Moi Drodzy, trochę Wam współczuje, bo kiedy po długiej przerwie zabieram się za pisanie, płodzę na prawdę długie konstrukcje zdaniowe. Usiądźcie zatem wygodnie...
Wartości spadły mi do zera. Teraz moja odporność jest słabsza
niż u wcześniaka w inkubatorze, zorganizowana grupa przestępcza bakterii może
mnie wyprowadzić na manowce, gdziekolwiek to jest. Mam zakaz: oblizywania
palców (nawet po Nutelli), podnoszenia wysypanych tabletek z podłogi, dłubania
w zębach, dłubania w nosie (najgorzej), uchylania okna, uchylania drzwi,
jedzenia czegokolwiek, co stoi dłużej bez lodówki. Zakaz picia soków owocowych
i jedzenia surowych produktów, żadnych nadziewanych czekoladek, orzechom też
mówimy grzeczne, lecz stanowcze NIE. Zakaz spadania z łóżka i innych form
krzywdzenia się. Nie mogę mieć na sali więcej niż jedną wodę mineralną, gdyż
każda rzecz, która się przy mnie znajduje jest potencjalnym źródłem bakterii.
Zęby płukać nie wodą z kranu ale z butelki- mineralną, wyparzać szczoteczkę,
nie obgryzać paznokci, broń Boże skórek. Paznokcie kazano mi zresztą obciąć na
zero, żebym się przypadkiem nie zadrapała (potencjalne źródło zakażenia), a
ciężko się nie drapać, kiedy Hodgkin łaskocze. Wielokrotnie w ciągu dnia
odkażać ręce płynem dezynfekcyjnym. Do czajnika nie wlewać wody z kranu, a
butelkowaną.
Myślałam, że jestem sama w
izolatce, teraz jednak widzę miliony patogenów unoszących się w powietrzu i
czyhających na moje życie. Lampa antybakteryjna na mojej sali i w łazience
strzeże mojego zdrowia. Lekarze od stóp do głów odziani w jednorazowe fartuchy
i maseczki. Stoję nad umywalką, ręka rękę myje a głowa rozważa, jak zakręcić
kurek z kranu bez dotykania go. W końcu odkręcałam go skażonymi rękami.
Angażuję łokcie. Wychodzę, zamykam za sobą drzwi łazienki i czuję jak na dłoń
ściskającą klamkę przeskakują mi małe, niewidzialne gołym okiem stwory,
szkarady, paskudztwa. Psss Psss! Spryskuje je środkiem dezynfekcyjnym. Macie za
swoje łobuzy jedne!
Obok w sali leży dwóch panów. Mamy wspólną łazienkę.
Oboje robią coś tak okropnego i wstydliwego, że zastanawiałam się, czy to w
ogóle ujawniać na blogu. No ale dobrze… Proszę Państwa, oni NIE MYJĄ RĄK. Moja
izolatka łączy się ścianą z łazienką, a moje odstające uszy świetnie sprawdzają
się w roli małych satelit obierających najdrobniejsze dźwięki zarówno z muszli
koncertowej jak i obijającego moją facjatę metalowego kranu. Poprawny schemat
postępowania w wysoko wyspecjalizowanym
pomieszczeniu do dbania o higienę wygląda następująco: Podnosimy klapę –
czynimy powinność- zamykamy klapę - uruchamiamy wodospad - myjemy ręce -
opuszczamy pomieszczenie. Panowie zaś robili tak - podnosimy klapę - czynimy
powinność- uruchamiamy wodospad - opuszczamy pomieszczenie. Proszę zauważyć, że
brakuję tu dwóch znaczących czynności. Niezamknięcie klapy przed uruchomianiem wodospadu
powoduje wydostanie się bakterii kałowych pod dużym ciśnieniem z muszli
koncertowej do pomieszczenia. One zaś opadają na ręczniki, szczoteczkę do zębów
leżącą na umywalce i inne rzeczy znajdujące się w obrębie rażenia. Oglądałam o
tym film na Discovery, jego fabułę można by wykorzystać do horroru pt.
Zmasowany atak bakterii kałowych. Druga sprawa- Panowie w ramach wsparcia
szpitala w zaciskaniu pasa i szukaniu oszczędności postanowili nie używać wody
i mydła. Czasem ich poświęcenie obejmowało również nie uruchamianie wodospadu.
No jak oszczędzać to oszczędzać.
Tuż po skończeniu liceum poleciałam do Anglii robiąc to,
co potrafię najlepiej. Jako operator mopa czy- jak niektórzy mawiają-
konserwator powierzchni płaskiej, zasięgiem białych włosów na kiju obejmowałam
całe centrum handlowe. Wyjątkowo sprawnie szło mi sprzątanie toalet, zwłaszcza
męskich- nigdy nie musiałam czyścić
umywalek, bo były po prostu nieużywane, mydło w dozowniku zawsze pełne a na
kurkach z kranu nie dopatrzyłam się odcisków palców. Tak, wspólna łazienka z
mężczyznami to zdecydowanie najgorsza z informacji, jakie tutaj do tej pory
usłyszałam…
…Ale pora jeszcze wczesna. Życie lubi przeplatać komedię
z tragedią, dramat z farsą a gorzkie zły z łzami radości, lecz żeby nie
przesadzić z efekciarskim patosem- tu postawię kropkę. Dla zrównoważenia
powyższej podniosłości, właśnie zabieram się za napisanie słowa, którego z pewnością
rzadko używacie, które fatalnie brzmi, źle się kojarzy a i w wierszu żadnego
wieszcza go nie znajdziecie. Słowo to określa coś, co używamy każdego dnia
(chyba, że mamy jakiś problem natury fizjologicznej). Jest to wyraz, którego
wolimy w ogóle nie stosować a jeśli już sytuacja nas do tego zmusza, to aby
uniknąć wypowiadania tych 5 najwstydliwszych liter świata, wolimy użyć aż kilka-
bogatych w niejednoznaczność- słów. Odbyt. Tak, to właśnie on będzie teraz w
centrum mojej uwagi.
Nie mam w zwyczaju prowadzić pogawędki na jego temat np. w
autobusie i myślę, że byłoby to jednak niestosowne, ale postanowiłam pomóc
zaistnieć odbytowi w tym właśnie poście, gdyż biedak tak bardzo został
zepchnięty na margines naszej uwagi, gorzej- na margines naszej całej
cielesności- że mam zamiar właśnie tutaj przewrócić mu należny szacunek i jego
prawo do bycia traktowanym równie poważnie, jak inne przymioty ciała. To
właśnie ten niepozorny mięsień postawiliśmy na końcu kolejki po naszą troskę i
zainteresowanie. Biedak, nawet kiedy coś mu jest i sygnalizuje nam bólem, że
mamy iść z nim do lekarza- ignorujemy go i wstydzimy się go w ogóle komukolwiek
przedstawiać. A jakże rzadko pozwalamy mu widywać się ze swym najlepszym przyjacielem
Proktologiem. Gdyby nie ten wstyd, ileż Odbytów mógłby ów Proktolog uratować. Czasem
nawet ich właścicieli.
Wstyd, choć sam w sobie nie jest zły, ba- często stoi na
straży ludzkiej przyzwoitości- może być jednak barierą, która wielu ludziom nie
pozwala pójść ze swoim Odbytem po pomoc do lekarza. O chodzeniu do niego tylko
na kontrolę, nawet kiedy nic się nie dzieję już w ogóle nie ma mowy. A Odbyt,
tak samo jak jego siostry syjamskie Jelito Grube i Cieńkie, jak i każda inna część naszego ciała, również
może chorować i to bardzo poważnie. Czasem śmiertelnie poważnie. Często lekceważymy go jednak tak długo jak
się da, a da się długo. Ból można znieść, każdy symptom, który powinien zwrócić
nasza uwagę na to, że coś się dzieję złego ignorujemy i dopiero, kiedy lekarz
zmusi nas i postraszy, to z opuszczoną głową udajemy się do chirurga czy
proktologa. A wtedy często okazuje się, że czekaliśmy zbyt długo, że zbyt długo
lekceważyliśmy objawy choroby albo zbyt długo byliśmy przekonani o tym, że
badania profilaktyczne to marnowanie czasu. Zbyt długo, bo uśpiliśmy czujność.
A licho nie śpi.
Mój Odbyt również przypomniał mi o swojej obecności.
Pierwszy raz podczas mojego pierwszego autoprzeszczepu. Kiedy wartości spadają
do zera, dzieją się dziwne rzeczy. Wtedy jednak epizod był krótki a pożar został
szybko zgaszony. Jednak dobrze pamiętam, kiedy cały dzień męczyłam się z bólu
licząc, że sam przejdzie. Kiedy w końcu odważyłam się wypowiedzieć dziesięć
zdań opisujących odbyt, byle by nie powiedzieć słowa „odbyt”, Pani doktor
zaproponowała, że zajrzy do Niego i zobaczy, jak się ma. Przykryłam się kołdrą
po brodę i powiedziałam: „Wszystko tylko nie to!” Myliłam się. Po tym, jak
Panią doktor odesłałam z kwitkiem uznając, że wytrzymam i że samo przejdzie, po
kilku godzinach pojawił się tak silny ból, że zmieniłam zdanie. Badanie per
rectum okazało się jednak nie być straszne a szybka interwencja lekarza po
zdiagnozowaniu szczeliny odbytu okazała się być dla mnie zbawienna. Odbyt żądał
uwagi i dostał ją szybko dając mi o sobie zapomnieć. Jednak właśnie teraz-
podczas mojego drugiego autoprzeszczepu zwanego cytrynowym, zażądał tej uwagi o
wiele więcej. Tak dużo, że nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Z jego powodu
usłyszałam słowa, których żaden chory nie chciałby usłyszeć od lekarza.
W takim razie niech będzie milczenie na blogu do końca świata i o dzień dłużej.
OdpowiedzUsuńJa chcę milczenia, ale tylko brata!:)
OdpowiedzUsuńMarzeno - Ty zacznij pisać książkę, mówię Ci! Twoje posty czyta się jak jakiś emocjonujący thriller z domieszką humoru:) Idealnie potrafisz łączyć dramatyzm z komizmem, a przede wszystkim budować napięcie! Mogłabyś również pisać scenariusze do seriali, bo normalnie przerywasz w takich momentach, jak kolejne odcinki pierwszego sezonu Prison Break!:) (jeśli nie oglądałaś, to polecam!;-) I bardzo, bardzo Cię pozdrawiam! Twoja wierna fanka Magda.
I ja fanką Twą jestem :)) ściskam Marzenko! Bardzo,bardzo Cię lubię:) Zdrowiej kochana.
OdpowiedzUsuńAnia
Marzenko, glowa mnie bolala od myslenia co u Ciebie!!!!
OdpowiedzUsuńale widze ze nie najgorzej, sadzac po opisie spraw okoloodbytniczych :P
sciskam
"...na wypadek gdyby mi się niespodziewanie umarło, on poinformuje Was o tym, zanim jeszcze do mnie samej to dotrze ;)"...
OdpowiedzUsuńMarzenko...jesteś niesamowita...Twój humor rozłożył mnie na łopatki:)
..myślę o Tobie często... życzę Ci siły i wytrwałości.. pamietaj, że dużo ludzi Ci kibicuje..
