Dokładnie
rok temu pochylając się nad marmurową płytą miałam okazję zadać mamię chyba
najtrudniejsze pytanie, jakie może zadać dziecko rodzicowi: „Mamuś, gdzie będę leżeć jeśli
niebawem umrę?”. To wcale nie było pytanie z rzędu "abstrakcyjne". I
choć najpierw usłyszałam to, czego się spodziewałam: "Co Ty mówisz? Nie mów tak, wyzdrowiejesz!", to ostatecznie dostałam odpowiedź. Mama wiedziała.
Czułam się spokojniejsza znając ten szczegół. Mogłam w końcu uzupełnić o niego swoje wyobrażenie o końcu świata. Mojego, rzecz jasna. Patrzałam dziś na to miejsce ze spokojem- a jednak żyję. Ziemia pusta. Odłożyłam umieranie na potem. Póki co czeka mnie piękna jesień, potem zima, wiosna, lato i tak dalej. Czuję, że wszystko jeszcze przede mną. Plany mam takie: zdrowieje, zakochuje się, przenoszę góry. Albo w odwrotnej kolejności.
Czułam się spokojniejsza znając ten szczegół. Mogłam w końcu uzupełnić o niego swoje wyobrażenie o końcu świata. Mojego, rzecz jasna. Patrzałam dziś na to miejsce ze spokojem- a jednak żyję. Ziemia pusta. Odłożyłam umieranie na potem. Póki co czeka mnie piękna jesień, potem zima, wiosna, lato i tak dalej. Czuję, że wszystko jeszcze przede mną. Plany mam takie: zdrowieje, zakochuje się, przenoszę góry. Albo w odwrotnej kolejności.
Preisner jak
znalazł na dziś.
Requiem not
for me, uff.
masz wspaniałą mamę
OdpowiedzUsuńżadna mama nie chce znać odpowiedzi na takie pytanie
zrealizujesz te plany
kto jak nie ty??
pozdrawiam najserdeczniej
świetnie piszesz , Ty i Twoja mama musicie być super babeczkami.
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj będę do Ciebie zaglądała i wierzę, że góry przeniesiesz :-)
Pozdrawiam
góry już przeniosłaś, kochasz życie z wzajemnością, a zdrowa jesteś duchem. teraz tylko pozbyć się tego Hodgkina i świat się zacznie na nowo ;)
OdpowiedzUsuńSłowa niepotrzebne
OdpowiedzUsuńcałuję:***
A requiem zostaw na potem
Wydaje mi się, że to naturalne, że kiedy mamy do czynienia z chorobą, która nawet w minimalnej szansie chce położyć swoja obślizgłą rękę na naszym życiu, zastanawiamy się nad tym, co będzie potem.
OdpowiedzUsuńJa mimo, że wiedziałam, że wszystko będzie ok, bo czymże jest operacja tarczycy w porównaniu z raczyskiem, ale i tak postanowiłam rodzicom oświadczyć, jak ma w razie czego wyglądać mój grób. Chociaż stukali się w głowe, kiedy im o tym mówiłam, sprawdzali, czy nie mam gorączki bo gadam głupoty, wiedzieli, jak ma to u mnie wyglądac. W razie czego. I idąc na sale operacyjną, to ja wiedziełam, że bedzie wszystko Ok, a Oni zalewali się łzami. Tak już chyba w zyciu jest, że Rodzice ZAWSZE będą się martwić o swoje dzieci. Nie ważne ile mają one lat.
Marzenko, cieszę się, że jesteś ;)
OdpowiedzUsuńściskam Cię, kochana, gorąco
Trzymaj się
Maryśka
i na lata całe niech nie będzie :)) dla nas wszystkich :))
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci zrealizowania tych planów :).
OdpowiedzUsuńMarzenko , na pocieszenie Ci opowiem że choć jestem obrzydliwie zdrowa w dniu śmierci mojego męża zadano mi pytanie " jeżeli chce być Pani w przyszłości pochowana z mężem to mamy kopać grób głębinowy?" - k... mać, pomyślałam wtedy " żegnam się z kochaną osobą a zadają takie pytanie ?" . Pan powiedział " trzeba myśleć przyszłościowo"... cholera , przecież wtedy stajemy się
OdpowiedzUsuń" przeszłością" . A ja Ci życzę, żeby to Twoje miejsce było jak najdłużej puste i żebyś "zaliczyła" - zakochanie, kochanie, rozmnażanie, doglądanie, całowanie, pieluch przebieranie, nocne wstawanie, brzuszków masowanie ....... i wszystko co najlepsze. Buziaczki - Jola W.
kiss :)
OdpowiedzUsuńHallo :) Marzenko już miliony razy pisałam 'nie ma innej opcji będziesz zdrowa i nie dasz się draniowi" i super Ci idzie :) Więc kochana żadnych pesymistycznych przemyśleń tylko jak piszesz same optymistyczne. Przecież to oczywiste że wstrętnego męża - węża (też menda jak rak ) wyrzucisz na zbity pysk raz na zawsze.
OdpowiedzUsuńDziubek dla Ciebie :) i samych pięknych kolejnych zim, wiosen, lat i jesieni. Pozdrawiam Cieplutko. Karolina
Jak zdrowie Eweliny?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Grażyna
Ewelinka wyszła niedawno ze szpitala i czuje się bardzo dobrze! Bogu dzięki i Wam dzięki :)) Czeka ją jeszcze sporo trudności, bo leczenie dalej trwa, ale wierzę, że będzie już tylko lepiej :) Dziękuję Szturmującym Niebo! :)
UsuńDziękuję, szturm będzie trwał nadal, także w Twojej intencji.
UsuńGrażyna
witaj - dopiero dzis poznalam Twoja Historie - bede trzymyc kciuki ..
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=qoDhjUreASA&hd=1
OdpowiedzUsuńhttp://germanskawroclaw.wordpress.com/
http://pepsieliot.wordpress.com/2013/11/11/leczenie-czarnuszka-raka-i-kopanie-ekspertow-po-jajach-kolejnosc-przypadkowa/
OdpowiedzUsuńhttp://pepsieliot.wordpress.com/2013/10/21/krotka-kuracja-leczenia-raka-wg-vernona-johnstona/
Marzenko Ty jesteś super silna!!! Wierze w Ciebie i Twoje zwycięstwo! Karola.
OdpowiedzUsuńW twoich oczach odnalazłam swoje...Mam ten sam problem. Za sobą doświadczenia i 2 dzieci, które motywują mnie do walki...Ostatnio jestem wściekła i nerwowa...Jakoś ciężko mi w sobie znaleźć pokorę i spokój.Staram się zrozumieć dlaczego ja?Przychodzi zwątpienie i brak wiary, a z drugiej strony wiem, że człowiek może wiele, a inne istoty mogą wszystko...I opiekują się nami. Pozdrawiam i trzymam kciuki:)) Ewelina.
OdpowiedzUsuńhttp://astromaria.wordpress.com/zdrowotny-hyde-park/
OdpowiedzUsuńhttp://www.pt.maranatha.pl/zdrowie12.html
OdpowiedzUsuńczytałam wczoraj o przeciwniczce radwańskiej z kortu -
OdpowiedzUsuńWRÓCIŁA DO SPORTU PO WYGRANEJ WALCE Z CHŁONIAKIEM HODGKINA
Niedawno natrafiłam na Twojego blog i przeczytałam, a raczej pochłonęłam go "od deski do deski". Tyle chciałabym Ci napisać, a nie wiem od czego zacząć... Nie umiem ubrać w słowa tego, jak Cię podziwiam. Jesteś tak dzielna i silna, że nic, absolutnie nic nie może Cię nie pokonać! Nie ma w Tobie ani krzty egoizmu...Dziewczyno, jak Ty to robisz? ;) W filmiku powiedziałaś, że podobałaś się sobie bez włosów i to było genialne! Faktycznie, ta fryzura baaardzo Ci pasuje :) Jesteś jak nieustraszona wojowniczka, cały czas walczysz i nie poddajesz się, tak trzymaj! Swoją energią i chęcią do życia wygonisz Złośnicę! Myślami jestem z Tobą. Marta
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki
OdpowiedzUsuńMarzenko, napisz kilka słów co u Ciebie...
OdpowiedzUsuńMarzenko, doskonale wiem o czym piszesz. W 2012 roku dopadła mnie ostra białaczka szpikowa. To co dzieje się z ciałem, to jest jedna choroba, ale to co dzieje się w głowie.... tego nie da się ani opowiedzieć, ani opisać, taki natłok myśli, tęsknota, ból psychiczny, tyle osób, które poznajesz w klinice umiera,a ty walczysz, bo masz cel, jednym słowem CHAOS. Na szczęście miałam tyle siły, aby wygrać, jako jedna z nielicznych, wygrałam, bo jak twierdzi moja cudowna pani dr "nie pozwoliłam zachorować głowie". Z mojego wroga jakim jest choroba zrobiłam sobie przyjaciela - tak jest to możliwe. Zaczęłam "korzystać" z faktu, że jestem chora, a największym atutem jest to, że nie muszę już pracować i mogę ten czas poświęcić moim chłopcom i mężowi. Rozpisałam się. Trzymaj się Marzenko i bądź bardzo dzielna. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuń