Ciemno, zimno, leje jak z cebra, nie mam autobusu a
wilgotny mrok raczej nie zachęci żadnego kierowcy, żeby zatrzymał się na znak
mojego uniesionego w górę kciuka. Nawet mój słodki, mający wzbudzić opiekuńcze
instynkty uśmiech, nie zdziała przy takiej pogodzie cudów. Rezygnuję z planu
darmowego przejazdu. – Mamuś, zawieziesz
mnie?
Jedziemy do hospicjum. Od niedawna tu pracuję, bynajmniej
nie żeby oswoić się z miejscem. Jeśli chcę robić w życiu coś ważnego to właśnie
to. Jestem spóźniona a mamy dzisiaj ważne zebranie. - Marzenko, chcę jutro z Tobą jechać po te wyniki badania PET-
oznajmia mama wjeżdżając na parking. - Ale
czemu? Szczerze mówiąc wolałabym jechać sama… – odpowiadam nie ukrywając
niezadowolenia z pomysłu.
Leczę się już dwa lata i do tej pory ani razu nie
usłyszałam dobrych wieści, nie spodziewam się więc, że coś się zmieni, a moi
lekarze również nie rozpalają we mnie nadziei. Każda zła nowina doprowadza mnie
do takiego smutku, z którym wolę być sama. Potłuc się a potem posklejać i w
jednym kawałeczku wyjść do ludzi- taki mój plan. Chcę sama przeczytać wyniki
badania, przepłakać je, potem się uspokoić i razem z wynikami przekazać ten
spokój reszcie rodziny. Jeśli pojechałaby ze mną mama, miała bym już nie jedną
a dwie osoby do uspokajania: siebie i mamę.
-Marzenko-
kontynuuje mama, jednak znacznie nieśmielej, jakby wahała się, czy kontynuować-
Jakiś czas temu byłam w kościele i kiedy
się modliłam… – zrobiła pauzę a oczy jej zeszkliły się. – …Usłyszałam od Jezusa, bardzo wyraźnie, że
będziesz już zdrowa! - powiedziała przez łzy. Ale jak, że będę zdrowa?- spytałam zaskoczona, wiedząc, że muszę
być teraz bardzo delikatna. Mama opowiedziała mi całą sytuację, powiedziała, że
jest pewna, że będę miała całkowitą remisję choroby, bo o tym ją zapewnił
Jezus. Jest pewna tego, co słyszała i chce ze mną jutro pojechać do szpitala,
żeby być przy mnie, kiedy się o tym dowiem. Byłam w szoku słysząc te słowa, nie
wiedziałam, co powiedzieć. Bałam się zranić moją słodką mateńkę i nie
wiedziałam, jak tego nie zrobić. – Mamuś,
a jak pojedziesz jutro ze mną i okaże się, że nie ma remisji, co wtedy? –
spytałam niedowierzając i licząc jednocześnie, że uspokoi mnie zapewniając, że bierze
pod uwagę również taką opcje i przyjmie ją na klatę. – Będzie remisja, na pewno- stwierdziła bez zawahania. Stoimy już
jakiś czas na parkingu, rozmawiamy płacząc a światło z okien hospicjum
przypomina mi, że kwadrans studencki już dawno minął.

Idziemy do kaplicy szpitalnej. To tutaj wymykałam się
czasem z oddziału zamkniętego, żeby wziąć udział wraz z innymi pacjentami w
niedzielnej mszy świętej, którą prowadził cudowny ksiądz, ten o którym pisałam,
że żyje Miłością. To były moje najpiękniejsze msze. Mama usiadła w ławce, ja
przyklęknęłam pod samym ołtarzem. - A
więc jednak Jezu, nie naściemniałeś mojej mamie.
Modlę się a płacz wprawia szczękę w drganie. Czuję tak
olbrzymią ulgę… Myślę o tym, ile tutaj przeszłam, dwa lata spędzone w ciągłej
obawie o swoje życie. Kiedy lekarze załamywali ręce, ja załamywałam się cała. To
niesamowite, co się wydarzyło. Nie potrafię tego zrozumieć. Jestem pełna
wdzięczności. Dziękuję Temu, który pomógł mi wyjść z tego gnoju. Dziękuję za
każdą modlitwę, za ten cały szturm na niebo ludzi mi bliskich i tych, których
nigdy nie widziałam. Wierzę, że każde dobro pochodzi od Boga, że jest Jego
Miłością. Nawet dobro tych, którzy wspierali mnie nie modlitwą a dobrym słowem,
zabawą, towarzystwem, radą, wszystko to jest Miłością. Dziękuję za nią.
Wiem, że to jeszcze nie koniec walki. Lekarze nie
wystawili mi świadectwa sukcesu, nie pogratulowali zdrowia. Jeśli nie chcę, żeby
ta szkarada, bestia która mnie przeraża, wróciła za miesiąc, muszę kontynuować
leczenie. Przy tak opornym i złośliwym chłoniaku jakiego gościłam, jest duże
ryzyko wznowy a wtedy mogę zostać bez skutecznego leczenia. Nie mogę mieć
podawanej więcej silnej (a więc skutecznej) chemii, nie tylko ze względu na
osłabiony toksycznością leków organizm, ale również dlatego, że zniszczyła by ona
mój szpik kostny, a nie mam już więcej materiału, żeby wykonywać kolejne
autoprzeszczepy, które by go ratowały. To wspaniała wiadomość, że mam całkowitą
remisję ale jeśli nie chcę, żeby była to tylko przerwa w chorowaniu, to nie
mogę osiąść na laurach. Świadomość tego nie pozwala mi cieszyć się w pełni
zwycięstwem.
Dwa miesiące temu dzwoniła do mnie koleżanka szpitalnej
niedoli pochwalić się całkowitą remisją, płakałam ze szczęścia. Tydzień temu zadzwoniła
ponownie- ma wznowę, poszło na kości. Boję się podzielić los Magdy Prokopowicz
czy Chustki, które uwierzyły że to koniec walki w chwili kiedy usłyszały, że
mają całkowitą remisję. Nikt nie powiedział mi, że jestem zdrowa. To będzie
można stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem po kilku latach, jeśli choroba nie
da o sobie znać. Boję się cieszyć.
Idę na spotkanie z lekarzem, który ma wiedzę o
Adcetrisie. Przyszłam z listą badań klinicznych z udziałem tego leku, z których
wynika, że nadal są otwarte rekrutacje, więc mogłabym kontynuować leczenie tym
lekiem za darmo, gdybym się oczywiście na takie badanie dostała. Okazało się,
że informacje te są już nieaktualne a wszystkie rekrutacje zostały zakończone,
gdyż lek okazał się tak skuteczny, że mógł już zostać wprowadzony na rynek.- Pani Marzeno, znam pani przypadek. Wiem, że
pani obawy o nawrót choroby są uzasadnione. Jeśli udałoby się pani zebrać
pieniądze na ten lek… To najlepszy moment na rozpoczęcie terapii – stwierdził
lekarz. Poczułam ulgę. A więc mogę zrobić coś jeszcze, żeby sublokator wyprowadził
się na dobre i nigdy nie wrócił. Gdyby nie to, pozostałyby mi tylko regularne
badania i tomografie, żeby sprawdzić czy jest wznowa, czy może jeszcze nie.
Czuję się spokojniejsza, wiem, że mam jeszcze szansę na pełne zdrowie.
