Chemioterapię
czas zacząć. Jestem proszona do sali zabiegowej na założenie wejścia centralnego.
Sala zabiegowa, na środku kozetka a na niej ja do połowy naga. Lekarz nade mną,
światło w oczy, proszę się odwrócić. Ten schemat powtarzał się już wielokrotnie.
Powinnam się oswoić. Ja jednak każdy zabieg przeżywam bardziej emocjonalnie,
boję się go tak bardzo, że na samo wspomnienie tego cisną mi się łzy w kąciki
oczu. To tylko założenie takiego dużego wenflonu do żyły pod obojczykiem. Nic
strasznego. Zabieg trwa może 10 min i boli tylko trochę. Jednak w trakcje
zabiegu dzieje się coś dla mnie niezrozumiałego. Odpływam gdzieś, mam zawroty
głowy jakbym była pijana, wyłączam się, czuję jakbym opuszczała ciało, jak
gdyby działo się coś tak strasznego, że nie chcę przy tym być, więc wychodzę. Oślepia
mnie lampa a z mojego nieruchomego spojrzenia spływają łzy. Pierwszy raz miałam
takie uczucie, kiedy miałam robioną biopsję węzła chłonnego. Przykryto mi
twarz, po środku znieczulającym nic nie czułam a jednak płakałam jak gdyby ci
ludzie, tam nade mną, robili mi coś okropnego a ja nie mogę się ruszyć i uciec.
Wychodzę więc z siebie, jestem nieobecna, nie czuje ciała. Wspominając to zdarzenie
mam wrażenie, że to sen.
Leżę na
łóżku, pielęgniarki podłączają mi kabelki do wejścia centralnego, programują
pompę infuzyjną, która ma mi dawkować kroplówki. 4 doby ciągłego wlewu. - Może
być naprawdę ciężko Pani Marzeno. Gdyby coś się działo… - mówi pielęgniarka. –
Tak wiem, wtedy dzwonić - dokańczam. Bardzo męczy mnie pikanie pompy. Nie mogę
przez nią spać a co kilkadziesiąt minut włącza się alarm, kiedy dla przykładu zmniejsza
się ciśnienie w kabelku, bo np. przygniotłam go ręką. Muszę wtedy wzywać
pielęgniarkę, żeby ten cholerny alarm wyłączyła, bo doprowadza mnie do szału.
Zwłaszcza kiedy budzi mnie w nocy co godzinę. W końcu sama przez obserwowanie
nauczyłam się go wyłączać i regulować, ale to i tak zmusza mnie co całonocnego
wstawania z łóżka, żeby dobrać się do pompy.
4 doby
chemioterapii minęły spokojnie. Takie tam wymioty, jakieś tam omdlenia,
stosowne wyczerpanie i znośne bóle. Bez szału. Poranny obchód, udzielam wywiadu
gronie lekarzy. Chwale się, że tak ładnie zniosłam chemię, że nie taki diabeł
straszny. Profesor milczy. Wyraz jego twarzy mówi mi: nie mów hop…
Mijają
kolejne dni. Leżę w łóżku a w tym czasie bomba z opóźnionym zapłonem niszczy
potwora przy okazji demolując mój szpik kostny. Czuje się coraz gorzej, spadają
mi wartości- szpik niszczeje więc nie ma kto produkować krwi. Pielęgniarki przynoszą
worki z czerwonym płynem od honorowych dawców. Przetaczają mi płytki krwi jedna
za drugą. Ciekawe, kim są Ci ludzie, którzy oddali krew. Nawet nie wiedzą, że
ich dar właśnie ratuje mi życie. Chciałabym im podziękować.
Czuję się
fatalnie, wymiotuję non stop, nie potrafię jeść, nie potrafię wstać, jestem
zmęczona jak koń po westernie. Zawroty głowy nie pozwalają mi zmienić pozycji z
leżącej na siedzącą tak, aby nie zwymiotować. Dostaję obiad, sam jego zapach
przyprawia mnie o mdłości. Jem w pozycji horyzontalnej. Kładę talerz na
kołdrze, tuż pod spoczywającą na poduszce głową. Dociskam ciepłą ceramikę do
brody i cisnę widelcem kartofel wprost do otwartych ust. Albo obok. Po wszystkim wyglądam, jakbym próbowała
wymieszać bigos głową.
Dzień autoprzeszczepu.
Leżę z podpiętymi kabelkami, którymi spływają do moich żył komórki macierzyste.
Lekarze wiszą nade mną i sprawdzają, czy wszystko przebiega sprawnie. Jestem
tak bardzo zmęczona, że nawet na to wszystko nie patrzę. Drzemię.
– Proszę na nas patrzeć. Patrzeć i mówić –
instruują mnie lekarze. Ledwo zipie a tu nie dość, że powieki dźwignąć muszę to
jeszcze język w ruch wprawiać. – Ale po co? – pytam. - Mamy wtedy pewność, że
pani żyje- odpowiedział lekarz. Na jego twarzy nie dopatrzyłam się jednak
psotnego mrugnięcia okiem.
Czuję
obrzydliwy smak w ustach. Najohydniejszy z najohydniejszych. Słone mydło,
paskudztwo, wstrętność, okropieństwo. Dźwiga mi się żołądek. - Będę wymiotować-
uprzedzam. Pielęgniarka szybko podaje mi miskę, lekarz „pożyczył” od pacjenta z
sali obok cukierek dla mnie aby zredukować traumę moich kubków smakowych. Am!
Landrynka wylądowała na języku a stamtąd wśliznęła się do gardła i sunęła w
stronę płuc… Duszę się, kaszlę, próbuję ją wykrztusić, brak mi tchu! Lekarze
stoją spokojnie a ja wymachuję rękami, żeby mi pomogli, żeby w plecy przywalili!
Oni zaś przyglądają się badawczo, zerkają na zegarek… Myślałam, że już po mnie,
kiedy nagle cukierek wystrzelił z mojego gardła i zawirował w misce. – O matko,
my myśleliśmy, że pani po prostu wymiotuję tak jak zapowiadała!- skomentował zaskoczony
lekarz. Mało brakowało dokonała bym żywota a w akcie zgonu napisano by: „Pacjentka
zmarła podczas przeszczepu- udławiła się landrynką. Szczegóły wydarzenia: Landrynka
była o smaku cytrynowym.”
To była
ostatnia z zabawnych sytuacji podczas mojego przeszczepu, ale o tym w środę.
Przetrzymaj, przetrzymaj .
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć niespożyte siły, żeby przejść przez taki rodzaj leczenia i ogromną odwagę. Podziwiam Cię
Ja też podziwiam i bardzo Cię lubię:) Zaglądam codziennie i czekam na Twoje "pisanie".Jesteś mądrą i fajną dziewczyną,trzymam kciuki! ŚCISKAM leciutko:)
OdpowiedzUsuńNieznajoma Ania z Łodzi:)
Boze jak bardzo mi Pani zal, ale trzeba miec nadzieje , ze z kazdym dniem bedzie lepiej.
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniałą mądrą dziewczyną:-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie:-)
Przetrzymaj, Kochana!!! Jesteś bardzo dzielna!!!
OdpowiedzUsuńJestes wspaniala !
OdpowiedzUsuńZeby nie zapomniec o poczuciu humoru w takiej trudnej sytuacji!
sciskam mocno!
Masz fantastyczne poczucie humoru w "tej" sytuacji! Podziwiam, klepię paciorki i ślę uściski.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się kochana ♥
OdpowiedzUsuńUważaj Kochana, landrynki bywają podłe! Trzymam kciuki, ciągle i wciąż.
OdpowiedzUsuńŚlę ciepłe myśli, modlitwy i ściskam! Marzenko jesteśmy z Tobą! ula
OdpowiedzUsuńNie będę oryginalna w swym komentarzu, ale kolejny raz piszę: Jesteś Wielka.
OdpowiedzUsuńLandrynki....własnie wczoraj opowiadałam znajomym, jak na moim dyżurze rodzice przywieźli dwuletnie dziecko, które już nie żyło: udusiło się landrynką.
Moje dzieci nigdy nie dostały twardych cukierków.
Marzenko,landrynki jedz z wielką uwagą:)
ciesze sie, ze jednak jakas "zabawna" historyjka sie uchowala z tego niezbyt przyjemnego dnia... Walcz kobieto! Walcz!!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowitą, wspaniałą i silną dziewczyną. Ta choroba Cię nie pokona. Walcz i wygraj!
OdpowiedzUsuńK.
Bardzo Ci dopinguję Marzenko...
OdpowiedzUsuńPewnie nie będę oryginalna,ale cudnie umiesz pisać :)
Duuużo siły dzielna kobietko...
Sylwia W.
Bo to była cytrynowa landrynka, dlatego taka wredna ;) a tak poważnie mówiąc to mi pielęgniarka polecała na sam przeszczep miętowe żeby zmienić smak. Przez cały autoprzeszczep nie wymiotowałam ani razu, podobno takie mają właściwości miętowe cukierki.Trzymaj się dzielnie Marzenko i szybko regeneruj się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
Dobrze wiedzieć, że gdzieś tam jesteś.
OdpowiedzUsuńmodlę się o pani wyzdrowienie ,bedzie dobrze ....musi byc!
OdpowiedzUsuńBoże, ile cierpienia...
OdpowiedzUsuńChciałabym móc Cię kiedyś przytulić.
jej, dziewczyno, nawet nie bede sie silic na zarttowanie
OdpowiedzUsuńtylko tez Cie przytule serdecznie
(mialam podobna akcje jak Tw z landryna, chociaz mniej dramatyczna byla)
NIE ZNAMY SIĘ ALE JESTEŚ MI BARDZO BLISKA ... DZIĘKUJĘ DODAJESZ MI OTUCHY
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą
OdpowiedzUsuńjak ja żałuję, że Cię nie znam osobiście, bardzo, trzymam kciuki bardzo mocno!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki najmocniej jak potrafię. Wątek z landrynką powalający. Proszę walczyć z całych sił choć ten paskudnik powinien paść od od połączenia chemíi i mimo wszystko ogromnego humoru.M.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita.... Po prostu niesamowita :) Czekam na kolejny wpis i wiele wiele kolejnych wpisów!!! Przesyłam ciepłe myśli!
OdpowiedzUsuńJesteś naprawdę dzielna!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego wpisu! Z całej siły trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńSwietnie, doskonale piszesz.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie brak mi poczucia humoru, bo żadna z opisanych sytuacji nie wydała mi się zabawna.
Za to bardzo się ciesze, ze przeżyłaś bliskie spotkanie z landrynką z doktorem Pełnym Dobrej Woli.
No Kochana, dobrze że dałaś znak życia. No wszędzie powtarzają, że my to nie umrzemy na nowotwór tylko może np. zabić nas katar...ale landrynka ?? :)
OdpowiedzUsuńA po całości ZUCH DZIEWCZYNKA !!!
to wszystko przede mną, więc czytam z uwagą...- landrynek nie będę ssać :)
Trzymaj się Marzenko!!!!
OdpowiedzUsuńJesteś wielka ,wielki szacunek!!!
Dużo sił na walkę ,która musi się udać!Każdego dnia tu zaglądam,myślę o Tobie i wspieram choć myślami.
Całuski.Ata
czytam z uwagą i myśli dobre ślę...
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniała:). Czuję, że będzie dobrze, mam takie przeczucie. Odezwij się do nas koniecznie w środę.
OdpowiedzUsuńPani Dzielna! Może lepiej ... krówki mięciutki następnym razem. :-*
OdpowiedzUsuńJest Pani naprawde dzielna. podziwiam Pani osobowosc! Smiech i ironia nawet w tak dramatycznych sytuacjach pokazuja jaka jest Pani silna osobowoscia. Bardzo zycze Pani aby Pani wyzdrowiala. Nie znam Pani ale jest mi Pani bardzo bliska. Nie zaznalam nigdy czym jest chemia ale zycie moje i moich bliskich juz kilka razy wisialo na wlosku. Mojemu synkowi lekarze dawali mniej niz 20 procent szans na przezycie bo operacja serca sie nie powiodla a on bedac na intensywnej terapi nie rozumial 5 latek ze jest tak tragicznie i az do utraty przytomnosci powtarzal ze chce isc do lasu! a potem tak sie zawzial ze przezyl to co bylo nie do przezycia dla wspolczesnej medycyny w UK. czasem mysle o tamtym czasie i nadal jestem pod wrazeniem jak wiele moze zdzialac chec zycia. historia z moim synkiem nie ma jeszcze zakonczenia bo czekamy teraz na przeszczep serca ale wierze ze zarowno Pani jak i moj synek wyjdziecie ze swoich walk zwyciesko. goraco pozdrawiam. Agata
OdpowiedzUsuńOch dziewczyno kochana jak dobrze ze piszesz,trzymam za Ciebie kciuki,bedzie dobrze!!!!!Jestes bardzo mocna !!!!Podziwiam i uwielbiam Twoj styl pisania i czekam niecierpliwie na nastepny Twoj wpis ,a poki co cieplutko pozdrawiam i choc w myslach pragne ulzyc Ci w Twoim strachu i cierpieniu!!!
OdpowiedzUsuńDajesz radę, Dziewczyno. Jesteś dzielna. Jesteś silna.
OdpowiedzUsuńMarzanko, nie wiem, jakie miałaś plany zawodowo - zarobkowe, ale jeśli pomimo choroby utrzymuje się Twój świetny styl literacki, to ja Ci powiem: Ty dziewczyno pisz, pisz, pisz. A potem to wydaj. I tak w kółko. Masz naprawdę dobre pióro. Pierwszych zainteresowanych zakupem swoich książek znajdziesz wśród czytelników bloga i ich znajomych. Zdrowiej więc i działaj. Bardzo trzymam kciuki, Za wszystko. Myślę o Tobie, Katka
OdpowiedzUsuńŚmierć od landrynki to już by była ironia losu :p bardzo lubię Cię odwiedzać, trzymam kciuki!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię czytać, kibicuję bardzo mocno. W imieniu krwiodawców podziękowania przyjęte:)
OdpowiedzUsuńJAk by coś, to się dorzucę kolejnym woreczkiem, w przyszłym tygodniu. Trzymaj się i nie daj się!
zeby zachować poczucie humoru w tak trudnej sytuacji, trzeba być Wielkim Człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNo to czekam na post środowy.
OdpowiedzUsuńZdrowiej!
myślę o Tobie bardzo, bardzo ciepło! :)
OdpowiedzUsuńi mocno czuję Twoją energię. wiem, że masz jej baaaardzoo dużo!
>> Po wszystkim wyglądam, jakbym próbowała wymieszać bigos głową.
OdpowiedzUsuńprzepraszam ale rżę!!!! Wizualizuję sobie piękną Marzenę z farfoclami na twarzy i nie mogę się nie śmiać :)
Miłego dnia!
dzisiaj środa więc czekam na kolejny post.
pozdrawiam!
"Po wszystkim wyglądam, jakbym próbowała wymieszać bigos głową"
OdpowiedzUsuńOdpadłam po tym fragmencie.
Jesteś niezwykła bo w całym tym koszmarze widać w Tobie pogodę ducha.
WALCZ.NIE PODDAWAJ SIĘ.
Marzenko, zaglądam na Twojego bloga i bardzo Cię szczerze podziwiam. Skąd Ty Kochana masz na to wszystko tyle sił? Na korepetycje muszę się do Ciebie wybrać!
OdpowiedzUsuńBardzo mocno pragnę byś wyzdrowiała i żyła. A po tym wszystkim musisz wydać książkę, bo Twój styl pisania jest zjawiskowy! Ty zaś jesteś niesamowita. Bystra, pełna chęci życia, wesoła, waleczna, dzielna, odważna...MUSISZ ŻYĆ!
Martwię się, że nie ma żadnej nowej wiadomości, a miał być dziś nowy post...Nie traktuję Twojego bloga jak serialu sensacyjnego w odcinkach, ale...przyznam, że wstrzymuję dziś oddech bo dobiega północ a tu dalej cisza...
Choć z drugiej strony nie ma CI się co dziwić, po tych wszystkich "atrakcjach" może po prostu odpoczywasz...
Nie trać nadziei i walcz.
Kochana zdrowia Ci z całych sił życzę.
Niech Cię Bóg błogosławi!
dobrze mi tu z Tobą na tym blogu;)))
OdpowiedzUsuńnadal cisza. czekamy na odzew od Ciebie.
OdpowiedzUsuńktoś tu użył dobrego słowa, tak, ZJAWISKOWA jesteś, Marzena. chciałabym znać taką fajną dziewczynę jak Ty, osobiście. Twojego cierpienia nie umiem sobie nawet wyobrazić, Kochana. kibicujemy tu wszyscy. czekamy na wieści. mam nadzieję, że jest przynajmniej troszkę lepiej. i że wszystko się ułoży! trzymaj się, Kochana. myślimy o Tobie.
OdpowiedzUsuńMarzenko,
OdpowiedzUsuńtakie wspaniale dziewczyny musza byc zdrowe. To okropnie niesprawiedliwe, ze musisz w smowim mlodym zyciu znosic takie okrutne cierpienia. Bardzo wspolczuje rowniez Twojej mamie,ktora patrzy jak Jej kochane dziecko walczy z ta straszna choroba. Nie mam slow, by napisac Ci jak bardzo sie o Ciebie martwie i jak bardzo bym chciala bys miala to wszystko juz za soba i zdrowa cieszyla sie zyciem.
Jestes wyjatkowa.
B
Marzenko, licznik odwiedzin na Twoim blogu dzisiaj wyjątkowo pracowity...wszyscy zatroskani Twoim samopoczuciem i przejęci, że Ciebie nie ma...Ja sama wchodzę tu jak szalona jakaś co chwilę od wczoraj, w nadziei, że cokolwiek napiszesz...A wystarczyłoby kompletnie jedno jedyne zdanie-jestem... odpoczywam/dochodzę do siebie. Oj ależ by to uszczęśliwiło nas wszystkich...
OdpowiedzUsuńAle Twoje zdrowie i spokój tysiąckroć ważniejszy od naszego niepokoju i tego na co czekamy.To wszystko nie ważne. Ty jesteś teraz ważna. Wracaj więc Ty do sił sobie spokojnie a my poczekamy...
Pięknie walczysz! I choć wcale nie mam pozytywnego kopa po czytaniu tego co piszesz a wręcz łzy leją mi się nieraz ciurkiem to duchowo jestem tu z Tobą, choć się wcale nie znamy,ale właśnie taka ja, mająca rodzinę dziecko anonimowa kobieta gdzieś ze śląska myślę o Tobie i proszę Boga o zdrowie dla Ciebie.
Uściski.
Marzenko
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla Twej mądrości, inteligencji i refleksyjności. Życzę Ci z całego serca, abyś wyzdrowiała.
aśka
Marzenko cieplutko pozdrawiam Cie i czekam cierpliwie na ten upragniony wpis.....ELA
OdpowiedzUsuńczekam i ja...
OdpowiedzUsuńI ja.............
