczego nie musimy się bać. Bez Niego nie znaczymy nic, ale z Nim jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko. Wiem, że to, co napisałam pewnie jest nieskładne, może banalne. Ale bardzo chciałam być teraz z Tobą, chociaż w ten sposób. Trzymaj się, jesteś naprawdę bardzo silna, nawet jeśli czasem o tym zapominasz ;) Pozdrawiam, Marta
OdpowiedzUsuńPiękne słowa Pani Marto, bardzo prawdziwe bowiem w tych czasach, w których żyjemy ciężko przyznać się do wiary i do Boga, tak jak Pani napisała "Trzeba prosić Go, żebyśmy my sami się od Niego nie odsuwali." Joanna.
UsuńMarzenko cieszy tylko to źe masz wsparcie. Nie takiej wiadomości się spodziewałam że tak źle...i źle mi z tym Marzenko. Kochana modlę się za Ciebie . Nie tracę nadziei. Magda
OdpowiedzUsuńMarzena!! Trzymaj się tam, pamiętam o Tobie w modlitwie!!
OdpowiedzUsuńŻyczę siły, aby żyć jak najlepiej, jak najmniej boleśnie i nieważne czy to życie będzie trwać dwie godziny, dwa dni czy dwa lata... Cięzko jest cos napisać... Myślę sobie, że Chustka u góry trzyma za Ciebie swoje hujaski, żeby los podarował Ci jak najmniej bólu i łez, czy to za sprawą cudownego uzdrowienia, czy szybkiej i bezbolesnej smierci, którą chyba już oswoiłaś... Ściskam Cię i9 cały czas mam dziwne przeświadczenie, że to nie jest ostatni wpis na Twoim blogu dokonany przez Ciebie.
OdpowiedzUsuńAla.
Nie wiem, co napisać... Chyba tylko że się modlę pierwszy raz od dawna. Dzięki Tobie, i za Ciebie, i za wszystkich cierpiących.
OdpowiedzUsuńNadzieja umiera ostatnia, a Pan Miłosierny może wszystko...
OdpowiedzUsuńMarzenko tulę Cię do serca i nie wypuszczam...
OdpowiedzUsuńMarzenko...tak bardzo Cię polubiłam i tak bardzo kibicuję...zaglądam codziennie i tęsknię...pomodlę się za Ciebie.Nie wiem co napisać...tak mi smutno...Ściskam ...może jeszcze do przeczytania a jeśli nie to zobaczenia po tamtej stronie...wszyscy tam przecież idziemy...pa kochana
OdpowiedzUsuńAnia z Łodzi
Dziękuję za ten wpis. Jesteś NIESAMOWITA.
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama .....
Dziękuje Ci. W pewien sposób zmieniłaś moje życie, chcę żebyś o tym wiedziała. Tak często o Tobie myśle i... Nie chcę Cię tracić. Nie godzę się na to. / goś.
OdpowiedzUsuńnie umieraj, nie odchodź.. bądź.. nie żegnaj się bo to nie Twój koniec, będziesz żyć, będziesz jeszcze życ!
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisac...dziekuje Ci poprostu ze moglam cie poznac ciebie poczytac i wiele sie od ciebie nauczyc. Niech Ci Bog Błogosławi. serce peka bede pamietac w modlitwie Marzenko
OdpowiedzUsuńMarzenko mocno trzymam kciuki nabieraj sił! Myślę ciepło o Tobie - niech będzie Dobrze Przytulam mocno :*)
OdpowiedzUsuńZdrowia,zdrowia,zdrowia
Ja łączę się z Tobą w modlitwie. W Jezusie Miłosiernym jest nadzieja i ukojenie. Niech nad Tobą czuwają wszyscy Aniołowie Stróże. Mojego też Ci posyłam. wiedzma
OdpowiedzUsuńDla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas, dla Marzenki i całego świata.
OdpowiedzUsuńNadzieja umiera ostatnia...
OdpowiedzUsuńpierwszy raz tutaj komentuję, choć czytam od niemal samego początku.
OdpowiedzUsuńmyślę, że Bóg zesłał Ci ziemskich aniołów w postaci księdza, w postaci pielęgniarek i innych, którzy pomagają Ci przejść na ten drugi brzeg. codziennie o Tobie myślę i czuję, że to jeszcze nie Twój czas.
Och, Bońciu, jak smutno i patetycznie się tu zrobiło...Jakieś Jego bolesne męki i inne takie. Marzena, nie wygłupiaj się! Spinaj pośladencje, 'mości odbyta' przywołuj do porządku, no i kurde, przede wszystkim się z nami nie żegnaj! Dopóki jesteś, jest i będzie nadzieja! Ja przynajmniej będę ją miała!!! Pewnie, że nic na siłę, że jak już zupełnie nie możesz to, a idź sobie, idź... Ale jak się poddasz nie próbując powalczyć jeszcze troszeczkę, krzty i odrobiny to kiedy już się w końcu spotkamy, radośnie gwizdnę Cię w ucho! Ale potem będę już tylko ściskać i tulić <3! I tak przez całą WIECZNOŚĆ :>! No pożegnania sobie urządza, patrzcie no ją, patrzcie :>!
OdpowiedzUsuńDobrze że napisałaś!!! Modlę się za Ciebie.
OdpowiedzUsuńMarzenka, jeszcze zaświeci słońce! Zobaczysz...! Myślę i modle się za Ciebie. Jesteś niesamowita - Twój blog powinien być lekturą obowiązkową. Jesteś mi zupełnie obca, a uwielbiam Cię, chłonę ile się da z każdego Twojego słowa! Przytulam najmocniej jak potrafię :*.
OdpowiedzUsuńM.
Na granicy drogi, nie ma drogi – jest meta
OdpowiedzUsuńNa granicy wspinaczki, nie ma wspinaczki – jest szczyt
Na granicy nocy, nie ma nocy – jest świt
Na granicy zimy, nie ma zimy – jest wiosna
Na granicy śmierci, nie ma śmierci – jest życie.
Magnolia, nie wiem czy ten wiersz jest Twojego autorstwa ale jest przepiękny !!!
UsuńNie wiem co napisac,poryczalam sie.Niech Pan Bog ma Cie Marzenko w swojej opiece.Zycze zdrowia i sily.Myslami jestem z Toba.Kasia
OdpowiedzUsuńMarzenko, tak czekałam na wpis na twoim blogu, ale nie na taki. Nie chcę i nie zgadzam się (i tupię noga). Czuję się jakbym czytała książkę i wiem ,że zakończenie będzie z happy endem, bo nie może być inne, bo jesteś taka młoda i taka piękna, i zdolna, i musisz żyć dla nas wszystkich.
OdpowiedzUsuńMarzenko, nie poddawaj się! Ściskam mocno.
Wiosna idzie. Słońce doda Ci sił. Choćbyś musiała na nie patrzeć przez okulary przeciwsłoneczne. Wierzę w to :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie teraz...
Zyczę Ci poprawy samopoczucia. Cieszę się, że masz tyle wiary i wiem na pewno, że nie bez powodu wzięłaś do szpitala wiersze Krasińskiego. Czytaj też psalmy.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam Ci prozdrowotną energię,
P.
NAWET JESLI NIEBO ZMECZYLO SIE BLEKITEM NIE GAS NIGDY SWIATLA NADZIEI-BOB DYLAN JESTEM PRZY TOBIE CODZIENNIE....ELA Z USA
OdpowiedzUsuńNiech Bóg nad Tobą czuwa. Niech będzie blisko. Tulę.
OdpowiedzUsuńWracam i wracam do tego posta próbując ogarnąć to wszystko myślami. I tylko za każdym razem mam większą gulę w gardle i kamień w sercu. Powodzenia Marzena. Chylę czoła przed mądrością, talentem, urodą i odwagą. Kasia
OdpowiedzUsuńMarzenko............zaskoczyłaś nas tym wpisem.....ale myślę ,że za jakiś czas zaskoczysz nas jeszcze nie jednym wpisem!!!!!Czekamy tu codziennie na Ciebie,dużo sił ,wiary życzę Ci Kochana i do następnego razu.Buziaczki,Ata
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałam przeczytać coś innego:-(
OdpowiedzUsuńNe przyjmuję tego do wiadomości, tak bardzo nie przyjmuję.
Modlę się za Ciebie.
Marzena, nie pddawaj się jeszcze!!! Jest lek na oporną ziarnicę. Niestety w Polsce nierefundowany, ale przynosi rewelacyjne skutki. Tu historia osoby w podobnej sytuacji do Twojej. Zbiera na ten lek pieniądze.
OdpowiedzUsuńhttps://www.siepomaga.pl/f/fundacja-siepomaga/c/767
Niech Twoja rodzina zrobi wsztstko, żebyś Ty też mogła go dostać. Kwota jest ogromna, ale na pewno wszyscy, którzy są na tym blogu pomogą i uzbierasz pieniądze.
Informacje o leku:
http://leki-informacje.pl/lek/epar/4487,adcetris.html
Nie wiem czy Marzena ma siłę czytać komentarze. Może ktoś ma z nią kontakt telefoniczny i mógłby jej przekazać te informacje? Lub jej rodzinie. Ten lek daje nadzieję.
Modlę się o Twoje wyzdrowienie.
Kasia
ADCETRIS
UsuńDo RODZINY MARZENY -PODAJCIE NR KONTA KAZDY WPŁACI ,PROSZĘ ZRÓBCIE TO SZYBKO, iwona
Wskazania:
chłoniak ziarniczy (chłoniak Hodgkina, ang. Hodgkin’s lymphoma, HL
Adcetris
Co to jest lek Adcetris?
Adcetris jest lekiem zawierającym substancję czynną brentuksymab vedotin. Lek ten jest dostępny w postaci proszku do sporządzania roztworu do infuzji (wlewu dożylnego).
W jakim celu stosuje się lek Adcetris?
Lek Adcetris jest stosowany w leczeniu osób dorosłych z chłoniakiem Hodgkina (HL, rodzaj nowotworu wywodzącego się z krwinek obecnych w układzie limfatycznym, będącym częścią układu odpornościowego), którego komórki są CD30-dodatnie (posiadają na swojej powierzchni białko zwane CD30). Lek stosuje się:
•gdy wystąpił nawrót nowotworu lub nie wystąpiła odpowiedź na autologiczny przeszczep komórek macierzystych (przeszczep własnych komórek krwiotwórczych pacjenta);
•gdy wystąpił nawrót nowotworu lub nie wystąpiła odpowiedź na co najmniej dwie wcześniejsze próby leczenia i gdy nie można zastosować autologicznego przeszczepu komórek macierzystych lub chemioterapii wielolekowej (kombinacji leków przeciwnowotworowych).
Lek Adcetris jest również stosowany w leczeniu układowego chłoniaka anaplastycznego z dużych komórek (sALCL, CD30-dodatni nowotwór białych krwinek zwanych limfocytami T), gdy wystąpił nawrót nowotworu lub nie wystąpiła odpowiedź na inne próby leczenia
W przypadku chłoniaka Hodgkina lek Adcetris zbadano w jednym badaniu głównym z udziałem 102 pacjentów z CD30-dodatnim HL, u których wcześniej wykonano autologiczny przeszczep komórek macierzystych i u których wystąpił nawrót nowotworu lub nie wystąpiła odpowiedź na wcześniejsze próby leczenia. Dodatkowo firma przedłożyła dane uzyskane od 40 pacjentów z CD30-dodatnim HL, u których wystąpił nawrót nowotworu lub nie wystąpiła odpowiedź na co najmniej dwie wcześniejsze próby leczenia i którzy nie zostali zakwalifikowani do autologicznego przeszczepu komórek macierzystych lub chemioterapii wielolekowej.
CHMP zauważył, że choć dostępne dane były ograniczone, a badania nie porównywały produktu Adcetris z lekiem kontrolnym, stosowanie leku Adcetris zostało uznane za korzystne dla pacjentów z CHMP uznał, że korzyści płynące ze stosowania produktu Adcetris przewyższają ryzyko, i zalecił przyznanie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu.
Lek Adcetris został zatwierdzony warunkowo.
Jakich informacji brakuje jeszcze na temat leku Adcetris?
Firma wprowadzająca lek do obrotu przedłoży uzupełniające dane dotyczące czasu przeżycia pacjentów z HL i sALCL biorących udział w badaniach głównych, których wyniki przedstawiono. Dodatkowo firma przeprowadzi dwa kolejne badania korzyści ze stosowania leku oraz badanie bezpieczeństwa stosowania leku w większej grupie pacjentów z HL i sALCL.
Inne informacje dotyczące leku Adcetris
W dniu 25 października 2012 r. Komisja Europejska przyznała pozwolenie na dopuszczenie produktu Adcetris do obrotu ważne w całej Unii Europejskiej.
Streszczenie opinii Komitetu ds. Sierocych Produktów Leczniczych dotyczącej produktu Adcetris znajduje się na stronie internetowej Agencji: ema.europa.eu/Find medicine/Human medicines/Rare disease designation:
•Chłoniak Hodgkina;
•Chłoniak anaplastyczny z dużych komórek.
Data ostatniej aktualizacji: 08-2012.
Źródło:
EMEA: EMEA/H/C/002455 - EUROPEJSKIE PUBLICZNE SPRAWOZDANIE OCENIAJĄCE (EPAR)
http://www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_Summary_for_the_public/human/002455/WC500135004.pdf ; Październik 2012
Do rodziny Marzeny! prosimy o sygnal. my jestesmy gotowi do pomocy finansowej!!!!
Usuńnie mówię żegnaj.... lecz do zobaczenia :):**********************
OdpowiedzUsuńMarzenko, przeczytałam wczoraj jednym tchem Twojego bloga. Nigdy nie czytałam lepiej napisanego pod względem literackim, masz talent dziewczyno!!!
OdpowiedzUsuńTeż jestem zdania, że nadzieja może być poza szpitalem, w którym jesteś. Może warto skonsultować Twoją historię z innymi lekarzami, nawet za granicą? Szukać innych sposobów leczenia?
Wczoraj wybrano nowego papieża.
Będę się modlić za Ciebie. :*
Marzeno,jak najszybciej niech Rodzina zdobędzie maść ilex,naprawdę cudowny specyfik gojący rany m.in po stomii,ulga niemal natychmiastowa. Co do Twojego wpisu...wiele osób nie przyjmuje do wiadomości takiego czarnego scenariusza, ja też!Wiara w Boga podstawą,ale dlaczego tak mało osób korzysta ze środków przez Niego podsuwanych nam praktycznie pod nos? Nie rozumiem ślepej wiary w tzw.ostateczne diagnozy,gdzie wcześniejsze działania prowadzą głównie do unicestwienia wszystkiego co żywe i dobre w naszym organiźmie!! Kobieto,sięgnij po Naturę - dietę,Gersona,graviolę,amigdalinę...do wyboru...dla niedowiarków -16 lat po chłoniaku, żyję, zapominam...Wytrwałości Ci życzę - Alina
OdpowiedzUsuńhttp://www.shopnefra.com/
UsuńSpecyfik powyżej stosuje http://eksmisja-sublokatora.blogspot.com/ (też otrzymała wyrok od lekarzy).
Marzeno mogę sie tylko domyślać jak jest Ci teraz ciężko...:( ale pamiętaj ze sa jeszcze inne metody i niech one bedą tą ostatnią deską ratunku a nie jakiś przeszczep, chemie które wyniszczają organizm. A lekarze to żadna wyrocznia, co oni wiedzą skoro nie potrafili przewidzieć że autoprzeszczep doprowadzi do takiego stanu?
Są rózne teorie na temat pochodzenia chorób, jedna z nich ma związek z psychiką. Jeśli wydarzyło się w Twoim zyciu coś traumatycznego warto uporządkować równiez tą kwestie.
Unknown
"...lekarze to żadna wyrocznia..."
Usuń"...sa jeszcze inne metody i niech one bedą tą ostatnią deską ratunku a nie jakiś przeszczep, chemie które wyniszczają organizm..."
Święta prawda !!!!!!!!!!!!