Pora wracać do domu. Zajmujemy z mamą wolne miejsce w
busie, siedzimy osobno. Jest duszno a droga długa. Wciąż myślę o tym, co się
stało. Całkowita remisja- to nieprawdopodobne. Jeszcze te słowa od Jezusa
skierowane do mojej mamy. Jest tu ze mną, siedzi gdzieś z tyłu. Jest tu bo
wiedziała, że się nie przesłyszała, nie miała żadnych wątpliwości, nie była
zaskoczona. Przyjechała, żeby zobaczyć moją minę jak się dowiem o całkowitej
remisji. Odwracam się, szukam spojrzenia mamy. Znajdujemy się a jej wprawione w
ruch usta wyraźnie, choć bezdźwięcznie, powiedziały do mnie trzy sylaby:
Ko-cham-cię.
Tak bardzo zaprzątam sobie głowę tym, jak zdobyć pieniądze
na dalsze leczenie, że nie potrafię cieszyć się z remisji. Nie dzwonię do
rodziny, nie otwieram szampana, nie wykrzykuję całemu światu. Chciałabym
obudzić się pewnego ranka i powiedzieć sobie: koniec wojny, wygrałam. Ale
jeszcze nie pora. NFZ nie refunduje Adcetrisu i mam nie liczyć na ich rychłą
przychylność. Muszę sama kupić sobie ten lek. Nie wiem jeszcze ile dawek będę
mogła przyjąć, to oceni mój lekarz, ale wiem, że koszty kuracji będą sześciocyfrowe…
Niebawem będę miała swoje subkonto z możliwością zbierania
1%, wkrótce ruszamy ze zbiórką pieniędzy. Moja szansa na pełne zdrowie i poczucie bezpieczeństwa we własnym ciele będzie
zależała od hojności ludzi dobrej woli. Wierzę, że z ich pomocą uda mi się. Ze
swojej strony chcę zrobić wszystko co mogę, żeby zebrać te pieniądze. Może
macie jakieś pomysły? Mój ostatni pomysł to napisanie do 100 najbogatszych Polaków.
Może by mi pomogli? Może jak wyzdrowieje to mogłabym jakoś odpracować choćby
część kosztów? Nie wiem, jak sobie poradzę, ale zrobię wszystko, żeby wykorzystać
tę szansę. Chcę mi się żyć!
I na taki komentarz czekałam :))) cieszę się razem z Tobą, bo jest czym! Myślę, że wszyscy tu zaglądający chętnie Ci pomogą uzbierać środki na dalsze leczenie. :)))
OdpowiedzUsuńMarzenko, podaj nr konta, pomożemy Ci!
OdpowiedzUsuńAnna
Jak tylko moje subkonto będzie aktywne to dam Wam znać, będę się cieszyć z każdej okazanej mi pomocy! :)
UsuńMarzenko Kochana - damy radę. Strasznie dużo ludzi tu do Ciebie zagląda i wierzę, ze każdą- nawet największą sumę można zebrać z bardzo wielu mniejszych kwot.
UsuńPopłakałam się dzisiaj ze szczęścia czytając Twój post- nareszcie ze szczęścia. Ja- tak jak pewnie większość Twoich "czytaczy" -modliłam się również za Ciebie i mocno wierzyłam, ze Bóg ocali taką piękną i mądrą, młodą dziewczynę. Ale wiara Twojej Mamy powaliła mnie dzisiaj z nóg i myślę, że to Ona wymodliła Ci ten cud. Masz przecudowną Mamę!
Ściskam Cię mocno Szczęściaro :-)
Czekam na wiadomość o koncie i 1%
Podaj na blogu dane potrzebne do przelewu:)
OdpowiedzUsuńMarzenko....łzy szczęścia się leją....
OdpowiedzUsuńJa również się dołożę do leku Adcetris.
nie pytaj skąd weźmiesz kasę? podaj Dziewczyno numer konta!!! Życzliwi pomogą,nieżyczliwi niech spadają!
OdpowiedzUsuńczyli jednak sie nie mylilam :):)
OdpowiedzUsuńto o TE NASZA MARZENE chodzilo.
chce rowniez pomoc finansowo. nie beda to kokosy, ale niech kazdy dolozy ile moze i da Marzenie szansa na zycie.
bo ONA musi zyc!
Cieszę się bardzo i dziękuję za piękne świadectwo Wiary:) Życia ludzkiego nie przelicza się na pieniądze, także nie miej oporów prosić o pomoc. Ja też chętnie się dołączę:)
OdpowiedzUsuńdawaj lala nr konta!!! Buziaki!
OdpowiedzUsuńjezu... jak Ty pięknie piszesz. Tak przejmująco. Z takim sercem...
OdpowiedzUsuńMarzena,
OdpowiedzUsuńNa pewno daleko nam do 100 najbogatszych ale na pewno się dorzucimy.
Wszyscy wspólnie damy radę.
A przecież na tym blogu są nas tysiące:)
no!!:)))my damy radę:) a Ty dawaj nr konta:) będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńDługo czytam pierwszy raz piszę :) Możesz na mnie liczyć :) Razem damy radę !
OdpowiedzUsuńnapisz do mnie, napisz do mnie :))))) Przez chwilkę chętnie poczułabym się jako jedna z najbogatszych ;)
OdpowiedzUsuń----------
A tak poważnie to czekam na szczegółowe informację odnośnie nr konta.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Yuuuupi! Jak idzie- to idzie! Pieniądze też się uda nazbierać- nie ma innej opcji! Dołożę się i będę namawiać znajomych. Razem musimy dać radę! Tylko nr konta.... Rozumiem, że boisz się cieszyć ale ja się pocieszę ;)
OdpowiedzUsuńCiumka
S1onko
o matko Marzena, z bloga osoby chorej potrafisz stworzyć opowieść o wartkiej akcji. Już się z nami ( ze światem) żegnałaś a tu proszę kalejdoskop życia się odwrócił:) Nie wiem czy piszesz na bieżąco czy od tych wydarzeń upłynęło już trochę czasu, jeżeli na bieżąco zakładaj subkonto i podaj numer do 1%
OdpowiedzUsuńZdrowia zycze!
OdpowiedzUsuńMarzeno, prosze Cie, ciesz sie z tego DZISIAJ, bo ono jest najwazniejsze na dzisiaj...
OdpowiedzUsuńPamietam O Tobie...
Pieniadze takze sie znajda...
Przytulam Cie i serdecznie caluje
Judith
niech ten blog przyniesie też jakieś materialne korzyści
OdpowiedzUsuńwpłacajmy,bo szkoda czasu!!!!!!!
Marzenko, tak się cieszę, takie cudne wieści; my czekamy na wyniki mojego brata, boję się bardzo i modlę; podaj, proszę nr konta, dobrzy ludzie pomogą; przytulam i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKochana! Koncerty, 1%, może jakaś fundacja? Piszesz wspaniale, to może książka? Albo jakieś felietony w gazecie..zawsze to coś. Wierzę, że się uda! Jednak fajnie, że jeszcze chce Ci się żyć. Dobrze Cię czytać.
OdpowiedzUsuńPięknie, pięknie się u Ciebie zrobiło! Takie wieści... aż chce się żyć!
OdpowiedzUsuńPodaj namiary na konto i 1%... zrobimy co tylko się da.
Marzenko, wiadomosc nie z tej ziemi :)))) Buziole, WELL DONE!!!!