OdpowiedzUsuńKochana MUSISZ ŻYĆ! Zresztą nie masz innego wyjścia-zobacz ile osób czeka na Twoje wpisy...a to zobowiązuje;) A poważnie to ściskam i przytulam Cię do serca.
OdpowiedzUsuńBłagam, niech Pan Bóg da CI siłę na to wszystko i uleczy to co po ludzku mało realne. Pan Bóg może wszystko bo dla niego nie istnieją rzeczy niemożliwe. Prośmy Go o zdrowie dla CIebie.
Amen.
czekam cierpliwie na newsy
OdpowiedzUsuńNo Kochana środa już minęła !!! Odzywać się tu !!! Natychmiast !!!
OdpowiedzUsuńNo właśnie...minęła...nawet czwartek minął.Martwię się bardzo,jak zbierzesz siły odezwij się kochana.Czekamy tu na Ciebie.Buziaki
OdpowiedzUsuńAnia
no pressure. My tu ciagle jestesmy:). mamy tylko nadzieje ze wszystko w miare ok i nie zlamalas przykladowo nogi w wyniku poslizgniecia na mydle:). jak juz na pewno wiesz w polskich szpitalach wszystko jest mozliwe:)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki nieprzerwanie!
OdpowiedzUsuńMarzenko kochana...czekamyyy:)
OdpowiedzUsuńwtorkowe buziaki. Uwielbiam Cie czytac.
OdpowiedzUsuńZaczynam się martwić....
OdpowiedzUsuńOdezwij się Piękna...
OdpowiedzUsuńJutro kolejna środa... Martwię się...
OdpowiedzUsuńMarzenko czekam i ja..
OdpowiedzUsuńKochani nawiązałam kontakt z Marzenką smsowy :) Jest słaba i źle się czuje, ale prosiła, abym napisała, że mimo to, wszystko ok. Więc martwiącym się przekazuje. Zapewniała, że jak zbierze siły oraz wróci do cywilizacji (Internet) to się odezwie. Teraz Wam mogę życzyć spokojnej nocy :) A Ty Marzenko zbieraj siły i wracaj do nas :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za wiadomość :)
Usuńaśka
Dziękuję i ja za wiadomość.... a dla Marzenki - trzymaj sie dziewczyno.!!!
UsuńAriadna
dziękuję za informację.
Usuńmamy nadzieje ze Ona wie ze caly czas o niej myslimy. Marzenka nia daj sie!!!!
UsuńDasz radę Piękna .Dobrej nocy
OdpowiedzUsuńPani Marzeno! Podziwiam, uwielbiam, kibicuję... Wysyłam pakunek dobrej energii, wierząc, że znajdzie Panią. Swietna z Pani babka.
OdpowiedzUsuńZ całego serca chciałabym, aby się Pani udało. Proszę w spokoju wracać do sił.
A tak w ogóle to hurraaaa!! Dzięki za ten sms, jupi!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki .................
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę wiadomość. Czekam i modlę się za Ciebie. Dasz radę na pewno! K.
OdpowiedzUsuńSuper, że OK! Cieszę się i dziękuję za tę wiadomość!:)))
OdpowiedzUsuńCo za ulga. Dzięki wszystkim siłom na ziemi i gdzie indziej za to,że czuwają nad tą dziewczyną.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńJestes niesamowita osoba, trzymaj sie cieplutko. Z calego serducha Ci kibicuje i wierze, ze sie uda. Mam nadzieje ze wkrotce sie odezwiesz.
OdpowiedzUsuńjuz dawno nic mnie tak nie ucieszylo jak info, ze z Toba wszystko ok(hm, wiem, ze to wzgledne pojecie, wiem)i ze zbierasz sily- jestes swietna kobieto, wiem, ze sie nie poddajesz i trzymam kciuki za Ciebie!
OdpowiedzUsuńJak cudownie,że jesteś ! Nie masz siły? Nic dziwnego! Czemuż Ci wtedy wsadzili tą landrynkę? Przez głupiego cukierka nie możemy napawać się Twoją twórczością literacką. Pozdrawiam Cię serdecznie ,trzymam kciuki i modlę się do Najwyższego! Jestem dawcą od czterech lat ,ale nikomu jeszcze nie pomogłam. Pozdrawiam Cię i wracaj do nas! Wiola
OdpowiedzUsuńCzekam,zaglądam codziennie,tak bardzo chce przeczytać że dajesz radę,bo wiem że dasz!! pamiętaj można przegrać bitwę ale mozna wygrać wojnę.Bądz najlepszym generałem dla siebie-wygrasz WYGRASZ WIERZ W TO !!!WYGRASZ
OdpowiedzUsuńMarzenko napisz juz cos...tyle osob czeka...trzymamy kciuki
OdpowiedzUsuńMarzena, myśle o Tobie ciepło. Mrugnij enterem.