Przeżywają ci co biorą sprawy w swoje ręce i stosują metody alternatywne, odpowiednią dietę i psychoterapię np. jak tu:
http://leczenieraka.blogspot.de/2013/02/dostaem-taki-list_28.html
Chemioterapia niczego nie leczy. Chemioterapia powoduje bardzo poważne skutki uboczne jak: uszkodzenia systemu immunologicznego, anemia, uszkodzenia ważnych organów jak serce, płuca, wątroba, nerki, mózg, a nawet przyczynia się do rozwoju nowych nowotworów i śmierci.
Szukajcie alternatywnej wiedzy.
http://www.dobreksiazki.pl/b19295-zwyciestwo-nad-rakiem-cz.-1-i-2.htm
Marzenko, tu mądre kobity piszą po przejściu swojego piekła...Poezja dobra rzecz, ale dla Ciebie teraz inna lektura:
Usuńhttps://prawda2.info/viewtopic.php?t=18843
Czytaj, myśl, słuchaj intuicji.Żaden najlepszy nawet profesor nie ma cienia pojęcia jaki potencjał ma ludzki umysł i ciało.Nie skreśla się ludzi tylko dlatego,że ich wiedza się w tym momencie skończyła.Ale nie Twoja. Dziewczyno, tylu ludziom się udało, dlaczego Tobie ma się nie udać? Powalcz o siebie. Bo jak mówią ...jak się pacjent uprze żyć, to medycyna jest bezsilna:) Walcz Kochana! Warto!
Nie jesteś sama...nasze myśli,modlitwy są z Tobą...
OdpowiedzUsuńJeszcze nie teraz!Na pewno nie...
OdpowiedzUsuńZ nadzieją będę czekać na kolejny wpis! Marzenka, nie poddawaj się, patrz ile ludzi trzyma kciuki za Ciebie! Nie możesz nam tego zrobić i tak po prostu odejść!!!
OdpowiedzUsuńKocham Cię Marzenko ,niech Bóg ma Cię w swojej opiece
OdpowiedzUsuńniech otuli Cię swoja miłością ,by Twoje serce nie zadrżało
Żyj kochana ,Tu czy Tam ,żyć będziesz -żyć będziemy my-ZAWSZE
Przytulam Cie mocno do mojego serca ,całuję twoje zmęczone oczy...
JESTEM i BĘDĘ PRZY TOBIE Z MOJĄ MODLITWĄ
Basia
W najnowszej "Polityce" jest artykuł- rozmowa z dr Ewą Krawczyk (należącej do zespołu badawczego prowadzącego badania), na temat nowej metody na nowotwór. Badania na razie prowadzone są z sukcesem. W skrócie chodzi o możliwość hodowania komórek nowotworowych chorego w laboratorium i testowania na nich wszystkich możliwych leków p/nowotworowych.
OdpowiedzUsuńMoże warto byłoby się skontaktować, może to jakaś nadzieja dla Pani?
przepraszam, jeśli to zbytnia poufałość, mam Panią nieustannie w swojej modlitwie
Nie żegnaj się z nami jeszcze..
OdpowiedzUsuńNie bój się.My tu wszyscy z Tobą jesteśmy,nie będziesz sama.
Modlę się za Ciebie.
całuję i ściskam.
Marzenko, jestem z Toba myslami i sercem choc porazilo mi mysli a serce zamarlo
OdpowiedzUsuńnie, nie mozesz byc sama
KOCHANA MARZENKO TO JESZCZE NIE TWÓJ CZAS NIE PODDAWAJ SIE ,WALCZ BO NADZIEJA UMIERA OSTATNIA.MOCNO TULE
OdpowiedzUsuńMarzena, jak pomysle, ile cie trudu i energii kosztowalo wyprodukowanie tego posta, to wiem, ze bede go smakowac jeszcze wiele razy. mam nadzieje, ze jeszcze wiele wpisow bedzie, ale jesli nie, to naprawde dziekuje i doceniam, ze dzielisz sie tymi wnetrznosciami duszy tu. dla siebie tez, ale i bezinteresownie dla czytajacych. zaluje, z nie moge pomoc ci w bolu, mam tylko nadzieje, ze moze Fundacja Chustka jest czynna i pomoze? To straszne, ze poza kontemplacja smierci przezywa sie jesxzcze tak dojmujacy i dlugotrwaly bol. Ciezko jest wtedy egzystowac z godnoscia.
OdpowiedzUsuńDziekuje, ze sa ludzie, ktorzy probuja.
Nigdy już nie chcę żyć bez Boga - spokoju i miłości Marzenko życzę Ci z całego serca. Kasia
OdpowiedzUsuńCodziennie jestem z Tobą myślami i całym sercem.Wysyłam Ci słońce,jak zawsze.Proszę Boga by pozwolił byś poczuła jego siłę,ciepło.Jeżeli to czytasz wiedz że jesteś bardzo wazna dla mnie i setek osób na tym forum,wiedz że nasze modlitwy nawet w tej chwili(czwartek godz.18.13) są przy Tobie.Chcę byś to wiedziała,to ważne dla mnie.Niech Bóg ma Cie w swojej opiece.
OdpowiedzUsuńvimeo.com/60282170
OdpowiedzUsuńWszyscy sie spotkamy. Niech Bog bedzie zawsze z Toba Malutka...
http://www.youtube.com/watch?v=EMsTSdHIJds
OdpowiedzUsuńw myslach i modlitwach jestesmy z Toba Malenka..
you won't be alone
Psalm. Dawidowy.
OdpowiedzUsuńPan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
Orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.
Myślami z Tobą.
OdpowiedzUsuńDroga Marzeno, dziękuję Ci za wszystkie słowa które napisałaś na blogu ,uczyniłaś wiele dla mnie
OdpowiedzUsuńcieszę się ogromnie że mogłam Cię poznać, cóż mogę tylko modlić się za Ciebie abyś nie doświadczała bólu .
jestem z Tobą , do zobaczenia .M.
hej Marzenko ,czytałam i wyłam pisze teraz i wyjem... . Nie wiem co pisać modlę się o Ciebie co dziennie .nie żegnaj się z nami!!!!wieże co przezywasz ja też jestem chora czekam na przeszczep i strasznie się boje.Dzięki Tobie jestem silna i martwi mnie to że się podajesz!!! Jestem z Tobą i Błagam nie poddawaj się bo to nie Twój czas!!!!buziaki i powodzenia życzę!
OdpowiedzUsuńMarzenka! tak bardzo mi smutno. prosze wez do serca co teraz tu pisze. jesli ktos ma z Marzena bezposredni kontakt blagam aby ta informacja do niej dotarla. Bliski mi czlowiek mial powazniejszego raka i lekarze nie dawali mu szans. przechodzil chemie ale to tylko go oslabialo.szukal na wlasna reke informacji i znalazl ze efekty przynosi mleko z piersi. zaczal pic mleko kobiece swojej corki, ktora w tamtym czasie urodzila dziecko. po kilku tygodniach bez zadnych lekow wyniki zaczely sie wolniutko poprawiac.Od razu mowie ze to nie jakis cud. terapia trwala pol roku. pil to mleko ile sie tylko dalo. jego corka bardzo szybko przeszla z maluszkiem na butelke, zeby dla taty starczylo. teraz jest zdrowy. najlepsze podobno jest po kilku dniach od porodu ale kazde jest bardzo wazne. mleko kobiece zabila komorki rakowe. ostanie badania francuzkich naukowcow to potwierdzaja!!! poczukajcie na google. teraz trwaja badanie aby ta sybstancje wyizolowac z mleka i leczyc nia najbardziej chorych dla ktorych typowe terapie sa bezskuteczne. gorzej a marzena byc nie moze. Marzenka sprobuj mleka! w niektporych szpitalach kobiety oddaja mleko. tak bylo chocby ze mna bo moj synek byl na intensywnej terapii i nie moglam karmic go piersia.mleko oddalam wczesniaczkom ale wiem ze nie zawachalabym oddac go rowniez osobie chorej na raka.
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsze to pogodzić się ze śmiercią, uznać to za fakt i nie bać się. Jesteś bardzo dzielną osóbką, wielki podziw, że miałaś siłę to wszystko opisać. Zrobiłaś to bardzo szczerze i odważnie. Bardzo bym chciała abyś nie czuła bólu, ludzie nie zasługują na takie piekło...