Ariadna
Jesteś dla mnie Mistrzynią Słowa, Marzenko. Dbaj o siebie i zdrowiej. Oczywiście pozdrów też brata, ale niech się trzyma od tego bloga z daleka i nawet nie próbuje tu zaglądać, Katka
OdpowiedzUsuńI teraz będą namiętnie myśleć o Twoim odbycie,
OdpowiedzUsuńA, przecież nauczyłaś nas szanować życie.
I niech mnie tu ktoś wyprowadzi z błędu,
Nie przyjmujemy nić innego od happy endu.
To,że dałaś hasło tak późno i tak nadal nic nie znaczy. Ja dałam szybciej.. Bo przecież nie wiem czy mi cegła w lesie na głowę nie spadnie. I co wtedy?
OdpowiedzUsuńhe....
Usuńmusiałam wpisać kod przy akceptacji komentarza...i brzmiał: erth SRU. No to SRU! ;)
No w końcu jesteś, czekałam, czekałam (czekajcie a się doczekacie :)). Czytam z dziką rozkoszą wszystko co napiszesz. Walcz dziewczyno o siebie, bo jesteś kimś wyjątkowym.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJesteś Wielka!!!!
OdpowiedzUsuńMarzena, jesteś niesamowitą osobą. Intryguje mnie Twój zawód: ,,miłosny" w Twoim profilu. Może kiedyś będziesz chciała zmienić go na inny? Mnóstwo mężczyzn za to trzyma kciuki!
OdpowiedzUsuńJezu, jesteś:)
OdpowiedzUsuńJak ja na ten post czekałam! Twój brat niech się daleko od tego bloga trzyma, ok?;)
Cytrynowa Marzenko ! Wysyłam Tobie nowe wiązki sił do
OdpowiedzUsuńprzestrzegania narzuconych medycznych zakazów... bakterie i inne takie, PRECZ !!!! Trzymaj się kochana cieplutko,
nabieraj sił i szybciutko podwyższaj wartości zdrowotne,
jestem całym sercem z Tobą :)
Weszłam na Twojego bloga kilka dni temu, natychmiast przeczytałam od początku do końca, natychmiast polubiłam, masz we mnie fankę, piszesz zabawnie o sprawach trudnych i bolesnych - to sztuka, na oko widać że nie jesteś typem cierpiętnicy, ja też nie byłam i mi się udało, wygrałam z moją Złośnicą, Tobie życzę tego samego. Pozdrawiam Rozumna.
OdpowiedzUsuńNo dziwnie to zabrzmi...ale co tam...jedyne co teraz ciśnie mi się na usta to:
OdpowiedzUsuń"Biedny Odbyt :( "
Jesteś z nami i to jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńTy jedna wiesz ile czlowiek jest w stanie znieść, ile cierpienia i wyrzeczeń.
Trzymaj się.
Pomimo obecności bakterii przytulam Cię mocno, życząc zdrowia.
Mogę tutaj czekać na Ciebie do końca świata.
Marzeno, cieszę się niezmiernie, że mogłam dziś przeczytać Twój kolejny post - oby ich jak najwięcej!
OdpowiedzUsuńChylę czoła przed Twoją postawą wobec ciężkiej choroby.
Codziennie wchodzę na Twój blog sprawdzając, czy się odezwałaś. Masz niesamowity talent literacki. A przede wszystkim siłę i odwagę. Pozdrawiam Cię serdecznie. Agnieszka
Marzenko, dziękuję za ten wpis.Jak zwykle jest on pełen humoru, choć okolicznośći przecież niesprzyjające :-). Za to właśnie Cię podziwiamy.Mam nadzięję, że niedługo będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńwitaj ponownie kobieto! milo cie slyszec! calusy
OdpowiedzUsuńostatnie wersy mnie "zabiły na śmierć".... na taką opcję nie ma co liczyć.... brat tu będzie niepotrzebny!!! ZAPAMIĘTANO? :)
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to niesamowicie dobrze się Ciebie czyta... wciągasz jak odkurzacz śmieci... Dziękuję Ci, że piszesz... a sobie, że tu trafiłam :)
nie zostawiaj na tak długo swojego bloga, dobrze, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńJak ważny jest odbyt dowiadujemy się dopiero wtedy, kiedy coś się z nim dzieje :))) Poza tym mamy go w... dooopie :)))
do tej pory byłam tylko czytaczem ,dziś postanowiłam dać znać że myślę o Tobie Marzeno i trzymam kciuki ,polecam równiez Najwyższemu .gdybym tylko mogła Ci jakoś pomóc ...
OdpowiedzUsuńMaja
Marzenko,dzięki Bogu,że jesteś.
OdpowiedzUsuńNiech ci Pan błogosławi i niech cię strzeże;
niech ci ukaże oblicze swoje i zmiłuje się nad tobą.
Niech zwróci oblicze swoje ku tobie
i niech cię obdarzy pokojem
por. Lb 6, 24-26
Marzenko:) Dzięki za wpis o odbycie ,który inaczej nazywa się...:) niech każdy se dopisze:) Mam nadzieję,że zdrówko Twoje zmierza ku lepszemu :) Buziaki serdeczne i modlitwę i co tam Ci jeszcze do zdrowia trzeba:)
OdpowiedzUsuńBądź zdrowa!