OdpowiedzUsuńTęskni mi się .... Wracaj szybciutko!Wiola
OdpowiedzUsuńMarzenko ,myslami codziennie jestem przy Tobie,mam nadzieje ze wszystko idzie w dobrym kierunku,przesylam Ci moc pozytywnej energii od nas tu wszystkich zza oceanu,trzymamy mocno kciuki za Ciebie, , cala moja rodzinka, choc Ty nas wcale nie znasz,to my po przeczytaniu twojego blogu czujemy sie jakbys byla jedna z nas,nawet moje kolezanki pielegnarki z pracy ,pracuje w szpitalu, dopinguja Ci ile moga, a teraz z amerykanskim przeszczepem to juz wszystkie sie smieja ze spokrewniona z nami tu w Usa jestes jak nic :) czekamy cierpliwie na slowko od Ciebie papatki- Ela
OdpowiedzUsuńI ja czekam na jakis znak, sygnal :). Moze telepatycznie? Wiara czyni cuda, a wierze ze sie Tobie uda!. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńWie ktos co u Pani Marzenki?
OdpowiedzUsuńZółta Landrynko ! już czas , weż sie w garść i napisz coś!
OdpowiedzUsuńMarzenko , wiem ,że masz sie coraz lepiej-bo takie były plany na najbliższy czas-trzym sie cieplutko w zimowy czas, przesyłam wiązki energii i serdeczności
ludzie, trochę szacunku... "już czas", "tęskni mi się", "tyle osób czeka" - co to za teksty? to nie jest reality show dla głodnych sensacji widzów - schowajcie swój egocentryzm głęboko i pozwólcie Marzenie samej zdecydować, kiedy będzie "czas". Tutaj ona jest ważna i jej potrzeby, a nie Wasz głód informacji.
OdpowiedzUsuńZdrowia, Marzenko. I dużo sił. Obyś w te Święta mogła z uśmiechem na twarzy zasiąść wspólnie z rodziną przy wigilijnym stole i obyś w pełni zdrowia przywitała nowy rok. Trzymam kciuki.
m.
Otóż to!
UsuńPopieram. Też czekam, ale cierpliwie, zaglądając parę razy dziennie.
UsuńNie wiem gdzie tu widzisz brak szacunku. nikt tu nie tupie nozkami. czekamy i zyczymy wszystkiego naj
Usuńcoz moze niektorzy niezbyt trafnie uzyli slow ale zakladac ze to objaw braku szacunku to juz nadinterpretacja! nikomu to nie sluzy. czytajac komentarze widze ze wiekszosc rozumie powage sytuacji. wierze ze Ci co uzywaja lekkiego jezyka nie robia sobie z bloga reality show a po prostu chca sie czegos dowiedziec i pozornie lekka forma im to ulatwia!wszystkim zycze zrozumienia do siebie nawzajem. nikt z nas nie jest idealny.
UsuńNabieraj sił, Marzenko. Pozdrawiam przedświątecznie, Katka
OdpowiedzUsuńZ calego serca,ze wszystkich moich sil,zycze Ci zdrowia,wiary.Jestem czesto myslami przy Tobie.WALCZ ;WALCZ : Usmiechu,raz jeszcze zdrowia
OdpowiedzUsuńZ okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Ci duuużo sił do walki, furę zdrowia, moc nadziei i abyś pławiła się w miłości :) Życzę Ci też aby w kolejne Boże Narodzenie Twoje cała ta paskudna historia walki z rakiem stała się tylko wspomnieniem, jak zły sen, który z czasem blednie, blednie, aż w końcu rozmywa się i znika...
OdpowiedzUsuńBuźka!
Życzę dużo siły do szybkiego wyzdrowienia! Mocno trzymam kciuki za Ciebie, Marzena!
OdpowiedzUsuńSzczęśliwych Swiąt Bożego Narodzenia, dobrego samopoczucia, ku zdrowiu zmierzania.
OdpowiedzUsuńAby pewnego dnia choroba mogła być już tylko wspomnieniem....
spokojnych swiat i duzo sily i wytrwalosci Marzenka!
OdpowiedzUsuńSpokojnych ŚWIĄT Marzenko.Obyś się lepiej czuła.Buziaki:)
OdpowiedzUsuńAnia
Marzenko, dziś drugi dzień Świąt. Życzę Ci wielu łask od Dzieciątka Jezus, a przede wszystkim ZDROWIA, by Pan dokonał dla Ciebie cudu.
OdpowiedzUsuńMarzenko, obyś wyzdrowiała. Najlepszego ci życzę.
OdpowiedzUsuńsiły w zdrowieniu życzę ci, śliczna i mądra dziewczyno.
OdpowiedzUsuńMarzenko, dużo sił i zdrowia Ci życzę.
OdpowiedzUsuńI ja dolaczam do zyczen zdrowia, sil i jeszcze raz zdrowia! Bardzo Cie podziwiam, czesto o Tobie mysle...