OdpowiedzUsuńŚciskam Cie mocno i proszę abyś nie traciła wiary.
Marzenko,
OdpowiedzUsuńcały czas jeszcze wierzę, że będzie dobrze. Ale dziękuję Ci za twoją szczerość, ten wpis wiele mi dał. Wiem, że się boisz, nikt przecież nie chce umierać. Wiedz tylko, że cuda się zdarzają (naprawdę!) i jeszcze może być pięknie. Tak bardzo mi przykro, że teraz cierpisz. Ale, jak mawiała Chustka, wszystko mija nawet najdłuższa żmija:) To też minie. Pomyśl o czasie, kiedy to wszystko będzie już tylko mglistym wspomnieniem. Będzie tak, zobaczysz! Nie poddawaj się, choć pewnie nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie jaką teraz toczysz batalię. Ale modlę się o siły dla Ciebie.
Walcz, proszę. To jeszcze nie jest twój czas, na pewno nie.
Magdalena.
Kochana jak inni czytam cię i często myślę kiedy się do nas odezwiesz.jestes wspaniala.bardzo dziękuję ze moge cię poznawać.ula
OdpowiedzUsuńRodzino Marzeny! Działamy! Na jutro proszę przygotować numer konta, na który mam wysłać pieniądze na lek, o którym pisze Kasia. Na pewno będzie nas całe mnóstwo.
OdpowiedzUsuńMarzenko, będę się za Ciebie modlić.
Ania
Proszę podać nr konta,wyślę ile tylko będe mogła.iwona
UsuńJa też =)
Usuńfajna akcja ja mysle ze warto zrobc taka zbiorke!!!
UsuńJA TEEEEEEEŻ!!!!!!!!!!!
UsuńBardzo proszę o numer konta!!!!!!Każda chwila jest na wagę złota!!!!
UsuńDorota
Czy juz cos wiadomo? Czy ktos zna nr konta na ktore mozna przeslac pieniazki? Ania
UsuńJa też chętnie wyślę pieniążki!!!
UsuńKochani rodzice Marzenki jest masc o nazwie ILEX ona goi wlasnie takie ranki /kochamy Laure blog o dziewczynce z problemem i wlasnie jej mama zdobywa ta masc moze kontakt z PAnia Emilia pomoze jak zdobyc tą masc /
OdpowiedzUsuńeM oko sie szkli. Ale poki cos mozemy zrobic, pomoc, to nie tracmy czasu.
OdpowiedzUsuńSciskam
tak to prawda mysle ze wiecej nas jest chetnych zeby pomoc Marzenie
UsuńNa gorze tego forum wkleiłam opis leku KTORY MOZE POMOC MARZENIE PRZECZYTAJCIE PROSZE. PROSZE RODZINE MARZENY O ODPOWIEDZ ALBO LEKARZY CZY MOZNA POMOC -SPIESZCIE SIE PROSZE MOZE TO JEST TA NADZIEJA ,iwona
OdpowiedzUsuńMarzenko,trzymaj się.Wiesz,wierzę mocno,że coś się wydarzy pozytywnego.Że odzyskasz siły i lekarze wymyślą jakiś sposób,żeby pomóc.Nie poddawaj się,wierz kochana.Bo od tego dużo zależy.Jestem z Tobą myślą i serduszkiem <3
OdpowiedzUsuńMarzenko, wiem że to teraz jest bardzo trudne, ale powinnaś kierować swoje myśli na pozytywne tory! Pozytywne myślenie, wiara, nadzieja - to wszystko mobilizuje układ odpornościowy do walki! To nie są jakieś bajania, tylko fakty potwierdzone badaniami z psychoneuroimmunologii. To bardzo dobrze, że już nie dusisz w sobie swojego lęku, że masz wsparcie, że masz wspaniałego księdza przy sobie, że zwracasz się ku Bogu. Ja też się modlę za Ciebie i jeśli będzie organizowana zbiórka pieniędzy na leczenie chętnie się dołożę!
OdpowiedzUsuńMedycyna już nie raz była świadkiem cudów. Wierzę, że będzie dobrze!
Jestem tu i myślę o tobie.
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuńNawet jeśli nie wierzy się w leczenie niekonwencjonalne, to w sytuacji gdy lekarze rozkładają ręce, warto sięgać po wszystko co się da. Myślę, że rodzina Marzeny robi co może. Jeśli jest to kwestia pieniędzy czy zdobywania leków, piszcie, z pewnością są osoby, które pomogą. Współczuję, bo chyba nie ma nic gorszego, niż bezradność wobec cierpienia ukochanej osoby.
OdpowiedzUsuńJoanna
Marzenko,
OdpowiedzUsuńmoże będzie Ci dane przeczytać przed śmiercią
"W Świetle Prawdy. Przesłanie Graala" autorstwa Abd-Ru-Shina. To skarb mojej duszy- odpowiedzi na wszystkie pytania o całym stworzeniu, o duszy, o duchu, który jest sednem człowieka, o tym, co dzieje się z człowiekiem po śmierci w zależności od poziomu jego duchowego rozwoju,opis praw działających w stworzeniu, czyli Bożej Woli. Kiedyś Pan Jezus powiedział apostołom:
"Więcej wam powiedzieć nie mogę, bo nie unieślibyście. Ale kiedy przyjdzieOn, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej Prawdy" .Nie ma szczęścia bez poznania Boga,co się odwlecze , to nie uciecze.Każdy z nas umrze, tylko kazdy w innych okolicznościach. Ważne jest, jak dusza jest sformowana w momencie śmierci. Ja Ci życzę zbawienia i oświecenia. Wystrzegaj się tylko czytania z internetu tego Przesłania, bo niejaki pan Statkiewicz przypisał sobie wiele rozdziałów, pododawał bzdur i ogłosił się Jezusem, co odstręcza wielu ludzi od przeczytania oryginału.Po przeczytaniu oryginału wiara staje się przekonaniem, lęk przed śmiercią jest mniejszy, a dusza po oderwaniu się od ciała nie jest zdezorientowana, co ma dalej robić, dokad podążać.
,
Pocieszające jest to, że znalazłaś w takiej chwili oparcie w Panu Bogu, tylko on jest w stanie złagodzić Twój strach przed śmiercią i jest jedynym pocieszeniem. Polecam Cię jego opiece i proszę o wyzdrowienie dla Ciebie,a jeśli to niemożliwe to o spokój dla Ciebie i ukojenie. Inną sprawą jest ból fizyczny i to jest moim zdaniem najstraszniejsze, ja sama doświadczyłam kiedyś ogromnego bólu i chyć trochę mogę sobie wyobrazić co czujesz. Z tego powodu i współczuję Ci bardzo. Przykro mi, że tak cierpisz, co wiecej mogę napisać, powiedzieć.
OdpowiedzUsuń'' Przyjaciela mam, co pociesza mnie
OdpowiedzUsuńgdy o Jego ramię oprę się
w Nim nadzieję mam uleciał strach
On najbliżej jest zawsze troszczy się Królów król z nami Bóg''
To są najpiękniejsze i najmądrzejsze rekolekcje w moim życiu, dziękuję, wszyscy jesteśmy z Tobą i łączymy się w modlitwie, gdyby się okazało że ten lek może pomóc możesz liczyć na mnie i moją rodzinę. Żałuję że nie mogę Cię teraz uścisnąć. Przesyłam Ci tyle ciepła, że aż się boję żebym nie wtwołała gorączki ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńżyczę Ci spokoju, spokoju ducha, spokoju ciała, mniej bólu, jesteś super dziewczyna, mądra, magnetyzująca. Jestem pełna podziwu i z całych sił trzymam kciuki, pamiętam w modlitwie, przesyłam uściski, trzymaj się Marzenko!!!!
OdpowiedzUsuń"Powstań, ty, który już straciłeś nadzieję. Powstań, ty, który cierpisz. Powstań, ponieważ Chrystus objawił ci swoją miłość i przechowuje dla ciebie nieoczekiwaną możliwość realizacji.
Jan Paweł II
Wysłałam mail na adres podany w profilu Marzeny odnośnie leku ADCETRIS. Wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób mogliby skontaktowac się z Marzeną lub jej rodziną bardzo proszę o przekazanie informacji o tym leku.
OdpowiedzUsuńMarzeno, walcz i nie poddawaj się! Jesteśmy tu wszyscy z Tobą i tylko dla Ciebie!!!
Kasia
Do Rodziny Marzeny.
UsuńADCETRIS-bardzo,bardzo drogi,ALE!!! nie ma niemozliwego.Kupimy ten lek,proszę o konsultacje z lekarzami,prosze o odpowiedz.Całe forum jest z Marzeną.Nadzieja umiera ostatnia i trzeba walczyć.Lecz uszanuję każdą decyzję Marzeny i jej rodziny. Niech Bóg ma Cie w swojej opiece.
Witam Cię! Jak sama się przekonałaś, medycyna akademicka nie daje sobie rady z wieloma chorobami.Ale jest jeszcze medycyna niekonwencjonalna, jak wspomniało kilku moich poprzedników. Jesteś młoda, ciekawa życia. Na tamten Świat każdy zdąży pójść.Wyzdrowiej i innym daj przykład. Niech Ci Mama kupi "Kod Uzdrawiania" Alexandra Loyda. Jak się trochę lepiej poczujesz, przeczytaj tą książkę nawet 10 razy, niech Mama ją też przeczyta. Rób te ćwiczenia nawet na leżąco przynajmniej 5 razy dziennie, mama też niech robi. Są filmiki na You Tube jest i strona Kodów. I zobacz, jak ludzie zdrowieją.Dodaj jeszcze do tego z 3 krótkie np. 5 minutowe wizualizacje i obserwuj efekty.Kody robi się ok 6 minut, czyli 4 pozycje ułożenia rąk. Każda pozycja 30 sekund i należy zrobić 3 rundki, co daje 6 minut. Współautor Ben Johnson wyleczył się z nieuleczalnej choroby w 3 miesiące. Wyleczyło się tą metodą tysiące ludzi. W Polsce jeszcze mało znana.I koniecznie bardzo porządna i systematyczna wizualizacja, aby wytworzył się i zaczął działać UKŁAD ODPORNOŚCIOWY. A wizualizacja pomoże stworzyć na nowo układ odpornościowy.Oglądaj "Sekret" codziennie, a szczególnie fragment o zdrowiu. Wiem, że nie masz sił, ale pomalutku, małymi krokami. I zdrowiej, codziennie zdrowiej, żebyś już latem była zdrowa. Wejdę tak za 3 tyg. i zapytam się, czy czytasz tą książkę. Dodam tylko, że jest to metoda BARDZO SKUTECZNA, REWOLUCYJNA WRĘCZ I MA SOLIDNE PODSTAWY NAUKOWE. WYZDROWIEJ MARZENA I UCZ TEGO INNYCH. Ale wizualizacja też by się przydała, bo coś musi stworzyć ten układ immunologiczny. Działaj kochana, nie zwlekaj. Małgorzata
OdpowiedzUsuń"- Jak nie alloprzeszczep to co?- Pytam lekarkę mając nadzieję, że powie mi, że pani profesor to kłamczucha. - Nie wiem - odpowiedziała zakłopotana - Może chemia podtrzymująca- dodała. - Czyli biorę chemię tak długo jak zdołam a potem umrę? Umrę?- powtórzyłam. - Każdy umrze- odpowiedziała wymijająco lekarka."
OdpowiedzUsuńI wszystko jasne. Nie daj sobie wmusić kolejnej chemii, kolejnych cudownych leków... Jak lekarz, który podjął się leczenia może powiedzieć "nie wiem"?! I do tego powiedzieć młodej dziewczynie " każdy umrze"?!!!
Normalnie może powiedzieć i nawet powinien. Lekarz to nie cudotwórca i też może czegoś nie wiedzieć. A to, że każdy umrze to też prawda. Wolę osoby, które przyznają się do niewiedzy, niż kłamią.
UsuńNiecierpliwie czekałem na Twój kolejny wpis, a teraz mi się on nie podoba... Oczywiście napisany jak zawsze porywającym, obrazowym, doskonale przekazującym informacje i emocje językiem. Tylko liczyłem na weselszą treść tego wpisu... Nie wiem co Ci napisać... Wszystko co mi przychodzi wydaje się takie banalne... Myślę o Tobie ciepło i cieszę się, że w tym całym swoim trudzie trafiłaś na kapłana z powołania, który jest Ci wsparciem.
OdpowiedzUsuńUparcie i z nadzieją POZDRAWIAM.
Pablo
wierze, ze to dol po to by od niego sie odbic, by juz teraz byla droga do wyzdrowienia. wierze w to. Nie moze byc inaczej.
OdpowiedzUsuńBądź silna,
OdpowiedzUsuńaż do samego końca.
" a moze to wlasnie teraz jest skok z bangee na gumie od majtek" - czyli odbijasz sie powoli od dna cierpienia... rekonwalescencja z takiego stanu musi byc dluga ( chyba nie moze byc inaczej ).
OdpowiedzUsuńPanie Boze, nie placz razem z Marzena i nami, tylko ja wspieraj prosze. Daj jej sile.
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"
"dla jego bolesnej meki, miej milosierdzie dla nas i calego swiata"...
Tak wiele razy wysluchales juz tej modlitwy. Jestes Wszechmogacy. Wszystko mozesz.
Poniższy tekst w niespotykany i zaskakujący sposób wyjaśnia definicję
OdpowiedzUsuń"Wiary" - świetne!!!! Warto przeczytać do końca.Pewnie wiele osób już się spotkało z tym tekstem,ale warto go sobie przypomnieć.
Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym
studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
- Tak, panie profesorze.
- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty - jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości - Ach tak, Biblia!
- A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą i
cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności.
Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Więc jesteś dobry...!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie
osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by
tak zrobiła. Ale Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej - Nie pomaga, prawda? Mój
brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do
Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi
odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy, więc profesor dodaje - Nie potrafisz udzielić
odpowiedzi, prawda? - aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor
sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak... jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada - Nie.
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi
jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze ...
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył
Wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg
stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z
regułami logiki także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te
wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas
świece?
Student drżącym głosem odpowiada - Występują.
- A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie - Kto je stworzył?
- wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się
rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby - Czy wierzysz w
Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny
otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy
może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z
Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia,
nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją WIARĘ.
cdn.
jesli ktos wierzy w Chrystusa obecnego w Eucharystii to ma z Nim kontakt fizyczny, smakuje Go i wacha. On jest i jest blizszy czlowiekowi niz jego wlasna skora.
Usuń"Dzieci moje jak rozwiną się na podobieństwo pączków pękających, przechodzących w róże, wtedy czas mi odejść, Panie!" - wysluchaj Marzenki Panie.
OdpowiedzUsuńCo mam Ci tu Panie Boze jeszcze napisac ?
Ze Marzenka jest piekna roza Panie ? Ze takie Roze moga miec male rozyczki, z ktorych rozwina sie przepiekne roze ?
Nie , nie chce tutaj logicznie wnioskowac.
Ja po prostu wierze calym sercem Panie, ze nasza piekna Roza poczuje sie lepiej.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka
OdpowiedzUsuńnapotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak, synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega
ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub
też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać
zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni
Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie
potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak
zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do
temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się
badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne
jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest
jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy
mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło
jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego
brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś
upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak
ciemność?
- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie
ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest
brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło,
jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie
ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie
takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie
istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze
ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się
dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego
rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty
wniosek jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia
student - twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry
Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy
poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić
nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności
i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych
zjawisk. Twierdzenie, że śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o
ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko.
Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz
panie profesorze proszę mi odpowiedzieć - czy naucza pan studentów,
którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak
właśnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie
sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry
semestr, naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych i
nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie,
to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją,
nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim
poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali.
- Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?
OdpowiedzUsuńAudytorium wybucha śmiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukowa metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?
W sala zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
- Wygląda na to, że musicie je brać na WIARĘ.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi
niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - Oczywiście że istnieje.
Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako
zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak
ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.
Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę
zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.
Na bloga trafiłam przypadkiem i odkąd przeczytałam go w całości, codziennie zaczęłam wypatrywać Twojej nowej wiadomości.. Choć się nie znamy, tulę Cię serdecznie i pamiętam o Tobie w modlitwie do Wszechmocnego! Życzę Ci również doświadczenia wiary, nadziei i miłości.. niech Kochana Matka ma Ciebie w swojej opiece! Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńDziecko Kochane... żebyś tak nie cierpiała....
OdpowiedzUsuńMarzenko Droga,
OdpowiedzUsuńw pewnym sensie Twoja choroba jest łaską. Kto WIERZY, zaznaczam: wierzy, czyli żyje w sensie nauki Chrystusa, choćby umarł cieleśnie, żyć będzie. Ksiądz Ci tego nie powie, ale mamy za sobą wiele wcieleń i w tym życiu spłacamy często stare długi. Czytałam o tym, że stygmatycy, ludzie pobożni, mają rany podobne do ran Chrystusa jako skutek zwrotny. Ponoć mają je ci, którzy kiedyś pod krzyżem drwili z Jego męki. Bóg jest Miłością i Sprawiedliwością. Pozwala człowiekowi doświadczyć zła, żeby człowiek wszystko na samym sobie odczuł i wyzwolił się od zła na zawsze. Mamy niepamięć poprzednich wcieleń, bo gdybyśmy pamiętali swoje żywoty, mogłoby nas to przygnieść. Cierpienie człowieka, który zwrócił swój umysł i serce w stronę Boga nie trwa wiecznie. Dusza się WYZWALA. Ciało jest tylko instrumentem, za pomocą którego dusza może się na ziemi przejawiać.Po śmierci człowiek już nie myśli, ale bardzo intensywnie ODCZUWA, podobnie jak w intensywnym śnie.Mam nadzieję, że będziesz odczuwała tylko błogość. Trwaj i CHWAL PANA, bo Jego chwała jest dużo większa, niż nauczają tego kościoły. Niech Twój Anioł Stróż Cię prowadzi. Dzięki Bogu, że Twój umysł jest zdrowy i możesz jeszcze poznac Boga, że nie wpadłaś nagle pod tramwaj. Wielu wolałoby nagłą śmierć, ale jest to z dużą stratą dla duszy, czasem bardzo oddalonej od Światła. Pozdrów ode mnie księdza.
bardzo mądre słowa, Marzena też jest mądra więc odpowiednio je odczyta i skorzysta z tej porady, jestem tego pewna...
Usuńi ja mam Ciebie w swoich myślach Marzeno..
Bożena
http://w780.wrzuta.pl/audio/3UJInvVFzPb/zrzuc_swa_troske_na_pana
OdpowiedzUsuńMarzenko najdroższa-cokolwiek się stanie...,jesteś w najlepszych Rękach...
Czuwam wciąż na modlitwie...
Modlę się za Ciebie codziennie od wielu tygodni. Uściski. Olga
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi przykro, mimo, iż wiem, że będzie dobrze. Tu albo tam. Ale niesamowicie marzę aby to było TU.
OdpowiedzUsuńŚciskam tak mocno jak tylko potrafię
Zapomniałam o prezencie:
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Wg74abz0KZc
Marzenko,
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, abyś nie cierpiała. Czy w tym cholernym szpitalu nie ma specjalisty od leczenia bólu?
I głęboko wierzę, że to nie jest Twój czas.
Otulam Cię spokojem i dobrymi myślami.
Aśka
Droga Marzenko,nigdy Cię nie widziałam(po za tą małą fotką),ale odkąd trafiłam na Twojego bloga jesteś ciągle w moich myślach.Też jestem pacjentką onkologiczną, w chwili obecnej po terapii,przeszłam różne etapy, nie było lekko,ale z takim bólem który Ty doświadczasz i opisujesz nie spotkałam się.Cieszy mnie fakt że pokładasz nadzieję i wiarę w Bogu.
OdpowiedzUsuń"Nie bój się!Wierz tylko"to książka,która towarzyszyła mi przy każdym pobycie w szpitalu.Kupiłam ją sobie podczas mszy św. z modlitwą o uzdrowienie duszy i ciała..Msze takie prowadzi Ojciec Józef Witko franciszkanin wraz z innymi braćmi.Dzięki tej książce moja wiara się umocniła.
Nie bój się!Wierz tylko.To znaczy,zdobądż się na nowy akt wiary.Na nową wiarę.Nawet wówczas gdy otrzymujesz złą nowinę,złe informacje,tragiczne, bardzo bolesne informacje, kiedy życie Ci się nie udało, nawet wtedy jest nadzieja, bo jesteś jeszcze w drodze, a z Tobą Jezus.On jest Twoją Nadzieją i Życiem.Zawsze jest miejsce na wiarę i nadzieję.Wszystko się może jeszcze zmienić.Teraz a nie póżniej. Teraz a nie po śmierci.Wiedz,że Jezus zawsze budzi nadzieję wszędzie tam, gdzie się pojawi.Ten Jezus jest z Toba.Jest w drodze, bo Ty jesteś w drodze.To co ważne dla Ciebie, jest ważne i dla Niego.Idż z nim dalej mimo złych nowin, nie rezygnuj z Niego.On jest dla Ciebie,on jest dla tych, których tak bardzo kochasz.On kocha ich jeszcze bardziej.
Jezu w Ewangelii św.Jana mówi do Marty, której brat już od czterech dni spoczywał w grobie :"Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.Kto we mnie wierzy, to choćby umarł żyć będzie."
Kto zwyciężył śmierć?Oczywiście, że Jezus.Dlatego, jeżeli coś w Tobie umarło:nadzieja,wiara,zdrowie,jakaś komórka,tkanka,organ,pamiętaj-zaproś Jezusa.On to wskrzesi.Ludzie bardzo często zabijają w nas nadzieję poprzez złą nowinę, która budzi lęk,rozpacz,zniechęcenie.Nowinę,która sprawia,że się poddajesz,wycofujesz,przestajesz być z Jezusem w drodze.Jezus zawsze idzie z Dobrą Nowiną.I w Twoim przypadku może być podobnie.I w Tobie może ktoś zabić nadzieję.Jezusowi bardzo zależy na ty,abyś na to nie pozwoliła,dlatego mówi do Ciebie:"Nie bój się!Wierz tylko, a będziesz ocalona"
Przytoczyłam tu tylko fragmenty tej książki ,gorąco polecam jako lekką lekturę. Jesteś uroczą dziewczyną, w głębi duszy wierzę, że nie napisałaś jeszcze ostatniego słowa,bo ja chcę i wszyscy tu chcą czytać Cię ciągle.Pozdrawiam Cię cieplutko i ściskam delikatnie, tak żeby nie bolało.
Gosia.
Marzena. Nikt tak jak Wy - "pacjenci onkologiczni" nie uświadamia, jak wiele warte jest życie. Nie wiem, jaki jest sens cierpienia. Nie wiem, po co jesteśmy. Czuję: nic nie dzieje się przypadkowo. Bardzo bym chciała móc Cię dalej czytać i mieć komfort świadomości, że jesteś, że jesteś spokojna. Nie wiem, Marzenko kochana, co będzie. I Ty nie wiesz. I nikt nie wie. Ufam, że to, co się dzieje, ma jakiś sens. Jakąś wartość, której nie jestem w stanie objąć swoim rozumem i swoją wyobraźnią. Myślę o Tobie.
OdpowiedzUsuńOpisałaś dokładnie to samo co ja czuję. To wszystko ma sens, tylko nie umiemy tego zrozumieć i pogodzić się z tym. We mnie jest dużo złości, że tak się dzieje, że ludzie tak bardzo cierpią. Od przeczytania tego wpisu nie mogę przestać myśleć o Marzenie, tak bardzo bym chciała, żeby nie cierpiała, żeby nie było tego potwornego bólu.
UsuńWiem, ze wszyscy umra, ale to jednak niesprawiedliwe, ze niektorzy tak szybko. A moze to wybrancy...? Sciskam mocno, pozdrawiam, trzymaj sie dziewczyno.
OdpowiedzUsuń"Nigdy już nie chce żyć bez Boga." - tak strasznie się cieszę, że to napisałaś. Cokolwiek miałoby się wydarzyć, pamiętaj, że On Cię zawsze trzyma za rękę. Ufaj mu.
OdpowiedzUsuńKochana Marzenko :) pewnie sama tego nie przeczytasz? być może nigdy nikt nie przeczyta Ci mojego wpisu? Ale jeżeli Bóg zechce to to usłyszysz...Jesteś na Drodze do spotkania Wiecznej Miłości :) ofiaruj Bogu każdą minutę Twojego cierpienia w połączeniu z Cierpieniem jakie przeszedł Jezus...Pomyśl, że już za chwilę będziesz w świecie gdzie nie ma bólu, smutku, strachu...myśl o Maryi i o innych świętych, którzy nie mogli doczekać się chwili śmierci i spotkania z Bogiem-pomyśl jak Cię cieszy spotkanie z Twoją Mamą, Tatą a to są tylko ziemscy rodzice-spotkanie z Bogiem jest nieporównywalnie szczęśliwsze niż wszystko inne !!! Może niektórych oburzy to co piszę ale sama też stanęłam przed odpowiedzią na to najważniejsze pytanie..i wtedy przeżyłam moment mojego nawrócenia i gdybym dzisiaj miała umrzeć to wiem, że nic nie tracę a zyskuję wieczne szczęście z Bogiem-Marzenko żyj nadzieją i miej wiarę w to, że Bóg dotrzymuje Swojego Słowa i nie opuszcza tych, którzy Go wzywają-ja wierzę w to, że w momencie Twojego Przejścia towarzyszyć Ci będzie całe Niebo, ujrzysz takie kolory i usłyszysz taką muzykę o której nawet Ci się nie śniło-Jezus nie opuszcza tych, którzy Go kochają a Ty się Go nie wyparłaś tylko uciekasz się do Niego w swoim strapieniu i wierzę w to, że On Sam przeniesie Cię w Swoich Ojcowskich Ramionach na Drugi Brzeg do Prawdziwego Życia w Wiecznej Radości, gdzie spotkasz tych wszystkich, którzy już tam są i będziesz oczekiwać nas, którzy tam zmierzamy...Obiecuję Ci modlić się o szczęśliwą godzinę i najlepszy moment dla Twojej Świętości w którym Dobry Bóg pochwyci Twoją duszę uwolnioną z klatki jaką jest teraz Twoje chore ciało-uwolni Cię od tego wszystkiego co teraz Cię boli...Niech Duch Święty wspomaga Cię w każdej minucie Twojego życia, niech wleje w Ciebie swoją Radość, Miłość i obdarzy Swoim Pokojem.
OdpowiedzUsuńMarzeno,czy jest cos co mozna dla Ciebie zrobic?Cokolwiek by to bylo,daj znac postaramy sie dla Ciebie...Walcz dziewczyno...A probowalas leczenia w innych klinikach za granica?
OdpowiedzUsuń"Panie daj mi pogodę ducha. Abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę.
OdpowiedzUsuńOdwagę, bym zmieniał to co zmienić mogę.
I mądrość, abym odróżniał jedno od drugiego."
Pewnego dnia, na placu targowym, pośród tłumu ludzi siedział niewidomy z kapeluszem na datki i kartonikiem z napisem: "Jestem ślepy, proszę o pomoc"
OdpowiedzUsuńPewien mężczyzna, który przechodził obok niego. Zauważył, ze jego kapelusz jest prawie pusty, zaledwie parę groszy... Wrzucił mu parę monet, po czym bez pytania niewidomego o zgodę. Wziął jego kartonik, odwrócił na druga stronę i napisał coś....
Tego samego popołudnia, ten sam mężczyzna znowu przechodził obok tego samego niewidomego i zauważył, że tym razem jego kapelusz jest pełen monet. Niewidomy rozpoznał kroki tego człowieka i zapytał go czy to on odwrócił kartonik i co na nim napisał......
Mężczyzna odpowiedział: " nic co nie byłoby prawdą. Przepisałem Twoje zdanie tylko troszkę inaczej."
Uśmiechnął się i oddalił....
Niewidomy nigdy się nie dowiedział, że na jego kartoniku było napisane:
"dziś wszędzie dookoła jest wiosna.. A ja nie mogę jej zobaczyć..."
Moze leczenie niekonwencjonalne?? Pamietaj Arkę Noego zbudowali amatorzy a Titanic profesjonaliści
OdpowiedzUsuńDla Marzenki!!!!
OdpowiedzUsuńWe śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”
Dziękuję Ci Marzenko za te słowa, za wpisy, za świadectwo...
OdpowiedzUsuńDziewczynko Kochana, niech Ci ulży, niech chociaż troszkę...
gosia
Jesteś! Wierzyłam w Ciebie od dawna
OdpowiedzUsuńlecz teraz WIEM NA PEWNO
zawsze miłością swą mnie darzyłeś
i zawsze byłeś ze mną.
Choć omijałam Twe drogowskazy
swą drogą podążałam
Ty, Panie, nadto nie byłeś srogi
wszak to do Ciebie iść chciałam.
Dzisiaj odczuwam że jesteś blisko
prostszą wybrałam drogę.
Tylko dlatego wśród trudów życia
spokojnie usnąć mogę.
Dla Marzenki i Jej bliskich - Iwona
Może przestaniecie pisać pożegnania dla Marzenki?
OdpowiedzUsuńJa zdrowa osoba czytająca te komentarze jestem zdołowana!
Nadzieja umiera ostatnia.....
Marzenko,czekamy na Twoje kolejne wpisy z nadzieją ,że znalazłaś jakiś sposób na Twoją Złośnicę!
Pozdrawiam i trzymam kciuki.Walcz dalej ,jesteś cudowną osóbką!Agata.
Agato, trochę pokory!
UsuńJesteś , jak piszesz zdrową osobą. Skąd wiesz, czego Marzenka teraz najbardziej potrzebuje?
Zaprzeczania rzeczywistości, czy zgody na nią?
Co bardziej boli - ciało, czy dusza?
Co bardziej potrzebuje uzdrowienia?
Niektórzy zdrowieją na ciele o dziwo dopiero wtedy, kiedy przestają walczyć z przeznaczeniem, dopiero los się odwraca. Walka wymaga dużo energii, strach przed śmiercią też jej nie dodaje. A energia jest jej potrzebna. Wiem, co piszę, bo sama to przeżyłam. Nie udawajmy nieśmiertelnych, dopiero wtedy może uda nam się żyć.
"Nigdy już nie chce żyć bez Boga." - czytałam i pakałam, dziękuję Ci za te słowa, tak mało masz sił a jeszcze pomagasz.
OdpowiedzUsuńZawsze kiedy Cię czytam myslę: taka piękna, tak bardzo utalentowana, niezwykła. Tulę Cię do serca niesamowita kobieto, pisząc tak szczerze o śmierci pomagasz przygotować się do niej i mnie. Dziękuję A.
Kochana,w Chinach lekarze prowadzą innowacyjną terapię zamrażania nowotworu,jest bardzo skuteczna dla najcięższych i ponoć już beznadziejnych przypadków.Może to pomoże?
OdpowiedzUsuńchyba nie bardzo, krwi nie zamrożą, tu raczej chodzi o wartości krwi, nie o guza, komórki złośliwe w tkance aby móc to wymrozić...
UsuńNa jakiej podstawie tak sądzisz? Chętnie poznam historię choć jednej osoby chorej na nowotwór, która została wyleczona w Chinach. Zastrzegam, że nie interesuje mnie słynny przypadek baletnicy Izy. Polecam "Chiński cud" Magazynu Ekspresu Reporterów.
UsuńCiągle mam nadzieję, że to nie będzie koniec, że w końcu wyniki poszybują w górę, powieki staną się lekkie, słońce doda sił i energii, że nic nie będzie bolało, szczelina się wygoi... Walczysz już tak długo... Może faktycznie ten nowy lek to jest jakiś pomysł?
OdpowiedzUsuńMyślę o Tobie Marzenko ciepło! I jestem tam wirtualnie z Tobą- nie widzisz mnie, ale nie jesteś sama!
Slonko
Myślę o Tobie codziennie.Wysyłam Ci słońce
OdpowiedzUsuńPamiętaj!!! to Ty jesteś generałem.
popieram wczesniejszy wpis!! przestańcie pisac pozegnania dla Marzenki!!! trzeba miec nadzieje ze wyjdzie z tego i lepiej by było ja ta pozytywna energia zarazac a nie odrazu sie zegnac!!!