OdpowiedzUsuńIwona
pozdrawiam :) ELA
OdpowiedzUsuńCzy Panie się znacie? :)
OdpowiedzUsuńhttp://zdrowawszpitalu.blox.pl/html
dość długo już chodzę po tym świecie, sporo czytam, ale po raz pierwszy z tak wielkim zaciekawieniem i uśmiechem na twarzy czytałam o ..odbycie!! Marzena, jesteś niesamowita!! bądź zdrowa, ty i wszystkie części twojego ciała! :)
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrówka, non stop śledzę Twoje wpisy, masz taką lekkość pisania... Niech niegrzeczny odbyt już Ci nie daje popalić :))) Pozdrawiam gorąco w te niegorące dni :)) Magda
OdpowiedzUsuńhej,
OdpowiedzUsuńod ok miesiąca śledzę Twoje wpisy i z dużą ulgą odczytałam dziś nową wiadomość
Cieszę się że all sie jakoś układa
Czytając Twojego bloga przyznaje że sama dodaje sobie sil bowiem z ziarnicą zmagam się od 04.2012
Dziś miałam autoprzeszczep i póki co szaleje nie wiedząc gdzie znaleźć sobie miejsce, najchętniej to do domu
Mam nadz,że u Ciebie też się wszystko jak najlepiej i najszybciej ułoży i że wkrótce pożremy tą wisienkę na torcie :D:D
pozdrawiam Agrest
hej Marzenka dzięki Bogu ze napisałaś cieszę się że wróciłaś do domu do bliskich.Chciałam ci powiedzieć że modle się za Ciebie.ja też jestem chora na tą samą panią co ty dowiedziałam się w marcu ubiegłego roku moje życie zmieniło się ale dzięki rodzinnie i twojemu blogu jest dużo łatwiej mi z nią walczyć.pozdrawia gorąco i wracaj do zdrowia!!
OdpowiedzUsuńRówna baba z Ciebie i czekam na kolejne wieści. Trzymam kciuki za zdrówko.
OdpowiedzUsuńPozdrów don odbytto swoje-biedak musiał się nacierpieć ;)
Mam nadzieję, że Twoje "przygody okołoodbytnicze" to nie to, o czym myślę :( :( :(
OdpowiedzUsuńNo jesteś !!! Mam nadzieję, że dupka już nie boli :* I pamiętaj, że jestem tu i pod telefonem :)
OdpowiedzUsuńJestes niemozliwa. To teraz bede sie cieszyc, jak bedziesz pisac i jak nie bedziesz pisac. Jak bedziesz pisac, to bede zachwycac sie Twoja inteligencja i talentem literackim, a jak nie bedziesz pisac, to bede siedziec cicho i myslec, ze pracujesz nad "straceniem wroga".
OdpowiedzUsuńpost landrynkowy był świetny, ale ten... MASAKRA :)
OdpowiedzUsuńchodzę i paczę czy nie ma gdzieś jakichś drobnych bytów, popylam po domu z antybakteryjną ściereczką i zaczęłam opuszczać deskę.
Ponadto poczułam własny odbyt:D dziękuję, życzę dużo zdrowia.
Nie jest Pani sama w tej izolatce, pani Marzeno, bo oprócz bakterii kałowych buja tam wiele dobrych myśli ludzi, ktorzy Pani zyczą dobrze z całych sił.
OdpowiedzUsuńNa przykład ja.
OdpowiedzUsuńA nawet moje kulawe modlitwy, które dołaczam co wieczor do własnych.
Mocno Panią ściskam. Wspaniała babka z Pani.
i ja tez- cieplutko pozdrawiam i codziennie mysle....ELA
UsuńWłaśnie zupełnie przypadkowo znalazłam się na tym blogu.
OdpowiedzUsuńJedna notka zupełnie mnie pochłonęła, pora na kolejne.
Jesteś niesamowita, silna, strasznie Cię podziwiam!
pozdrowienia z zaśnieżonego Wiednia!
OdpowiedzUsuńlubię Twoje podejście do życia!!!
uściski!!!
J.
Szkoda, że ci panowie, z którymi przyszło dzielić Ci łazienkę, nie czytują Twojego bloga. Chyżo by pewnie nawyki zmienili! :) Ale może da się jakoś ten problem rozwiązać? Pamiętam, że ja kiedyś, młodą jeszcze będąc, pisałam wierszyki i rozwieszałam je w łazience na samoprzylepnych karteczkach, coby wyedukować brata, że klapę w sedesie należy opuszczać, ręce myć, a w mydle nie zostawiać włosów. Brat co prawda okazał się wielkim ignorantem nieczułym na poezję, ale może to po prostu przypadek tragiczny był? W każdym razie - dbaj o siebie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś! Dużo sił i zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuńcieszę się, że jesteś!
OdpowiedzUsuńw sprawie odbytu trzymam kciuki żeby to nie było to co sobie pomyślałam [choć moja teściowa żyła z workiem 17 lat]
Pogody ducha, dobrego samopoczucia, lepszych współlokatorów kibelkowych :) no i zdrowego odbytu! niech rakiji żal dupę ściska, żeś ją pokonała
Marzenko! uwielbiam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńjak tylko napiszesz jakąś książkę- zaraz ustawiam się w kolejce żeby ją kupić!
wytresuj sobie tam tych ''współlokatorów'' np. pisz im karteczki z informacją co należy zrobić przed wyjściem z toalety ;]
3maj się kochana... będzie dobrze! :))
Pati T.
Również jestem z Tobą myślami i wierzę, że się uda, bo przecież są dwa uda! ;-) I niech Ci się niespodziewanie nie umiera, kto tam lubi takie 'niespodziewanki'?
OdpowiedzUsuńMoje ulubione słowa na trudne chwile dookoła wydarzeń związanych z leczeniem złośliwych stworków: Nie umieraj, dopóki nie umrzesz.
Droga Marzenko - do tej pory nie zdawalam sobie sprawy co to znaczy przeszczep. Przeczytalam poradnik lekarzy dla pacjentow po przeszczepie - otworzyly mi sie szeroko oczy. I teraz jest mi wstyd. Jest mni wstyd, ze jak dziecko pisalam tutaj, ze czekam na Twoje wpisy. Teraz zdaje sobie sprawe, jak mozna sie czuc po przeszczepie, dlatego rozumie, ze zbierasz sily. Fanka Twojego talentu, urody i charakteru. Trzymam kciuki kochana.