OdpowiedzUsuńBadz dobrej mysli, kochana!!! Przesylam delikatne usciski, duzo pozytywnych mysli i sily, wierze w Ciebie :)
Słońce życzę Ci, żeby w nadchodzącym Nowym Roku choroba poszła precz i nigdy, nigdy nie wróciła! Trzymam kciuki oraz pozostałe 8 palców, zaprzęgam do działania wszystkie Anioły, wzywam w zaklęciach dobre duchy. Zdrowiej Kobietko bo już dosyć czasu to dziadostwo się Ciebie trzymało! Trzymaj się ciepło i nie ustawaj w walce. Mam nadzieję, że już widać metę w tej wojnie i to goowno opuszcza Cię bezpowrotnie.
OdpowiedzUsuńPrzyszlam do Pani z bloga Chustki. nie zdazylam sie przywitac z Nia. tutaj wiec macham lapka, trzymam kciuki i pytam, czy moge jakos pomoc. swietnie sie Pania czyta, niezaleznie od tematyki, czysta przyjemnosc. a i uwazam, ze siac swiadomosc w narodzie trzeba. ja mysle, ze gdybym czytala blogi Chustek i RakiJ tego swiata, to rzucilabym papierochy znacznie wczesnie niz rzucilam. demitologizowanie raka jest konieczne. pozdrawiam serdecznie z Irlandii, niech sie rak rakiem wycofa w trymiga.
OdpowiedzUsuńMarzenko:) proszę kliknij choć kropkę na znak, że żyjesz:) Wpadam tutaj do Ciebie często, sama jestem po przeszczepie i wiem jak jest ale proszę, chociaż o kropeczkę:)
OdpowiedzUsuńMarzenka myslimy o Tobie!
OdpowiedzUsuńmyslimy i czekamy.......
OdpowiedzUsuńMarzenko Kochana, nie piszesz, pewnie słabo się czujesz:(
OdpowiedzUsuńWkurza mnie to, że nie możemy Ci pomóc, tylko czekać na poprawę...Eh...
Jesteś zbyt młoda i zbyt fajna by tak poważnie chorować i cierpieć, jakie to życie jest bezlitosne czasem:(
Niech Bóg da CI na to wszystko siłę!
Zdrowiej!
Marzenko, trzymaj się Dziewczyno. Oby rozpoczęty rok miał w sobie dla Ciebie wiele dobrych dni, Katka
OdpowiedzUsuńMarzenko, mam nadzieje, ze dochodzis do siebie i jak tylko poczujesz sie lepiej ii usiadziesz do komputera to zobaczysz, ze przez cały czas o Tobie myśleliśmy....
OdpowiedzUsuńCześć Marzenko :) Wiem,że dochodzisz do siebie. Napisz proszę następnego posta ,bo Twoje pisanie większe jest niż zwykłe bełkoty. Zaangażowałaś się w pomoc Marcie, nie bacząc na swoją chorobę. Wielbić Ci będę na wieki:) Pozdrawiam Wiola:)
OdpowiedzUsuńmarzena, zagladam tu codziennie. martwie sie,ze nie piszesz ale mam nadzieje,ze jest tak jak mawiaja ci z wyspy: no news is good news. trzymaj sie dziewczyno! szczesliwego nowego roku.x
OdpowiedzUsuńMarzenko, pamiętam i myślę o Tobie. Trzymaj się dziewczyno, trzymaj mocno! Katka
OdpowiedzUsuńWitaj. Jestem tu każdego dnia. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej i dochodzisz do siebie. Życzę Ci tego z całego serca. Oby rok 2013 był dla Ciebie szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńMarzenko-czekamy, wspieramy, zaklinamy rzeczywistość, żeby było lepiej. Trzymaj się dzielnie i wracaj.
OdpowiedzUsuńMarzenko, widzę że jesteś "obecna" u Marty, mam nadzieję,że to znak,iż czujesz się lepiej...Trzymam kciuki!!! Odezwij się, masz tylu życzliwych ile Marta ma wsparcia od Ciebie, pozdrawiam Agata ;)
OdpowiedzUsuńczekamy na wiadomość od CIebie Marzenko !
UsuńW ciagu calego dnia w pracy zdarzylam przeczytac kazdy Twoj wpis na blogu, kazde slowo, tak, wiem w pracy sie pracuje, ale nie moglam sie oderwac od czytania! Wierze w Ciebie Marzeno! I mocno trzymam kciuki! Uda Ci sie na pewno przegonic to chorobsko z Twojego ciala! Czekam za nowymi notatkami! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńweszlam wczoraj pierwszy raz na Twojego bloga. przeczytalam od deski do deski, rozczarowana, ze tak malo...
OdpowiedzUsuńMarzena mam olbrzymi talent do pisania, cudnie czyta sie Twoje teksty.
jak wielu tutaj, czekam z niecierpliwoscia kiedy odezwiesz sie na nowo.
duzo zdrowia i sily Piekna Kobieto!
mialo byc masz :), ja niestety nie mam.
OdpowiedzUsuńMarzenko, kiedys trafiłam na twojego bloga. Przeczytałam go jednym tchem. Tak jak inni Ci juz mówili, masz niesamowity talent do pisania i nie powinnać tego porzucać. Zdecydowałaś się tez opowiedzieć o swoim życiu. Odkąd przeczytałam Twojego bloga codziennie tu zaglądam modląc się o jakis znak życia od Ciebie. Tak jak ktos napisał wcześniej postaw chociaż kropkę. Nie jest to ciekawość z mojej strony ale troska. Trzymam za Ciebie mocno kciuki. Jesteś wspaniałą dziewczyną i głęboko wierzę, że uda Ci się z tego wyjść.
OdpowiedzUsuńJesteś obecna na blogu u Marty. Czemu pozostawiłaś swojego, i tym samym nas wszystkich którzy codziennie o Tobie myślimy???
Ściskam mocno!!
,,Czemu pozostawiłaś swego bloga,, ??? NO ludzie bez przesady !!!
UsuńPolecam czytanie ze zrozumieniem!
UsuńMarzenka udziela się na blogu Marty. Dlatego zapytałam czemu nie daje znaku życia na swoim. Jest tu sporo życzliwych jej osób.
tak trudno niektórym uszanować, że Marzena może po prostu nie ma OCHOTY nic tu napisać? gdyby miała to by napisała, to chyba proste, no nie?
UsuńTeż mam takie samo zdanie ,,polecam czytanie ze zrozumieniem ,,a ja polecam pomyśleć!!!Bea
Usuńchyba proste, no nie?
UsuńNo nie do końca, takie proste bo jakbyś nie zauwazył anonimowy, ostatnie posty od Marzeny nie były takie sobie lajtowe i o niczym. Ludzie którzy są z nią na blogu umierają o nią ze strachu. Zwyczajnie się boją, ze coś sie stało. Na szczęście jak widać Marzenka jest na tyle silna zeby udzielić jeszcze swojego wsparcia innym. I to jest dobra wiadomośc, szkoda tylko ze nie od niej samej pochodząca.
Być może nie jestes w stanie ogarnąć tego swym prostym umysłem, ale to Twój problem!
dla mnie tez to wcale nie takie proste.
UsuńDo anonima z prostym umysłem nie obrażaj innych na blogu chorej dziewczyny a swoje przemyślenia zostaw sobie.
Usuńto ja, anonim z prostym umysłem :D
Usuńna tyle prostym aby rozumiec, że na każdym blogu prowadzonym przez osobę zmagającą się z wielkim cierpieniem to autor jest osobą najważniejszą, a nie Wy (czytelnicy) ze swoją ciekawością, która na ogół ma nieiwele wspólnego z empatią
kobiety a czy wy czasami nie przesadzacie z tym dogadywaniem sobie i ublizaniem nawzajem,to chyba nie jest odpowiednie miejsce na takie wlasnie zachowanie...moze warto pozytywnie, z szacunkiem dla drugiego ,kto wierzy, z modlitwa ,a kto nie to z dobra energia i intencja,tak poprostu cieplo i milo....pozdrawiam ELA Z USA
Usuńa jaki jest adres bloga Marty?
OdpowiedzUsuńhttp://ksiezniczkasniegu.blogspot.ie/
OdpowiedzUsuńhmmm, jeżeli to prawda, to trochę nie fair
OdpowiedzUsuńja rozumiem, że bloga pisze się z różnych powodów, ale jeżeli nawiązuje się jakąś więź z czytelnikami, pisze się, że odezwie się za kilka dni a potem nie odpowiada się na żadne z ponad setki komentarzy to trochę takie olewanie
sama się sobie dziwię dlaczego przejmuję się losem obcej mi osoby, martwię się, zaglądam, zastanawiam się czy się pozbierała itd.
powrotu to zdrowia tak czy inaczej życzę!
moze troche nie fair, ale a drugiej strony nie wiemy jak w tym wszystkim czuje sie Marzena. i czy ona ma ochote na jakis kontakt. Pamietajmy, ze osoby chore bardzo czesto odcinaja sie od otoczenia, bo nikt nie jest w stanie ich zrozumiec. badz co badz chyba nikt z nas nie jest w takiej sytuacji jak Marzena. ostatnie jej wiadomosci, delikatnie mowiac, nie epatowaly optymizmem.Pamietajmy, ze Marzena jest bardzo chora i choruje od dluzszego czasu. Ma prawo czuc niechec do wszystkiego co kajarzy jej sie z choroba. Apeluje do wszystkich o ostroznosc w formulowaniu osadow o czytelnikach jak i samej Marzenie.
UsuńŚwięte słowa !!!
OdpowiedzUsuńMarzenko ,przesyłam najcieplejsze myśli.
Niech Bóg ma Cię w Swojej opiece.