OdpowiedzUsuńTeż popieram!!!!!
UsuńMarzenko trzymaj się,jesteś młoda ,silna.
Pozdrawiam.
Też nie mogę tego czytać.
UsuńAbsolutnie za wcześnie z tymi pożegnaniami. Rzeczywiście nawet zdrowego dołują.
"pozytywna energia zarazac a nie odrazu sie zegnac!!!"
Dokładnie tak!!!!!!
Usuńpo raz pierwszy nie wiem co napisac, chce tylko,żebyś wiedziała,że masz wokół siebie życzliwych ludzi. Zosia-samosia to zły dordca! Jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz tu zajrzałam. Szkoda, że teraz dopiero. Modlę się o wszystko, co Ci teraz potrzebne.
OdpowiedzUsuńModlę się za Ciebie i Towją rodzinę! Walcz dopóki możesz!!!
OdpowiedzUsuńCzy ktoś z Was wie w jakim szpitalu leży Marzena?? Czy ktokolwiek ma jakikolwiek bliższy namiar na nią lub kogoś z jej bliskich?
OdpowiedzUsuńw kwestii jakiejkolwiek dalszej pomocy??
Z całą pewnością autorka tego bloga: http://eksmisja-sublokatora.blogspot.com/?m=1
Usuńjest w posiadaniu nr telefonu do Marzeny...Wnioskowałam to z komentarzy do poprzednich wpisów,nic więcej nie potrafię pomóc.
Skoro Marzena napisała, że dała bratu hasło do bloga, to przynajmniej on o tym blogu wie i tu zagląda. Szkoda, że się nie odzywa i nie napisze czy jest potrzebna jakaś pomoc, a może radzą sobie sami i pomocy nie potrzebują.
UsuńNa Boga, nie żegnajcie się z nią,
OdpowiedzUsuńi dajcie też spokój jej rodzinie, na pewno zrobili wszystko,
a Ty Marzenko walcz,jesteś silna,
jestem z Tobą!!!!!!!
Komentujących cechuje absolutny brak wiedzy w tym temacie:( Poczytajcie sobie co to znaczy, że szpik nie pracuje i wartości nie rosną...walczyć to można przy złamaniu ręki na rehabilitacji o sprawność a nie z niepracującym szpikiem-ludzie zastanówcie się co piszecie-ja jestem po chorobie nowotworowej szpiku, po przeszczepie, więc wiem co piszę. Na pracę szpiku nie ma wpływu kompletnie nic...ani pozytywne myślenie, ani wizualizacja, ani dieta, ani ruch...przerobiłam wszystko z tych rzeczy...Marzence życzę dużo spokoju i odchodzenia bez bólu w gronie najbliższych, bo mam nadzieję, że w tej sytuacji pozwolą im wejść...
Usuńjesteś po...? żyjesz? to dlaczego nie dajesz jej nadziei i wsparcia a piszesz cyt...życzę dużo spokoju i ODCHODZENIA bez bólu w gronie najbliższych, bo mam nadzieję, że w tej sytuacji pozwolą im wejść...
Usuńnie wolno nikomu odbierać nadziei, wiary i miłości ......tyle wiem
a wiedzę w temacie posiadam, nie muszę czytać
i aż za dobrze wiem co to znaczy walczyć, choć tobie to kojarzy się tylko ze złamaną ręką,
ale to nie czas i miejsce na nasze dyskusje
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPolecam psychiatrę!
Usuńja nie umiem skomentować tego tekstu
OdpowiedzUsuńzapewniam tylko o mojej modlitwie
Joanna
Marzenka, walcz dasz radę.Pokaż Wszytkim na przekór, że zwalczysz to ustrojstwo.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki. Nie daj się dziewczyno. Jeszcze nie czas na Ciebie...jeszcze nie...
Do wszystkich piszących, którzy myślą, że tak po prostu idzie "wziąć się w garść" ano nie idzie, kiedy obezwładnia Cię ból, gorączka, kiedy czujesz się tak źle, że wszystko cię razi i denerwuje, kiedy marzysz tylko o tym by zasnąć i nie czuć bólu...ludzie, którzy nie doświadczyli nigdy przygniatającego cierpienia nie powinni zajmować w ogóle głosu w tej kwestii a takie "klepanie po ramieniu" i mówienie "wszystko będzie dobrze" osobę chorą tylko rozdrażniają, bo kto jak kto ale akurat chorzy przebywający w szpitalach mają realną świadomość tego, że są rzeczy na które absolutnie wpływu nie mamy i może być różnie...Mamy wspierać Marzenkę życzliwością i naszą obecnością przy Niej teraz zapewniając o tym, że z chwilą ludzkiej śmierci to życie się nie kończy, że idzie tam, gdzie już nie ma bólu...więc nie piszcie jej, że ma walczyć, że pokona złośnicę, bo to tylko pogarsza jej ocenę rzeczywistości...wystarczy, że wejdziecie na stronę : http://chustka.blogspot.com/ i w prawym dolnym narożniku zobaczycie ile osób walczących ze złośnicami już odeszło-My tego nie zmienimy...a jeżeli czegoś nie można zmienić to trzeba to zaakceptować, więc pomóżcie Marzenie nie dawaniem Jej złudnych zapewnień...
OdpowiedzUsuńskąd ta pewność to czuje, co myśli, co chciałaby usłyszeć Marzena? Jestem przekonana, że każdy kto Ją w jakikolwiek sposób próbuje pocieszyć - robi to mimo wszystko - z dobroci serca,z głębi duszy i głęboko wierzę ze szczerych chęci dodania Marzenie otuchy,wsparcia, a może właśnie i nadziei. Nie pisz zatem apeli do ludzi, bo to blog Marzeny a nie ich, napisz jej co myślisz, co czujesz, "złap za rękę", "ucałuj w czoło", pomódl się, trzymaj kciuki - cokolwiek, dla Niej - nie dla innych,bo....nie miejsce, nie czas
UsuńANia
A ja się zgadzam w 100% z anonimowym z godz.5.33. Ja nie doświadczyłam takiego bólu, nie jestem sobie w stanie wyobrazić co czuje tak cierpiący człowiek. Faktycznie takie klepanie, mówienie walcz, dasz rade dla mnie nie byłoby żadnym ukojeniem.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMArzenko,a co z lekiem SGN35,ale tez ma inne nazwy,wspomniane w innych postach.Moj chlopak jest w takiej samej sytuacji co ty,ale teraz bierze alternatywne leczenie,ciało mononuklearne.Lek jest bardzo drogi,ale sa duze szanse na wyleczenie.Chcesz popisac moje gg 12560160.Jestem z Toba.Iza
UsuńKochanie nie wiem czy to ci pomoże ale wiedz, że bardzo mocno trzymam kciuki i będę się za Ciebie gorąco modlić żeby Bóg dał Ci jeszcze trochę pożyć w tym niedoskonałym świecie. Ale jeśli będzie inaczej to pamiętaj, że śmierć nie jest karą a wręcz przeciwnie ja wierze w to że jest niejako nagrodą którą dostajesz przed wszystkimi bo jesteś niezwykle wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńMarzenko niestety nie mogę wspomóc finansowo ale całym sercem jestem z tobą. Doskonale wiem co czujesz, sama walczę z raczyskiem. Nie daj się, walczcie dzielnie.
OdpowiedzUsuńWitaj Marzenko tak mi żle jak czytam jak cierpisz oddaj tego bólu troche. Płacz kiedy będziesz miała tylko ochote będzie ci lżej.wierze ze za pare dni będzie lepiej a ból sie zmniejszy wierze w Ciebie że dasz rade ake wiem tez jak cierpisz bidulko jestdm z tobą codziennie myśle o tobie i czxtam bloga dzisiaj to się aż popłakałam mimo że cie nie znam osobiście.Sama walcze z rakiem piersi. Pozdrawiam,ściskam mocno i przesyłam buziaki.I Pamiętaj źe po burzy przychodzi słonce
OdpowiedzUsuńPiękny i smutny wpis :( trzymam kciuki za Ciebie.
OdpowiedzUsuń