OdpowiedzUsuńNie odzywałam się tutaj- czytałam po cichutku, czekałam, wracałam do starych wpisów. Nie odezwałam się u Chustki. Żałuję. Cytrynowa Marzenko- jestem i myślę cieplutko. MUSI się udać!
OdpowiedzUsuńSlonko
Piękna Kobitko ! Zdrowiej jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńJestem pod ważeniem tego, jak zgrabnie odwróciłaś perspektywę - do tej pory wchodziłam, licząc na wpis. Teraz wchodzę, widzę, że wpisu nie ma i myślę "uff". Cokolwiek to w tej chwili oznacza, trzymam kciuki za to, żeby było Ci dobrze.
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńotóż to <3 !
OdpowiedzUsuńNareszcie !!!!! przeczytałam,spokojnie każde słowo. Myślę że przekazałaś nam wielką rzecz, BADAJMY się,ostatnio zamiast butów(drogich)można kupić tańsze,zrobiłam badania.Prawie wszystko dobrze,no własnie prawie.Ale mam czas sobie pomóc i to jest najważniejsze,dostałam CZAS,czas który nie wszystkim jest dany.Jesteś niesamowicie mądrą kobietą,powiedziałam Ci kiedys w poscie do Ciebie -bądz generałem dla samej Siebie,można przegrac walkę ale można wygrać WOJNĘ. Wygraj wojne,podnieś wysoko ręce i pokaż środkowy palec chorobie,bakteriom.Walcz i nie poddawaj się,wierzę że wygrasz,bo Jesteś silna ,piekielnie SILNA. przesyłam Ci słonce-ciepłe,cudowne,krzepiące.ŻYCIE to słońce.
OdpowiedzUsuńMarzeno, jestem z Tobą całym sercem. Myślę o Tobie codziennie i modlę sie o Twoje zdrowie. Wklejam link do petycji dotyczącej objęcia refundacją nowego leku na ziarnicę Mam nadzieję, że dzięki pomocy i podpisom zaglądajacych tu osób uda się wywalczyć refundację dla wielu potrzebujących chorych.
OdpowiedzUsuńhttp://www.petycje.pl/petycja/9223/chorzy_na_chloniaka_chcs_objecia_refundacjs_nowoczesnego_leku__.html
Przeczytałam całego bloga ale wpis o Pani Krysi szczególnie przypadł mi do gustu;DDD
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie trochę że tak bardzo skaczą koło Ciebie i świrują z bakteriami,a kibelek musisz z dwoma brudasami dzielić..błędne koło trochę dla mnie.
Tak czy inaczej,od dziś wiem że jesteś i będę tu codziennie zaglądać w oczekiwaniu na dobre wieści.
Trzymam kciuki za wszystko,co dobre dla Ciebie!
Zaglądam,czekam.Przesyłam Ci słońce,dużo słońca i WALCZ.
OdpowiedzUsuńOjj, nie znam Cię, a lubię. Jak nie wiem. I chociaż przeczytałam Twój blog cały, nielegalnie w pracy (bardzo brzydko) to tylko Ty i Chustka tak kazałyście się polubić. Pisz, proszę, jak tylko masz siłę. Jak nie masz to nie pisz. Ale trzymaj się w każdym wypadku. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńPodpisuję się wszystkimi palcami pod komentarzem Mili. Faktycznie czyta się Ciebie świetnie, pomimo tematu i momentami ryczącej treści. Chustka pisała inaczej, ale faktycznie od Was Obydwu nie można się oderwać i bez chwili namysłu wrócić do codzienności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, mocno przytulam i życzę tego czego sama sobie życzysz.
Joanna.
Przesyłam Ci słońce.Walcz.
OdpowiedzUsuńDużo o Tobie myślę. Gdyby myśli mogły uprawiać, byłabys najzdrowsza na świecie.
OdpowiedzUsuńMyślę o Tobie, przesyłam Ci cały ogrom siły i jak będziesz miała chwilkę :) to napisz coś...
OdpowiedzUsuńeM promyki slonca dzis leca z Londynu do Ciebie.
OdpowiedzUsuń:)
Jakie wiesci?
Jak sie czujesz?
Nigdy nie rozumiałam dlaczego dobrych ludzi spotyka największe zło. Dlaczego taka dziewczyna jak Ty, która zwykła przynosić tyle kolorów na ten szary świat, jest skazana na takie traktowanie. Jednak, wiem- obie wiemy, że jesteś silna i że sie nie dasz, że niebawem udasz sie na spacer po tym głupim, nudnym bziu i znów będziesz jego ozdobą. Trzymam kciuki bardziej niż kiedykolwiek, za kogokolwiek trzymałam! Buziaki : )
OdpowiedzUsuńjesteś niesamowita, czyta się Ciebie z taką lekkością, trwaj, bądź, jesteś potrzebna. Wiele mi uświadomiłaś, wiele dzieki Tobie zrozumiałam, znalazłam czas na czytanie książek dzieciom, na wspólne posiłki, na więcej przytulanek,na słuchanie a nie tylko słyszenie tego co mówi moje dziecko. Powoli odnajduję cel mojego życia i z każdym dniem coraz mocniej dziękuję Bogu za to co mam, za każdy nowy dzień i w końcu usuwam z zycia zbyteczne elementy, które mnie tłamsiły. Jesteś Aniołem, Cudem tu na ziemii. Trzymaj się i nie dawaj. Asia
OdpowiedzUsuńDasz radę, jesteś silna, dasz radę... Takie gadanie wkurza..., tylko mogę się domyslać, jak bardzo... kiedy boli, kiedy się boisz, kiedy jest do dupy ( do OBYTU znaczy :-) ) Przeczytałam ostatnio blog Chustki, szkoda, że za późno, żeby przekazać jej dobre fluidy... Dlatego Tobie dostanie się podwójnie: za nią i za siebie :-) Trzymaj się babo! :-)
OdpowiedzUsuńhej Marzenko wyczekuje z nie cierpliwością twojego nowego wpisu,codziennie wchodzę i czekam aż dasz znać co tam u ciebie?wiem ze pewnie siły nie masz i ze dochodzisz do siebie.ale będe tak długo czekała aż dojdziesz do siebie i napiszesz chociaż pare słow .Pozdrawiam gorąco i wracaj szybko do zdrowia.
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki, czekam :)
OdpowiedzUsuńJestem tutaj zupełnie przypadkowo i ta tematyka jest mi obca. Przeczytałam wszystkie Twoje wpisy, powalają na kolana - nie tyle ze smutku, co ze śmiechu. Czytam, płaczę, czytam, śmieję się, i schemat się powtarza. Podziwiam Cię za ten dystans. Chciałabym mieć do ŻYCIA takie właśnie podejście.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, aby wystarczyło Ci siły na dalszą walkę!
Trzymaj się Marzena! Szkoda, że na świecie muszą zdarzać się takie historie, żeby ludzie zatrzymali się i docenili życie. Sama cieszę się życiem, ale po przeczytaniu Twojego bloga odechciało się odkładać zaległe gdzieś w kącie sprawy, okazało się, że jednak trochę ich jest... dodajesz odwagi, więc wracaj tutaj i zdrowiej! Jeśli się da, to przesyłam dużo siły i dobrej energii! I żadnego wpisu od brata, bo wiem gdzie mieszka!;-)
OdpowiedzUsuńKochana Jesteś wielka i tyle ludzi Cię wspiera A na to trzeba zasłużyć-I Ty zasługujesz Też walczę -rozumię -A czyta się pięknie,dlatego musisz pisać Brata pozdrawiam ale wara ....Czemu ty się zła godzino,Z niepotrzebnym mieszasz lękiem ?Jesteś --A więc musisz minąć..MINIESZ--A więc TO JEST PIĘKNE.....W.Szymborska....
OdpowiedzUsuńWitam ponownie i moc przekazuje. Ja też zapisałam hasło do wpisów ale to sie nie przyda Ludzie chorzy którzy trafiają na takich silnych ludzi jak TY łatwiej znoszą swoja chorobę i wiedzą jak jej utrzeć nosa To wyżej to też ja DANA
OdpowiedzUsuńCałuski w Walentynki! Odezwij się, czytamy, czekamy, podziwiamy, a nawet wielbimy talent, humor i werwę. SIŁ i HUMORU życzę
OdpowiedzUsuńZaglądam codziennie i smucę się ciesząc, że wpisu brak.... Myślę cieplutko!
OdpowiedzUsuńS1onko
Brak mi słów żeby określić jakim Wielkim jesteś Człowiekiem.Wielki szacun dla Ciebie.Życzę Ci dużo sił abyś wygrała tą walkę.Nie daj się!Trzymam mocno kciuki i będę trzymać aż do Twojego powrotu do zdrówka.
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniała! Podziwiam Ciebie za Twoją postawę, dowcip, talent. Przeczytałam dziś cały blog. Jesteś naprawdę wielka, dużo można się od Ciebie uczyć. Pozdrawiam gorąco, i tak jak pozostali, ślę dobre myśli do Ciebie. Trzymaj się!!!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło dzielna kobieto. Już wygrałaś tę chorobę ponieważ nie pozwoliłaś, aby zawładnęła Twoimi myślami i zyciem. Pięknie piszesz. Czytam i trzymam kciuki, będę pamiętać w modlitwie.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam Ci Słońce. Walcz.
OdpowiedzUsuńWalcz dziewczyno...Przeszłaś już tak długą drogę,że teraz już musi być dobrze:) Zasługujesz na to za swój optymizm,determinację i silną wiarę.Czekamy na twój kolejny wpis. A tu porcja lektury od osób które wybrały inne sposoby leczenia i dzisiaj dzielą się z innymi
OdpowiedzUsuńhttp://wolfpunk.most.org.pl/nowotwor.htm
http://smartfood.salon24.pl/188789,amigdalina-naturalna-chemioterapia
Marzenko! Sciskam Cie mocno - tak, ze dostajesz zabich oczek :)
OdpowiedzUsuńNowa czytelniczka - Karla
Trzymam ogromne kciuki za Ciebie!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOj, długo każesz na siebie czekać :-) Mam nadzieje, że przed nami wieliki "come back" :-) Nie moge się doczekać :-)Ale wiem, że warto. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAla.
Nie bede ssie wielce rozpisywac bo jedziemy moze nie na tym samym wozku ale napewno w wagonie.Powiem krotko "Jestes Wielka"i nawet takie tam dziwne mysli niech Ci nie przychodza .Ale sie teraz wymadrzylam haha jak to fajnie komus radzic ,ale tak na powaznie 3mam kciuki za Ciebie i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://raczek-nieboraczek.bloog.pl/
Buziaki zostawiam
Wracaj tu Cytrynowa Kobieto....Wracaj i zobacz ilu tu twoich "wielbicieli" i po prostu ludzi, którzy dobrze życzą...Czekamy na Ciebie ...Gdyby można przez monitor kompa przekazać Ci trochę swojej siły...Próbuję cały czas:)Buziaki
OdpowiedzUsuńPelna podziwu..jak opisujesz to wszytsko..czekam na kolejny wpis!
OdpowiedzUsuńSię martwić zaczynam... Odezwij sie Kochana, bo już długo nie dajesz znaku - sygnału... Domyslam się, że Ci nie za wesoło... Czekam.
OdpowiedzUsuńWidziałam ją dzisiaj! Jest śliczna!
OdpowiedzUsuńChcialam zyczyc Ci duzo sil i jak najszybszego powrotu do zdrowia, zeby udalo Ci sie wygrac ta nierowna walke. Bede trzymac kciuki jak tylko najmocniej dam rade. Blog czyta sie niesamowicie, masz naprawde cudny dar do pisania, czuje jakbysmy sie znaly nie od dzisiaj. I wracam do czytania, a i napewno bede zagladac. Czekam na dobre wiesci i pozdrawiam bardzo cieplutko.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego,trzymam kciuki.Napisz coś...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarzena, niesamowicie piszesz. Pozdrawiam! R.K.
OdpowiedzUsuńCo z tym testem? Jak się miewasz?
OdpowiedzUsuńcisza i cisza...
OdpowiedzUsuńdlaczego?
Normalnie Kobito stopniujesz napięcie jak rasowy scenarzysta horrorów;) Ale spokojnie,..czekamy tu na Ciebie,mnóstwo dobrej energii próbujemy przesłać.
OdpowiedzUsuńZdrowia i siły życzę...
A-cha
Pozdrawiam i gdzie ten nowy wpis?
OdpowiedzUsuńCzekamy.....
Marzenko, mam nadzieje, ze po Twojej stronie do gory i do przodu :) sciskam cieplo i mysle o Tobie...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wszystko ok. Ten test to chyba nie brat..
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twój blog przypadkiem - dzięki naszej wspólnej znajomej. Wiedz że myślę o Tobie i trzymam mocno za Ciebie kciuki ! Czekam na kolejny wpis.. Trzymaj się cieplutko. Iwa.
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz - lekko i z humorem opisujesz otaczającą Cię rzeczywistość. Czyta to się tak, że nie można doczekać się więcej. Mam nadzieję, że znajdziesz siły aby opowiedzieć wkrótce kolejną historię o sobie :) Wiedzma
OdpowiedzUsuńNo napiszże coś w koncu, Dziewucho niepokorna!!
OdpowiedzUsuń100 komentarz należy do mnie! :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na cd opowieści o odbycie.
pozdrawiam serdecznie!
Czy ten TEST to ty? Dałaś nam znak ,że jesteś?Czekamy.
OdpowiedzUsuńMój brat majstrował, próba generalna ;) Na dniach do Was napiszę!
UsuńWalcz,przesyłam Ci słońce.
UsuńDzięki za odpowiedż- jak zwykle możesz zobie wydłużać zdania do nieskończoności- buziaki:))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))Marzena również
Usuńfajna jesteś, dziewczyno!
UsuńPrzyznam, że dopiero trafiłam na Twój blog. Przeczytałam jeden post i chociaż nie mam w zwyczaju pisania komentarzy na blogach chorych osób (często po prostu nie wiem co napisać w obliczu tragedii) to tutaj musiałam. Matko, masz takie "lekkie pióro" a wykład o odbycie...z humorem i na temat. Podoba mi się...może zachęcisz innych do badań nie tylko tej części ciała. Pozdrawiam i uciekam czytać resztę Twoich postów :)
OdpowiedzUsuńjaki test?
OdpowiedzUsuńO jakim teście piszecie?
OdpowiedzUsuńO żesz babo niedobra :) na zawał zejść można od samego czekania...ale nie przeczę, nawet ten krótki wpis mnie cieszy:)a braciszek ulubiony to nie może gdzie indziej majsterkowania ćwiczyć?...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko....brata też;)
Hura! Marzena jestem twoją cichą fanką, bardzo się cieszę, że cię widzę w komciach i z niecierpliwością czekam na nowy wpis.
OdpowiedzUsuńAleż mnie ten test wystraszył!
moc posyłam!
Super Babo, że się odezwałaś. Czekamy na wpisy.
OdpowiedzUsuńŚciskam.
Też jestem. Wirtualnie przesyłam moc i spokój!
OdpowiedzUsuńSlonko
Ja też czekam z niecierpliwością...zdrówka;
OdpowiedzUsuńA ja chyba tępa jestem przeokrutnie, bo zaglądam codzinnie, ale nie mogę sie połapać, O JAKI TEST CHODZ!!!??? Błagam niech mnie ktoś oświeci, bo osiwieję od myslenia samego... :-)
OdpowiedzUsuńMarzena, kobito, czekam na wpis :-)
Ala.
Zapisz się do obserwatorów, to Ci się rozjaśni:) Niektóre wpisy nie są chyba publikowane
Usuńmamuśka - dziękuję Kochana za wyjaśnienie. Podniosłaś mnie na duchu, bo myślałam, że coś z moim czerepem nie tak, skoro nie złapałam tego całego TESTU :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAla.
Jeeeeeeeeeestes!!!! och jak fajnie! czekamy, czekamy. teraz juz spokojniej. mam nadzieje, ze juz masz ,,otwarta sale,,? jak leukocyty? duzo ich?
OdpowiedzUsuńula
Marzenka! No jak to 'próba generalna' ?! Co to ma znaczyć ?! Czemu Twój brat tu jakieś próby generalne robi :<?! No teraz to sie dopiero zmartwiłam =.=!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ELA
OdpowiedzUsuńA ja zapisałam się do obserwatorów i nadal nie widzę nowych postów :( hmm.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, trochę zaczyna mnie to wkurzać..., choć w sumie nie powinno, po prostu przestanę TU zaglądać. Zapowiadąło się na świetnie napisany blog, którego auterce życzyłam jak najlepiej. I rozumiem, że jest ona w takim momencie swego życia, że może nie mieć czasu, siły czy ochoty na pisanie i nie o to mi chodzi, że tak długo czekamy na nowy wpis. Raczej oto, że zaczyna to być lekko niepoważne: jakieś testy, próby generalne, które jedni widzą, drudzy nie, brat... Zaczynam się czuć, jakby to był jakiś głupi żart...
OdpowiedzUsuńNiezmiennie życzę Marzenie zdrówka i do widzenia (nie do zobaczenia), bo raczej już tu nie zajrzę.
PS.: Swoją drogą może to niezły patent na podniesienie czytalności bloga, ilość wejść w ostatnim czasie powala :-)
Rzeczywiście zrobiła się tutaj zabawa jak w przedszkolu.Ja już jestem za duża na takie szopki.Pozdrawiam.
UsuńMoi Drodzy, to nie był żaden spisek. Mój brat chciał coś sprawdzić na moim blogu i opublikował pustego posta o tytule "test", po czym go usunął. Dziękuję, to wszystko :)
UsuńNo i cudownie, że jesteś z nami i wszystko już jasne :-)
UsuńJa pierdzielę, ale pierniczysz, Widzieli test ci, którzy zaglądają często bo potem został usunięty. Marzena pisała, że dała bratu hasło do swojego bloga, kto czytał uważnie poprzednie wpisy, ten wie. Kiedy to zobaczyłam, od razu pomyślałam, że pewnie brat sprawdza czy będzie potrafił zrobić wpis na blogu, kiedy Marzena nie będzie mogła. Posądzanie o podnoszenie czytalności bloga kiedy pod każdą notką są dziesiątki, a i ponad sto komentarzy jest debilne. Faktycznie, lepiej nie zaglądaj. Posiadanie umiejętności czytania to dziś żadna sztuka, ale czytanie ze zrozumieniem nie każdemu jest dane. Tobie z pewnością nie.
UsuńJoanna
własnie moja anonimowe panie - nie powinno wkurzac- na co sie zanosiło??? na dobrze pisany blog??? - rzeczywiscie wypowiedzi jak przedszkolu a ponoc niektóre z pań juz sa duze -(heh czy oby napewno? - czy tak zachowuja sie osoby dorosłe?) ... nic dodac nic ujac
OdpowiedzUsuńjak sie chce czytać dobrze pisane blogi i ma sie nadzieje na lekkie pórko autora to trzeba zagladac na inny typ bloga i tyle, dziwne ze nie jest to dla kazdego zrozumiałe.
Blogi osob walczacych z choroba taką jak rak - czy tez ich rodzin, sa swoistego roddzaju pamietnikami - nie musza byc to blogi lekko i dobrze pisane po to by rozweselic badz zasmucic tych ktorzy chca sobie poczytac dobrego blogaska..
sadze ze chyba nikt kto nie byl chory - nikt kto nie patrzył na bliska osobę zmagajacą sie z choroba nowotworową nie ma pojecia czym jest zycie z taka ztakim cięzarem ... i nikomu tego nie zycze bo sama to niedawno przeszłam
nigdy nie pisze komentarzy ale ostatnio czytałam sobie kilka blogów - tematyka rak - i zauwazyłam ile w tym kraju jest głupich ludzi... tak głupich bo egoizm i złośliwosc bierze sie tylko z tego ..
jednym zarzuca sie ze wyłudzaja pieniądze, drugim ze kradna, a jeszcze innym ze nie pisza - nie wiem jak mozna byc tak nieogarnietym - powinno sie wiedziec ze nie wypada, zwłaszcza ze jest sie duża dziewczynką.
a Ciebie Marzenko bardzo przepraszam na nieprzyjemny komentarz na twoim blogu ale poprostu zdrzaźnił mnie ten wszedobylski brak ogłady. Zycze ci zdrowia i siły na walke z chorobą jak i tego abys obracała sie wsrod ludzi zyczliwych.. powyzszymi komentarzami sie nie przejmuj- bedzie ich pewnie wiecej - zazwyczaj anonimowych - bo "DUŹI LUDZIE" zazwyczaj mała maja odwage, a bloga pisz wtedy kiedy poczujesz potrzebe - a nie wtedy kiedy wymuszać ja bedzie ciekawosc czytaczy
Beata
Ja też chcę czytać bloga i kibicować Marzenie w zmaganiu się z chorobą ale nie chcę żeby mnie tutaj poddawano testom w których część osób się cieszy,że widzi post a część jest zdziwiona,że nie widzi.O to zapewne chodziło powyższym anonimom a pani się rozjuszyła i podburza niepotrzebnie towarzystwo.Z pozdrowieniami Martyna.
UsuńKochana Beatko,
OdpowiedzUsuńczytanie ze zrozumieniem się kłania. Nikt nie zarzucał Marzenie braku wpisów, wręcz przeciwnie, Twoja przedmówczyni pisała, że rozumie, że może dziewczyna nie mieć siły, ani ochoty. Chodziło tu raczej o jakąś dziwną grę, która się od jakiegoś czasu dzieje i która przecież nie musi być dziełem Marzeny...
Szczerze powiedziawszy to raczej Twój wpis jest niegrzeczny, ale chyba to nie miejsce i czas na takie dywagacje...
Marzena, życzę zdrówka.
A.
Dziwna gra, która się tu od jakiegoś czasu dzieje- o czym Ty piszesz. Pisała Marzena, że dała bratu hasło do bloga?- pisała. Brat pewnie chciał sprawdzić czy będzie potrafił wejść na bloga. Tyle. Mądrzy zrozumieli, a ... innymi nie warto się przejmować. Świetnie naciągasz fakty. Test był JEDEN RAZ, a Ty piszesz- "od pewnego czasu". Masz talent.
Usuń>>GG
OdpowiedzUsuńTo jest serio proste, techniczne. Jeśli dodasz bloga do obserwowanych, dostajesz powiadomienie o nowej notce, nawet jeśli zostanie ona szybciutko wykasowana. Czyli np o teście wrzuconym na chwilę, żeby sprawdzić, czy coś działa.
Ale kiedy dodasz bloga do obserwowanych po tym, jak notka została wykasowana, to jej nie zobaczysz/nie dostajesz powiadomienia.
Proszę poczytać o metodzie NIA doktora Ashkara, jest on skuteczna. Rak to chemia która nas zabija, również ta w postaci przyjmowanych leków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam