czwartek, 19 maja 2016

Istota pluszowa

Zerknęłam na niego przez kratki. Kiedy już mój wzrok wracał skąd przyszedł, do mojego mózgu zaczął docierać opóźniony, niepokojący obraz. Szybko zerknęłam po raz drugi. Wytężyłam wzrok. Nie oddychał.

Rufus, Ruuuufus! Ej!

Dotknęłam go. Nie był już miękki, sprężysty i cieplutki. Wzięłam go na ręce i zaczęłam czule głaskać. Mówiłam do niego i zapewniałam o miłości. Na powrót stałam się Małą Marzenką. Dorosłej Marzenie nie wypadało szlochać nad martwym chomikiem, Małej Marzence owszem. Mała Marzenka ma prawo przywiązywać się do małych stworzeń i nikt jej nie wyrzuci, że się mazgai, że małą istotę wyolbrzymia.

Na jego maleńkie ciałko wystarczył jeden ruch łopatką. Była trumna z papierowego pudełka, pogrzeb, lament i wiązanka mleczy na grobie. Święty Franciszek by mnie zrozumiał.

Napisałam bratu sms-a. "Gratuluję! Przeżyłaś chomika!"- odpisał.

Był taki okres, kiedy wszystko co widziałam było czarne i moje czarne oczy traciły blask i spełniały się czarne scenariusze które pisałam, gdy za długo nie przychodził po czarnej nocy dzień. Był taki czas, kiedy poprosiłam lekarza o sprowadzenie psychiatry do mojej izolatki, ale przez mój uśmiech- naciągnięty nie z radości, a z zawstydzenia- stwierdził, że żartuję, że z okna z pewnością nie wyskoczę, choćby dlatego, że ten uśmiech i dlatego, że klamek w oknach nie ma. Nieznośnie milcząca izolacja w szpitalu, a potem w domu sprawiły, że zaczęłam ponownie darzyć uczuciem swojego pluszowego misia, a kiedy tak się dzieje, znaczy to, że jest ze mną naprawdę źle. Cofam się wtedy w rozwoju i na powrót staje się empatycznym dzieckiem, które śpi w misiem, żeby miś nie czuł się samotny, tak jak ja czuję się samotna. Miś jest mną i siebie w nim przytulam. Jednak bardzo dorośle postanowiłam, że nie tym razem. Bardzo dorośle postanowiłam nie brać na serio tych jego smutnych oczu. Bardzo dorośle postanowiłam nie wchodzić w relacje z pluszem i maszynowym szyciem.

Wyparłam się emocjonalnej więzi z misiem, ale potrzeba nie umarła. Poszłam więc do sklepu zoologicznego wybrać spośród stworzeń to, które da mi słodką ułudę prawdziwej bliskości i niczego nie świadome uratuje mi życie swoją ciepłą sierścią i chropowatym językiem. Spytałam sprzedawcy, które z tych oto istot żyje najkrócej. Padło na chomika. 3 lata. Była szansa, że go przeżyję, a przynajmniej nie zostawię go rodzinie na długie lata jeśli to jednak on przeżyje mnie.

I zostały te mlecze i ta łopatka.
I ja zostałam.