OdpowiedzUsuńDawaj numer konto, kobitko :))) mozna przelac spoza kraju?
Jeżeli Bóg z nami to kto przeciwko nam? Podaj dane na blogu:) good look!jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDawaj Mała numer konta ! Gromadą ludziska dadzą radę , uzbieramy na leczenie , czekamy na dalsze instrukcje,
OdpowiedzUsuńtymczasem cieplutkie uściski :)
Czytałam posta siedząc w poczekalni u lekarza i cieszyłam się z Twojej remisji a że wzruszenia miałam łzy w oczach. Twoja Mama miała rację :). Chętnie dam parę grosików, zbierzemy dla Ciebie na lek. Czekam na nr konta.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i rozumiem twój strach przed radością. Ja wciąż boję się cieszyć. Nie chcę spaść z bardzo wysoka...gdyby co :). Równiez pomogę, dawaj numer.
OdpowiedzUsuńCudownie:)
OdpowiedzUsuńApel w TV, Radio, gazeta. Wypróbowane. Skutkuje...ludzie Ciebie kochają a inni pokochają.
przytulam
Wierzę w Bożą moc i jestem dumna, że miałaś siłę przejść to wszystko!!! Wiedziałam, że po tylu żarliwych modlitwach Bóg coś z Tobą zrobi :) Oby tak dalej!!!!
OdpowiedzUsuńnareście dobre wieści podaj numer na pewno pomożemy i wieżę z całego serca że uda ci się nazbierać na ten lek!!!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja mysle ze ksiązka to najlpeszy pomysł , pieszesz slicznie, mysle ze nie jedna osoba chcialaby to wydac :)
OdpowiedzUsuńJa też się za Ciebie zaczęłam modlić (ale ja jestem muzułmanką), tuż przed IV cz. postu o autoprzeszczepie i niesamowitą radość mi sprawiła taka nagła boża odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńMarzenko powodzenia życzę, ja również zbieram na Adcetris i dochodzę do wniosku że firmy farmaceutyczne wymyślając taką cenę nie mają serca. To jakiś koszmar!
OdpowiedzUsuńGratuluję remisji! :)
Pozdrawiam
Ania
Cieszę się cudownym uzdrowieniem.
OdpowiedzUsuńKochana Marzenko to sa cudowne wiesci. Normalnie poryczlam sie z radosci,bo ostatnio takiego stracha nam napedzilas w grupie sila, takze niezwlocznie podawaj nr konta i dane do przelewu- bedziemy dzialac wspolnie - razem damy rade. Swoja zdrowaske tez za Ciebie odmowie. Buziolki i usciski. Justyna
OdpowiedzUsuńupije się ze szczęścia chyba :))) taka radosna wieść :) pozdrawiam i życzę by to cholerstwo już nigdy nie wróciło :*
OdpowiedzUsuńnie przestaję się modlić za ciebie i wierzę...:)
OdpowiedzUsuńczekam na nr konta
Hanna
Kurczę, gdyby 10 000 czytelników wpłaciło chociaż te 10-15 zł, to byłaby góóóóóóóra pieniedzy. Przesyłajmy! :) każda złotówka się liczy. Czekam na nr subkonta
OdpowiedzUsuńWspaniałe wiesci!!! Czekamy na nr konta i pamietamy w modlitwach!
OdpowiedzUsuńOMM
Dziewczyno tak bardzo sie ciesze, lzy szczescia plyna :-)))))
OdpowiedzUsuńCzekam na nr konta
Buziaki xx
Gratuluję,wspaniała wiadomość :) Ten dzień jest dla Ciebie na pewno niezapomnianym.I chociaż wiesz,że to jeszcze nie koniec walki,to ciesz się,bo to wielki sukces.Mam w myślach Twoją mamę...Tak pewnie przekonywała Ciebie o tym,że wyniki będą dobre,że usłyszała to,modląc się.Masz w domu "Anioła",który ma dobre układy z tymi na górze ;) Gratuluję jeszcze raz i wierzę,że finanse będą problemem mniejszym niż sama walka z chorobą.Są jeszcze dobrzy ludzie :) Buziaki,Anita :*
OdpowiedzUsuńMarzenko gratuluje remisji czekam na nr.konta :)
OdpowiedzUsuńWiosna Słońce!!!!!!w końcu nadeszla WIOSNA! tak bardzo się cieszę, że nie jestem w stanie pisac...litery zlewają się...klawiatura mokra od łez...
OdpowiedzUsuńBóg jest Miłością! Zwyciężył śmierc!... świętowalismy przecież...
Podaj czym prędzej numer konta i zrób tak, by można Cię było "udostepnic" na FB czy Twitterze...
po ziemi stąpają przecież zastępy Aniołów...(z)robią co mogą by Cię chronic!Twoja matula dowodzi tej armii!
Ściskam Cię moooocno!
Klaudia
kochana, czekam na namiar na konto i poruszam niebo i ziemię żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy na Twoje leczenie :)))
OdpowiedzUsuńDAMY RADĘ !!! BÓG NAD NAMI CZUWA !!!
Jesteś wspaniała, wielka, silna! Będę zaglądać. i tak Ci kibicuję, że sobie nie wyobrażasz. Niestety miewam objawy hipohondryczne i ciągle wszystko mnie boli...kości najbardziej...piszesz tak pięknie... trafiłam przez Strone Drużyny Szpiku.
OdpowiedzUsuńwłaśnie, daj namiary na konto jakieś Twoje, będę działać. Powiesze ogłoszenia na uczelni.
OdpowiedzUsuńMarzenko,
OdpowiedzUsuńcieszę się ogromnie :D
A Ty ani się waż zmarnować swojego wielkiego talentu literackiego :) Pisz książkę, a my będziemy wpłacać pieniądze na lek. Może być? ;)
Aśka
Nie mam ŻADNYCH wątpliwości, że zbierzemy te pieniądze. Tyle ile będzie trzeba, ani odrobinę mniej. Ja już odpalam rakietę...
OdpowiedzUsuńTen tekst jest po prostu piękny, poprzednie również. Niezwykłe świadectwo wiary i miłości, i miłości, i miłości, i miłości...
Pozdrawiam Ciebie i Twoją rodzinę bardzo serdecznie.
A.
bardzo prosze, Marzena, ustaw tez Donate button z PayPala. dla nas wszystkich zagraniczniakow.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz tu weszlam i wiem jedno, na sto procent, z Twoim nastawieniem i wiara, nawet sama pewnie nie wiesz ze jest tak silna i wszechmocna, juz wyzdrowialas!!!!!! To fakt, niewiele jest pozytywnych wiesci, ale TY jestes Tym wyjatkiem Marzenko! Teraz zycze Ci tylko szczesliwego zycia w tym nowym zdrowym zyciu. A zdobylas je sama, cudem swojej wiary w wyzdrowienie. Jestes inspiracja dla wszystkich, ktorzy moga pokonac te chorobe. Wygralas i juz!
OdpowiedzUsuńeM jestesmy tu i teraz :) to co sie dzieje to pozytywne szalenstwo. Pozytywna magia. I moc.
OdpowiedzUsuńPomoge!
xxx
Ps. I znowu wycisnelas ze mnie lzy!
acha, jeszcze jedno, Marzenko postaram sie wlozyc gdzie tylko sie da nie Twoja ale juz nasza prosbe o zbiorke kasy. Zbierzemy wiecej niz sie spodziewasz, obiecuje!!!!!
OdpowiedzUsuńAjajaj... Dziewczyno - czytałam poprzednie posty i bałam się wchodzić na bloga po tym, co pisałaś, a tu dzisiaj proszę :D cieszę się bardzo :)))
OdpowiedzUsuńInformuj na bieżąco co i jak, a tak jak sama widzisz po komentarzach - będzie dobrze ^^
A co do nie możliwości cieszenia się w 100% - mam tak samo - z czymkolwiek. Póki nie jest moje, póki nie jest pewne, póki nie jest na 100%, póki nie mam dowodu - pełni szczęścia nie ma - jakiś taki instynkt samozachowawczy się załącza :)
muam Cię pozytywnie i wiosennie i słonecznie *:
Załóż prosze strone bloga na Fejsie!!! Udostepnimy, to dziala)))
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię za Twoją siłę, determinację, że walczysz z chorobą,brak mi słów żeby to opisać, sama mam problemy zdrowotne jednak jest to błahostka w porównaniu z Twoimi. Cieszę się razem z Tobą, że masz remisje. Dalej walcz !! Jestem z Tobą ;) Zresztą jak wszyscy tutaj podpisani ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz ogromną wiarę, czytając Twoje posty płakałam :( Wiem, że gdyby na mnie to trafiło już dawno bym się załamała. Ty chcesz żyć to widać ;) Mamy tu wszyscy nadzieje że wkrótce wrócisz na naszą uczelnie, do nas ;) Powodzenia ! ;)
OdpowiedzUsuńSuper przeczytac takie wiadomosci :)
OdpowiedzUsuńPomysl moze o zalozeniu specjalnej strony na FB.
Zieralismy kiedys w ten sposob pieniadze dla pewnej malej dziewczynki i po kilkunastu tygodniach udalo sie uzbierac cala potrzebna kwote.
Razem uzbieramy dla Ciebie te pieniadze, nie ma innej mozliwosci :)
Usciski
Marzeno,
OdpowiedzUsuńCzytam w pracy i musiałam wymknąć się do łazienki, żeby się wypłakać. Przed monitorem ryczeć nie mogę, bo zaraz byłyby dziwne spojrzenia ;) Ale nieważne, najważniejsze że jesteś zdrowa :D A po terapi lekiem będziesz jeszcze zdrowsza. Nie martw się, razem uzbieramy tyle ile trzeba. Możesz na mnie liczyć. Załóż stronę na fb, tak będzie łatwiej udostepniać ją innym. Jesteś niesamowita!
Kasia
A ja się bym bardzo chciała żeby mi ktoś wyjaśnił ten cud uzdrowienia:
OdpowiedzUsuń- 13 marca Marzena jest prawie na granicy śmierci,
- 18 marca wychodzi ze szpitala. Chuda, słaba tak, że siostra ją kąpie.
- 2 kwietnia - "Jedziemy do hospicjum. Od niedawna tu pracuję,"
Coś się cuda ostatnio na blogach mnożyć zaczynają.
Może się czepiam, nie wiem. Ktoś mi to wyjaśni?
Anka
oj Anka nie pisze sie takich rzeczy zeby dodac bolu czlowiekowi. mam nadzieje ze sumienie cie ruszy i zrozumiesz jaka podla jestes. cuda sie zdarzaja dobrym ludziom skoro nie doswiadczylas (a ja tak :p ) to znaczy ze zbyt wiele zawisci w tobie... pomodle sie za ciebie.
UsuńMarzenk zbierajmy pieniadze i bedziesz zdrowa !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Magda H.
Poza obrażaniem, nic z tej odpowiedzi nie wynika. Pomódl się więc za siebie i nie wnikaj czego doświadczyłam, a czego nie, bo nic Ci do tego.
UsuńJuż wcześniej ktoś napisał, że ten blog nie jest chyba pisany w czasie rzeczywistym. Może tak być, ale chyba o tym czytelnicy powinni wiedzieć. Jeśli chcesz mi wmówić, że ktoś tak chory jak Marzena po niecałych dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala pracuje w hospicjum, pisząc na dodatek- od jakiegoś czasu tu pracuję, to Ci się nie uda. Może jestem podła, jak piszesz, ale nie jestem idiotką. Utrzymując ton twojej wypowiedzi- opuść modlitwę za mnie, ja jej nie potrzebuję, poświeć ten czas na myślenie, to nie boli.
Jeśli chcesz naprawdę wyjaśnienia ,to na tym właśnie polega fenomen cudu ...którego nie da się wyjaśnić niczym.I mam wielką nadzieję ,że stanie się on i Twoim udziałem ,Aniu.
UsuńŻyczę naprawdę wszystkiego dobrego .Basia.S
Dziewczyny nie kloccie sie o pierdoly. Marzena pisze w czasie nierzeczywistym stad te niescislosci. po co sie wzajemnie obrazac wyciagajac przy tym argument modlitwy albo logiki? czy to czyni odpowiedz silniejsza, bardziej dosadna? kazda ze stron ma swoje racje!!!!dajmy spokoj klotniom. moze Marzena sama nam to wszystko wyjasni!
UsuńDajcie już spokój, zakończmy tą scysję, bo to tylko niepotrzebnie podnosi ciśnienie. Marzenka prowadzi bloga, a nie dziennik, więc data wpisu nie pokrywa się z rzeczywistością. Przecież Marzenka nie mogłaby opisywać aktualnych zdarzeń będąc w szpitalu i w tak kiepskim stanie, więc oczywiste jest, że jak dopiero wracają jej siły, to może pisać. Stąd moja prośba, żeby nie formułować swoich wątpliwości w formie pretensjonalnej, bo przecież nie po to Marzenka założyła tego bloga, żeby ludzie się kłócili w komentarzach. Bądźmy dla siebie życzliwi, tym bardziej, że blog jest prowadzony na wysokim poziomie.
UsuńRozumiem, że blog Marzeny pisany jest z przesunięciem czasowym. jak dużym- tego nie wiemy. Dobrze by było żeby Marzena zabrała głos na ten temat. Tym bardziej, że już ktoś o to pytał. Bardzo możliwe, że kiedy tu wszyscy modlili się o jej wyzdrowienie, a niektórzy nawet o spokojną śmierć, Marzena już była zdrowa. Wiem, to gówno zawsze może wrócić i trzeba mu dokopać kolejnym lekiem. Zobaczymy, może Marzena się odezwie.
UsuńOdpowiedź jest jedna.
UsuńNie ma czego Marzenie zazdrościć.
Chyba,że umiejętności pisania.
Niech pisze i niech żyje jak najdłużej.
Aniu, pomyślałam o tym samym, ale wiedziałam, że jeżeli napiszę choć słowo odezwą się głosy potępienia, że tu "takie szczęście" a ja nie rozumiem chorych i że to blog o raku, a nie książka i takie tam. Ale prawda jest taka, że fajnie byłoby znać stan obecny, a resztę można czytać jako wspomnienia, retrospekcje... Chodzi mi o to, że też się szczerze przejęłam stanem agonalnym" Marzeny, a ona najprawdopodobniej była już wtedy w domu i wiedziała, że tym razem okiwała kostuchę. Wygląda to na jakąś manipulację emocjami czytaczy.
UsuńI nie chcę naprawdę nikogo urazić, życzę Marzenie samych takich cudownych widomości. Wyrażam tylko swoje zdanie, skoro funkcja komentowania jest ogólnodostępna, mam do tego prawo. A.
Anko, wyjaśniając: Anette ma całkowitą rację i już nie muszę nic dodawać. A co do reszty: w hospicjum pracuję już kilka miesięcy z przerwami na szpital. A cud? Dla mnie to co się wydarzyło to coś więcej niż przypadek, dla kogoś może nic więcej. Dla mnie to było niezwykłe, dla kogoś może nie być. Nie próbuję nikogo przekonywać i nie będę. Dziękuję za wyrozumiałość i uprzejmie proszę o nie czepianie się ;)
UsuńMarzena, czyli dobrze napisałam- kiedy tu trwały modlitwy o Twoje życie bądź dobrą śmierć, prawie na granicy histerii, Ty najprawdopodobniej byłaś w domu, wiedząc już o remisji choroby. W to, że Twoje wyzdrowienie było niezwykłe nie mam prawa nie wierzyć. Ty to przeżyłaś i wiesz najlepiej. Chodziło o coś innego, wyraźnie o tym napisałam. Nie fajnie grać na cudzych emocjach. Szkoda, bo blog faktycznie dobry. Teraz już wiem, że nawet jeśli piszesz w czasie teraźniejszym, to może oznaczać - pół roku temu, albo wczoraj. Mimo wszystko dziękuję za wyjaśnienie.
UsuńNie, nie byłam zdrowa, podzieliłam się z Wami wiadomością o remisji najszybciej jak mogłam, nie mam jeszcze subkonta założonego właśnie dlatego, że to świeża sprawa. Nie gram na niczyich emocjach. Nie podobają mi się te oskarżenia. Na prawdę jak to będzie dalej tak wyglądało to po prostu usunę te komentarze, bo nie mam zamiaru tu wchodzić z obawą, czy może ktoś mi tu już coś nowego nasmarował.
UsuńNie zapominaj Anka, że jesteś tu gościem i to anonimowym w dodatku. Marzenka dostała Nowe Życie, a ty się czepiasz jakiś nieistotnych szczegółów. To są jej subiektywne odczucia, a to, że ma tylu zwolenników, którzy się za nią modlili, zaglądają tu codziennie, tylko dodaje większego znaczenia i nadaje sens walki. Pozwól innym szczerze cieszyć się tym wielkim szczęściem, bo dla wielu osób Marzenka jest wzorem do naśladowania. Jestem pewna, że swoją postawą często pomaga innym w trudnych chwilach. Twoje komentarze wprowadzają nerwową atmosferę i to, że ten blog jest dostępny dla każdego, wcale nie daje ci prawa do osądzania. Myślę, że nie rozumiesz całej tej męczeńskiej walki i tego, że dla kogoś, kto kilka razy otarł się o śmierć nie są istotne takie szczegóły, na które ty zwracasz tak wielką uwagę. Ech.. dałam się wkręcić, sorry Marzenko, ale nie pozwolę umniejszyć Twojemu Cudowi, ani go zagłuszyć, bo ten Cud sprawił, że uszczęśliwiłaś bardzo, ale to bardzo wiele osób, na czele z Tobą i najbliższymi oczywiście. Ludzie, którzy nie znają Cię osobiście płaczą ze szczęścia po ostatnim wpisie, to jest cudowne :) Jeszcze jedno Anka: zauważ, że fakt, że Marzenka podjęła pracę w hospicjum, to nie jest powód do zastanawiania się od kiedy tam pracuje i jak to możliwe. Dziewczynoo! Marzenka pomimo tak ciężkiej choroby zdecydowała się pomagać jeszcze innym! To znaczy, że Bóg nie pomylił się dając jej Nowe Życie. Zamiast dopominać się o swoje racje, zastanów się kiedy ty zrobiłaś coś dobrego dla innych, albo co możesz zrobić.
UsuńKażdy inteligentny człowiek
Usuńjest w stanie sam sobie uporządkować fakty
i zdaje sobie sprawę,
że nie można mieć gorączkę i pisać,
że nie można chorować i pisać.
Pisanie po fakcie pomaga osobie piszącej
RÓWNIEŻ uporządkować fakty i to co się stało.
Pisanie publiczne również uzdrawia,
bo pomaga uwierzyć ,że dam radę,
a wsparcie osób trzecich jest bardzo cenne.
Czy to tak trudno zrozumieć będąc zdrowym ?
Jeny, nie sądziłam nawet, że ktoś może się czepiać takich rzeczy, zamiast cieszyć się, że wszystko dobrze się układa. :) Lecz tak to jest im większa popularność bloga tym więcej frustratów czepiających się szczegółów. Po blogu chustki było to dobrze widać. Powodzenia Marzena! :)
Usuńsluchajcie takie emocje nikomu nie pomagaja zwlaszcza Marzenie. nie moze byc tak ze one wchodzi na swojego bloga z obawa i niesmakiem.kazdemy bys sie zyc odechcialo!!! jestesmy TYLKO swiadkami tego co Marzena przezywa. Ona nie jest nam NIC winna!!!apeluje do wszytskich zostawny to.Anka zareagowala zbyt emocjonalnie i nietaktownie ale to nie powod aby teraz to rozstzasac. moze rzeczywscie poczula sie oszukana. Ale Aniu pamietaj to nie bylo celowe i nie masz prawa kogos oceniac w taki sposob!!! skupmy sie na rzeczach konstruktywnych czyli jak pomoc Marzenie. miejmy do sobie nawzajem wiecej wyrozumialosci.Frutka
UsuńA ja myślę, że Anka ma rację pytając, szczególnie w kontekście ostatniej afery z bardzo popularnym blogiem osoby która ponoć była chora na raka, zbierała pieniądze i nagle cudownie ozdrowiała. Blog zniknął z blogosfery a Pani niejasno się tłumaczy. I były zdjęcia całej rodziny i Facebook i zbieranie kasy przez fundację i nagłe wyparowanie. Naprawdę uważam, że nie ma się co dziwić ludziom którzy naprawdę pomagają, że są podejrzliwi bo tacy powinni być. I nie chodzi tu o to, że nie wierzą w Boga, Cuda, Jezusa tylko o to, że jak w grę zaczynają wchodzić pieniądze to osoba je zbierająca powinna wyjaśnić dogłębnie wszystkie wątpliwości jakie mają potencjalni darczyńcy.
UsuńPani Marzeno uważam, że nie powinna Pai traktować słów Anki jak oskarżeń, a wręcz przeciwnie. Powinna Pani umieścić na blogu dokumentację medyczną i dbać o to by zbiórka była krystalicznie czysta.
Pozdrawiam serdecznie i z całych sił modlę się za Pani zdrowie.
A
po przejrzeniu kilku artykulow na necie dochodze do wniosku ze chyba rzeczywiscie warto przedstawiac zaswiadczenia medyczne bo troli internetowych jest duzo i po prostu ludzie sa bardziej ostrozni niz kiedys.to chyba zrozumiale
UsuńMarzenko ,kochamy Cię ,pamiętaj o tym i zamknij uszy na wszelką niedoskonałość tego świata.Zmieniłaś moje i nie tylko moje życie.Będziemy tu z Tobą w każdej chwili ,nie będziesz sama,chociaż i tak nie jesteś :)Basia S.
OdpowiedzUsuńniesamowite!
OdpowiedzUsuńpoproszę o numer konta
dla mnie to co się wydarzyło jest Cudem Wielkiej Nocy. :))
OdpowiedzUsuńA teraz dokonamy wspólnymi siłami kolejnego Cudu i zbierzemy tą kasę na leczenie ;))
Fantastyczna wiadomość. Cieszę się razem z tobą i twoimi bliskimi. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDalej będę się modlić w Twojej sprawie, dzięki za tą wiadomość, bo dodaje skrzydeł i wiary w cuda, a wielu z nas jej również potrzebuje. Pieniądze na pewno zbierzesz, ja się dorzucę. Pozdrowienia, Olga
OdpowiedzUsuńMarzenko, najwazniejsze jest to, ze nieproszony gosc juz sie wyprowadzil. Mysle, ze tylko osoby takie jak Ty, te ktore to przezyly wiedza ile Ciebie to kosztowalo... Inni niech sie ciesza, ze nie musieli doswiadczyc takiej proby. To, ze piszesz w takich chwilach samo w sobie jest cudem. Ja nieraz jak mam gorszy dzien, bo w pracy mnie ktos zestresowal, bo dzieci daly popalic, bo to bo tamto to nawet nie chce mi sie ruszyc z fotela... Ty walczylas o zycie i wykrzesalas ostatnie resztki energii, aby tutaj napisac. Niektore osoby widac nie zdaja sobie sprawy z tego, ze czlowiek w podobnej sytuacji nie jest w stanie sporzadzac codziennych/regularnych notatek po to aby zgadzaly sie daty, aby zaspokoic "czytelnikow"...
OdpowiedzUsuńCzekamy na info w sprawie konta :) Grosik do grosika, bedzie dobrze, zobaczysz!
Marzena,
OdpowiedzUsuńMój pomysł na zbiórkę pieniędzy to rozpromowanie bloga. Piszesz tak fantastycznie, że Twoje słowa poruszyłyby nawet głaz. Myślę, że jeśli Twoje słowa trafią do wielu ludzi, pieniądze szybko się znajdą. :)
A więc najprościej: strona/wydarzenie na fb i link do bloga.
pozdrawiam i kibicuję :)
Pani Marzeno, będzie Pani żyła. Życzę Pani wszystkiego dobrego i czekam na nr konta.
OdpowiedzUsuńCud !!!!!!! Strasznie sę cieszę :)!!!!!
OdpowiedzUsuńWitaj po jaśniejszej stronie mocy ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na numer konta i trzymam kciuki tak samo mocno jak dotąd.
Kasia
cud czy nie cud trzeba działać,
OdpowiedzUsuńjak zbierać pieniądze? pomysł ze 100 najbogatszymi polakami bardzo dobry (mam nadzieję, ze choć 1 z nich coś dorzuci) 1%, subkonto w fundacji, koniecznie facebook (potrafii wiele), nk, dodaj też AdSense czyli reklamy na bloga (będę klikać kilka razy dziennie) i oczywiście wydaj tego bloga w wersji książkowej(kupimy wszyscy),
Faktycznie,aby szybciej uzbierac pieniazki blog musi byc bardziej wypromowany. Poza tym wazna jest tez czestsza komunikacja autorki z czytelnikami. Blog musi "zyc" jak chociazby zyl blog chustki czy andzi od nieboraka,Pauli Pruskiej... To buduje wiarygodnosc,a tym samym chec niesienia pomocy.
OdpowiedzUsuńMarzenia, w kupię siła, damy radę! Bardzo się cieszę z tej remisji!
OdpowiedzUsuńKoniecznie siepomaga.pl- wg mnie to jedna z lepszych i szybszych sposobów zbierania pieniędzy, no i koniecznie strona na facebooku.
OdpowiedzUsuńWygrałaś bitwę,wojna przed Tobą.Pamiętaj krok po kroczku powoli do przodu.Cieszę się że wschodzi słońce w Twom życiu.To jest dobry czas na ten lek,wiosna dodatkowo doda Ci sił i odbuduje utracone siły.Czekam na nr.konta. Pozdrawiam Cie. Pamiętaj to Ty jesteś generałem.
OdpowiedzUsuńiwona
Marzenko... nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę... i jest to CUD... wielki CUD...
OdpowiedzUsuńa o pieniążki się nie martw - one się znajdą, bo masz dookoła wspaniałych ludzi, którzy nie pozwolą zostać Ci z tym samej :)
Czekam az wstawisz nr konta...
buziaczki szalona kobietko :)
PS: wstawiam u siebie na blogu odnosnik do Ciebie :)
złośliwymi komentarzami nie należy się przejmować, choć mocno kłują w serce, ZAWSZE znajdzie się ktoś, dla kogo zepsucie czyjegoś nastroju jest najważniejszą rzeczą dnia.
OdpowiedzUsuńJa czekam na nr Twojego subkonta, poczekam wobec tego jeszcze z zeznaniem podatkowym.
Podaj go natychmiast, kiedy dostaniesz numer
Z tymi listami do 100 najbogatszych Polaków to nie głupi pomysł. Możesz założyć konto na allegro i każdy kto Cię wspiera (i z życia realnego i z blogowego) oddałby jedna rzecz na aukcję. A może jakiś apel w telewizji? Powodzenia i dużo siły! Chociaż Cię nie znam to cieszę się, że udaje Ci się wyjść na prostą.
OdpowiedzUsuńZawsze tam - gdzie pojawiają się pieniądze pojawiają się również głosy oskarżenia: a że kombinuje, a że wcale nie jest chora, a że coś tam... Tak było u chustki, i u księżniczkiśniegu... no kurcze, i umarły no. Czyli nie oszukiwały? A może zebrały kasę i z nią zwiały do Brazylii i właśnie przeszczepiają sobie twarz? Czy tak trudno jest zrozumieć że zakładająć SUBKONTO trzeba być chorym - przedstawić odpowiednie papiery, itd. Pozatym te pieniądze są dysponowane TYLKO i wyłącznie jako zwrot za recepty wykupione, lub właśnie jako płatność za recepty. Nie da się za to kupić kolii z diamentów czy wycieczki dookoła globusa. A teraz jak mawiała chustka rada dla Marzeny: Kochana niech ci to zwisa dojrzałym kalafiorem - bądź jak gołąb i sraj na wszystko. A szczególnie na anonymy które zieją jadem. Co siejesz - to zbierzerz.
OdpowiedzUsuńlepiej bym tego nie ujęła, nawet jako Anonym :)
UsuńMarzenko, cieszę się tymi wiadomościami, Bóg jest wielki! Chwała Panu za ten cud! Modlę się o zdrowie dla Ciebie i wierzę, że uda Ci się pokonać całkowicie chorobę.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się tym co ktoś tam pomyślał. Nie masz obowiązku nikomu się tłumaczyć...Ze swojej strony powiem CI, że myślę, iż każda wrażliwa osoba i przy tym trochę myśląca zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogłaś pisać tego leżąc zbolała w pół żywa w szpitalu, tylko wtedy jak doszłaś do siebie...
Ludzie! Dziewczyna walczy z ciężką chorobą a Wy nie uszanujecie nawet tego, że ktoś dzieli się tu tak prywatnymi sprawami i swoim bólem i cierpieniem a czepiać się będziecie dat! Litości, miejcie trochę w sobie pokory i nie piszcie takich rzeczy proszę bo aż mnie to zabolało a co dopiero Marzenę i Jej bliskich...
Oby nikt z nas nie musiał tak cierpieć i przechodzić takiego piekła...choć widać niektórym brakuje jednak empatii i zrozumienia i chyba jedynie znalezienie się na tym samym miejscu spowodowałoby więcej wyrozumiałości :( Przykre to bardzo...dla mnie to się nazywa ZNIECZULICA...jak przez internet to za maską anonimowości można odważnie komuś wytoczyć najpodlejsze oszczerstwa...Wstyd!
Marzenko czekam i ja na numer konta. :)
ZDRÓWKA! Pan Bóg jest przy Tobie :)
Marzenko. Jak można Cię wesprzeć przy rozliczaniu PITu? Jeszcze prawie miesiąc czasu. W pracy jeszcze nikt nie rozliczony. Jaki KRS? Jaki dopisek?
OdpowiedzUsuńPan Anonim :)
Woooowwwwwww, to się nazywa wejście smoka :) a raczej WYJŚCIE smoka z choroby. Brawo. Bardzo pozytywne wieści. Trzymam kciuki, czekam na subkonto i będę codziennie sprawdzać czy się pojawiło
OdpowiedzUsuńMarzenko! Ale się cieszę! Czekam z niecierpliwością na numer twojego konta, zdróweczka Ci życzę kochana:-) Trzymam kciukasy!
OdpowiedzUsuńMarzenko tak sie cieszę!!! Choc sie nie znamy, choc pisze tu pierwszy raz. Aż się poryczałam z radości jak przeczytałam Twój post. Pieniądze sie znajda i dasz radę!!!!
OdpowiedzUsuńJa jestem dopiero napoczatku skorupiakowej drogi... mam nadzieje ja wygrać
W internecie na stronie o ziarnicy pisze: "Powrót do zdrowia obserwowany jest u 95% pacjentów znajdujących się w stadium I choroby i u około 50% pacjentów w stadium IV. " I to jest optymistyczne! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuń:)
Bardzo się cieszę ze stanu zdrowia podoba mi się atmosfera tego bloga a szczególnie to jak kochasz swoich bliskich w mojej rodzinie wszyscy chociaż są zdrowi to się kłócą.
OdpowiedzUsuńCudem każde życie jest...pomóżmy, jak kto potrafi, może, chce...ino z sercem. Wtedy działa ta magia.
OdpowiedzUsuńI nie bójmy się prosić innych.
Marzena!! Wspaniała wiadomość!! :) Ależ się cieszę!
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Magdalena.
piękne wieści!
OdpowiedzUsuńmimo, że nie znamy się - wiedziałam, po prostu wiedziałam, że nie może być inaczej. wygrałaś już tyle, że nie ma innej opcji: z rozpędu wygrasz wszystko. bądź dzielna i ufaj sobie, a na bank się uda! a żeby pomóc szczęściu może jakieś aukcje na allegro albo spróbować zainteresować np. programy śniadaniowe? oni często nie mają tematów (a przynajmniej tak można wnioskować po tym, o czym mówią...) - więc może by się przydali na coś i przyłożyli do wielkiej sprawy?
Witaj!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu dopiero dziś (po linku Marty na fb) i jestem poruszona, oczarowana, zachwycona Twoją Osobą, pięknem, szczerością, odwagą i wolą życia. Wszystkim, co mnie tu spotkało przez ten czas zagłębiania się w Twoje notki... Mam nadzieję, że ta remisja okaże się trwałą!
A co do pomysłów na zebranie kasy - nie ja pierwsza napiszę Ci, że powinnaś koniecznie wydać bloga w formie książkowej. Od pierwszej notki urzekł mnie Twój styl i aż do ostatniej czytałam je jak bardzo dobrą książkę, dlatego pierwsze, co przyszło mi do głowy jako forma zebrania pieniędzy to właśnie książka.
Dziękuję Ci, że się tym dzielisz!
Czekam na kolejne dobre wiadomości :)
Pozdrawiam!
Dominika
Tak sobie od wczoraj ciągle myślę o Tobie... zupełnie się nie znamy, ale stałaś się dla mnie nagle bliską osobą!
UsuńKsiążka być musi i idąc tym tropem pomyślałam o Kamilu Durczoku - mogłabyś do niego napisać żeby pomógł Ci w jej wydaniu, a potem promocji (myślę, że zrozumie Cię doskonale, poza tym sama promujesz jego książkę przy okazji ;)
i dobrze by było się w jakimś programie śniadaniowym pokazać (chyba tam jest najłatwiej się dostać nam - tzw. zwykłym śmiertelnikom ;)
może warto też pomyśleć o przetłumaczeniu jej od razu na angielski - to stworzyłoby wiele możliwości uzyskania pomocy.
Masz talent i myślę, że jest wręcz pożądanym żebyś go teraz wykorzystała, to jest Twoja broń w tej walce. Poza tym nie tylko dla samej siebie to zrób - mnie Twoja historia bardzo ubogaciła i myślę, że doświadczają tego wszyscy czytający - może Twoją misją jest niesienie nadziei?! I to wcale nie tylko chorym - jesteśmy zbyt zajęci użalaniem się nad sobą i potrzeba nam chyba wstrząsu żeby docenić to, co mamy. Niektórym z nas potrzeba powodu żeby na nowo pokochać życie, zapragnąć żyć w pełni - myślę, że możemy się tego od Ciebie nauczyć. Bardzo Cię tu, na Ziemi, potrzebujemy! :)
Ach, no! :)
Trzymaj się Kochana!
Dominika
Witaj!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu dopiero dziś (po linku Marty na fb) i jestem poruszona, oczarowana, zachwycona Twoją Osobą, pięknem, szczerością, odwagą i wolą życia. Wszystkim, co mnie tu spotkało przez ten czas zagłębiania się w Twoje notki... Mam nadzieję, że ta remisja okaże się trwałą!
A co do pomysłów na zebranie kasy - nie ja pierwsza napiszę Ci, że powinnaś koniecznie wydać bloga w formie książkowej. Od pierwszej notki urzekł mnie Twój styl i aż do ostatniej czytałam je jak bardzo dobrą książkę, dlatego pierwsze, co przyszło mi do głowy jako forma zebrania pieniędzy to właśnie książka.
Dziękuję Ci, że się tym dzielisz!
Czekam na kolejne dobre wiadomości :)
Pozdrawiam!
Dominika
Zdrowia życzę Marzenko.
OdpowiedzUsuńMarzena! Dawaj numer konta i zakładaj stronę bloga na fb. Działamy! :D
OdpowiedzUsuńUściski :)
Marzenko pomożemy dawaj nr konta, ogłosimy na facebooku będziemy udostępniać. Damy radę!!!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze że jest dobrze!!!!
Karola
Ojaa! To przecież mimo obaw wspaniała wiadomość! Aż łza radości poleciała! ;) Czytam Twojego bloga od dawna, sama byłam chora na nowotwór - inny, ale wygrałam. I Tobie życzę tego samego! I ściskam z całych sił!! Daj znać jak można pomóc - numer konta ,albo chociaż ten 1% !!! Buziak ! :*
OdpowiedzUsuńChętnie wpłacę, ale wolałabym najpierw zobaczyć jakikolwiek dokument dotyczący choroby. I tylko na konto fundacji, nie prywatne.
OdpowiedzUsuńkolejny gamoń.... a czy gdziekolwiek było napisane, że Marzena prosi o kasę na prywatne konto??? Poza tym ktoś już wcześniej napisał, że jesli ktokolwiek jest wpisany w rejestr fundacji, to musi spełniać konkretne kryteria....
Usuńjesoooo kiedy niektórzy zaczną czytać ze zrozumieniem....
Ewa pewnie nie jesteś na bieżąco w "blogosferze onkologicznej"... Anonimowy wyżej pewnie dał się oszukać na pewnym blogu, podobnie z resztą jak i ja i stąd takie słowa. Ale dobrze, ze mimo to nadal chce pomagać więc trochę luzu Ewo...
UsuńEwo nie denerwuj się. Każdy, kto chce pomóc przeczyta ze zrozumieniem. A inni? Cóż, oby ich ominęło, bo nie wiedzą, jaką przykrość swoją głupotą czynią.
UsuńKasia
Marzenko,proszę o adres fundacji. Jakiś dokument do zweryfikowania.
UsuńKasiu :)) masz rację
UsuńCześć Marzena po pierwsze chciałam pogratulować ! popłakałam się jak czytałam Twój post... Chciałabym Ci pomóc w jakikolwiek sposób... trochę kminię ang jak byś potrzebowała tłumacza amatora do Twojej nowej str to ja chętnie. Mieszkamy w tej samej miejscowośći jak byś chciała-miała ochote czasem popłakać razem choć tym razem to już tylko ze szczęścia to ja chętnie. :) przesyłam trochę uśmiechu.
OdpowiedzUsuńKlaudia :)
Mała iskierka nadziei zmieniła się w pochodnię... jeśli Bóg pozwoli to za te kilka lat stanie się ogniskiem, przy którym wszyscy z uśmiechem na twarzy będziemy wspominali ten okres :) Wciąż trzymam za Ciebie kciuki kochana! Wierzę, że wszystko będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńMarzenko W Dniu Milosierdzia Bozego Zycze Ci Wiele Lask:)) Niech Milosierny Jezus ma Cie w Opiece!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńIrena
Marzenko kochana :) w Święto Miłosierdzia Bożego w 2010r. Jezus powiedział mi przez posługę kapłana, że będę zdrowa :) i chociaż nie stało się to od razu i nie w spektakularny sposób jak ja to sobie wyobrażałam ("Albowiem myśli Moje nie są waszymi myślami") dzisiaj żyję i przeżywam kolejne już Święto Miłosierdzia Bożego <3 Wierzę w to, że i Tobą Pan chce się posłużyć bo "Pan nie chce śmierci grzesznika lecz aby się nawrócił i żył" Wierzę, że jeszcze wiele, wiele razy będziesz jako osoba zdrowa świętowała ten dzień :) czego z całego serca Ci życzę i błogosławię całą Twoją rodzinkę a szczególnie Twoją Mamę +++
OdpowiedzUsuńRównież życzę Ci wszystkiego, co najlepsze.
OdpowiedzUsuńWierzę, że wyzdrowiejesz i będziesz cieszyć się długim życiem.
Czekam na numer konta.
Co do eksmisji sublokatora: jest mi bardzo przykro, gdyż również starałam się pomóc.
Mimo wszystko żal mi ,,Majki", bo z pewnością zdrowa nie jest.
Marzenko, w związku z aferą z Majką Moniką (blog Ekspisja Sublokatora), po prostu w dniu, w którym zostanie uruchomione konto, podaj dokładne namiary na fundację. Fałszywa Majka oszukała wiele osób. Teraz znacznie trudniej będzie uzyskać pomoc. Sama zostałam oszukana. I nie o kasę chodzi a o nadzieję, że suplementy przedstawione na tamty blogu działają.
OdpowiedzUsuńKasia
czytam i płacze..:) niezmiernie sie ciesze:) trzymam kciuki za dalsze leczenie:) i przesyłam ogrom pozytywnej energii:)
OdpowiedzUsuńMarzenka Wszyscy czekamy na Twoje konto w fundacji, pomogę tak jak tylko będę mogła,
OdpowiedzUsuńbędę prosiła każdego o pomoc dla Ciebie,
chcę usłyszeć, że jesteś w pełni zdrowa i do tego wszyscy musimy dążyć, tu na blogu i nie tylko,
każdy niech pomaga tak jak tylko może.
Marta K.
Trafiłam na Twój blog dziaisj po raz pierwszy po Twoim komentarzu na blogu Doroty, która wczoraj odeszła. Trzymam kciuki aby teraz już było tylko łatwiej...
OdpowiedzUsuńPróbowałaś leczyć raka naturalnymi sposobami ? widziałaś te filmiki ??? http://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=jLN0JI_9jXk
http://www.youtube.com/watch?v=rxN8214E6tQ
http://www.youtube.com/watch?v=tY-HsoJ0gr0
http://www.youtube.com/watch?v=B_HMOzl747Y
http://www.youtube.com/watch?v=8jC4GEkYbOI&fe ature=related
http://www.youtube.com/watch?v=1roi45o07BI
Trzymam kciuki Marzenko i przesyłam Ci moc pozytywnej energii! ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=PcM6OOWJQgU
OdpowiedzUsuńPosłuchaj mądrego lekarza i podejmij właściwą decyzję, zanim przyjmiesz kolejny chemiczny "lek".
Znacznie sensowniej jest np. wyjechać za zebrane pieniądze do Kliniki Gersona na Węgrzech. Metod alternatywnych jest sporo. Nie trzeba umierać za "naukę", której jedynym celem jest zarobić na Tobie.
Bóg też nigdzie nie powiedział, że chemiczne leki są tym co ma ratować zdrowie.
Marzenko, jest taka książka: "Dying to be me." napisana przez Anitę Moorjani. Nie wiem, czy została przetłumaczona na j.polski lub czy mogłabyś ją przeczytać po angielsku, ale POWINNAŚ przecztać tę książkę. KONIECZNIE. To, co opisujesz w tym i poprzednim poście jest niesamowite i bardzo pasujące do tego, co opisuje Anita, która chyba cierpiała na taki sam typ nowotworu jak Ty (nie jestem tego pewna). Wierzę, że wyzdrowiejesz, a historia Anity pozwoli odzyskać Ci jeszcze większy spokój ducha. Bardzo chętnie kupię i wyślę Ci tę książkę, jeżeli tylko miałabyś ochotę ją przeczytać. (http://www.amazon.com/Dying-Be-Me-Journey-ebook/dp/B006M7JCC2/ref=sr_1_1_bnp_1_kin?ie=UTF8&qid=1365618058&sr=8-1&keywords=dying+to+be+me)
OdpowiedzUsuńWitaj poprzez Iksińską trafiłam do Ciebie,czekałam na takie wieści jak już będziesz miała subkonto daj namiary,wiem co znaczy walczyc z choroba,mój syn ma porażenie mózgowe ,coś zawsze od nas zbierzemy.Pozdrawiam Katarzyna z blogu Pustoswity
OdpowiedzUsuńPisalam do firmy ktora produkuje/promuje Adcetris. Niestety nie pomagaja finansowo pacjentom poza USA ale dali mi linka do strony gdzie mozna wyszukiwac trials roznych lekow w Europie. W tym momencie prob Adcetrisu toczy sie kilka,moze warto napisac, zapytac, moze by Ci sie udalo zalapac na kolejna? Nawet za granica.Powodzenia.
OdpowiedzUsuńhttps://www.clinicaltrialsregister.eu/ctr-search/search?query=adcetris